Bomba zegarowa

"Koprofagi..." - reż: Jan Klata - Narodowy Teatr Stary w Krakowie

Jan Klata skomponował swój najnowszy spektakl z dwóch powieści autorstwa Josepha Conrada, za wspólny mianownik obierając ogólnie pojęty problem władzy i ustalania porządku, które mają na celu służyć zachowaniu ładu na świecie

W prozie Josepha Conrada odbija się zainteresowanie szeroko pojętą polityką. Kolonializm, demokracja, anarchizm, despotyczne nadużycia władz, prawo głosu, rewolucja i terror, prawo człowieka do bezpieczeństwa – Klata wyłowił te problemy, starał się je pokazać od kulis oraz dociec ich faktycznego źródła. W "Koprofagach..." okazuje się, że biorą się one z niestabilności emocjonalnej, naiwności, miłosnego zagubienia i przypadku. 

Zestawienia (obecne m.in. w programie Teatru Starego): dawno-niedawno, bohater-tchórz, ojczyzna- emigracja, rewolucja-miłość przypominają o względności osądów. Klata bardzo mocno akcentuje, że nie ma obiektywnych kryteriów, które mogłyby grubą kreską oddzielić idealistę od ludobójcy i że osobiste problemy człowieka to miniaturki problemów ogólnoludzkich. Reżyser zauważa także, że kompromisy i polityczne układy nie są realną zmianą kierunku myślenia, a jedynie aktem performatywnym, mającym na celu zaspokojenie potrzeb tych, którzy patrzą, bo publiczność potrzebuje spektaklu.  

Na głowy koprofagów dybał gigantyczny mechanizm zegarowy, a resztę scenografii stanowiły błyszczące, metalowe barierki, które aktorzy wedle swoich potrzeb ustawiali w przestrzeni scenicznej. Ciekawym zabiegiem było umieszczenie projekcji w tle sceny - za plecami aktorów bez przerwy wyświetlany był film bez dźwięku i w odcieniach szarości. Prezentowany obraz stanowił kompozycję fragmentów nagrań, starych filmów i dokumentów z różnych epok. Czasami pokazywany materiał bardzo dosłownie zbiegał się z tym, co działo się na scenie. Z kolei innym razem wyświetlana treść zdawała się być osobnym widowiskiem, a kojarzenie jej z działaniami scenicznymi zależało od wyobraźni i zaangażowania widza. Sama obserwacja dwóch biegnących obok siebie lub przecinających się linii przysparzała rozrywki.

Nakręcony gigantyczną ręką zegarowy mechanizm jest tak przerażająco wielki, że mogło by się zdawać iż nic nie jest w stanie przeszkodzić w jego rytmicznym szczękaniu. Pewne rzeczy są nieuniknione, bo zaplanowane przez posiadacza owej olbrzymiej ręki. Z drugiej jednak strony wiadomo, że wystarczy mikroskopijny pył, by zmienić bieg tak precyzyjnych trybików – bohaterowie uwierzą w co zechcą.

Terkocze emocjonalny mechanizm nakręcony przez Klatę niestety nie jest to zegarek szwajcarski, a polski czasomierz, który się zacina, przystaje i zastanawia, co dalej. Łzy się leją, krew się leje, czas płynie, wszystko płynie.

Czy ten dziwny dziejowy mechanizm, oparty na trybach ciągłego niszczenia i odnawiania tego, co zostało zniszczone, zatrzyma się kiedyś?

Adrianna Markowicz
Dziennik Teatralny Kraków
28 listopada 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...