Brać albo nie brać?

„Narkotyki" - aut. Stanisław Ignacy Witkiewicz - reż. Oskar Sadowski - Teatr Studio w Warszawie

Spektakl „Narkotyki" to fascynująca podróż w głąb twórczości Witkacego, zagłębienie w obsesyjny i melancholijny świat jego psychiki, a do tego ogromne bogactwo różnorodnych, przenikających się nawzajem, efektów literackich, muzycznych i świetlnych.

Stanisław Ignacy Witkiewicz pojawia się w spektaklu w podwójnej roli: jako twórca i jednocześnie jako narrator całego przedstawienia, osoba wprowadząca widza w najodleglejsze zakamarki witkiewiczowskiej psychiki, jego ogromnej wrażliwości i krytycznego widzenia otaczającego go świata.

Myślą przewodnią spektaklu są narkotyki, ale w trakcie tej podróży, pojawia się wiele innych tematów, które poruszały Witkacego. Temat rodziny (temu służyło wykorzystanie dramatu „Matka", którego fragmenty przeplatały się w całym spektaklu), temat bycia człowiekiem, artystą, czy temat życia w ogóle: jak zamanifestować życie, przezwyciężyć „potworność istnienia".

Spektakl stał się różnorodnością form i wielowymiarowym przekazem: poważna muzyka towarzyszyła krzykliwej muzyce pop, głębokie rozmowy o życiu przeplatały się z kolorowym show, tańcem w cekinowych strojach i wymachiwaniem pomponami z wibrującą muzyką, głośnym śpiewem i zachętą do pałaszowania owoców. Nowoczesna scenografia składała się z futurystycznych figur geometrycznych i mnóstwa szpitalnych kroplówek – podświetlanych kolorowym światłem dla mocniejszego efektu. Do tego projekcje wideo na tle monumentalnej przestrzeni Placu Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Dużo nieoczywistości i prowokacji, których było pełno w twórczości Stanisława Witkiewicza.

W spektaklu pojawia się wiele odniesień do postaci ze sfery sztuki i literatury polskiej. W roli narratora towarzyszyła Witkacemu Zofia Stryjeńska, artystka – w kontraście do melancholijności Witkiewicza – dobrze ukorzeniona w swojej prostolinijności i dostrojeniu do świata natury.

Witkacy przywołuje też osobę znanego wieszcza Adama M. Drwi z niego, nazywa depresyjnym paranoikiem, przywołuje jego słowa: Nazywam się Milijon – bo za milijony Kocham i cierpię katusze – znane przesłanie, które my, Polacy, chyba w toku dziejów zbyt dosłownie wchłonęliśmy w siebie.

Witkacy w swoich wypowiedziach bywa bardzo dosadny. Wytyka ludziom zakłamanie, swoją szczerością i brutalnością wypowiedzi zmusza do zastanowienia, swoją dziwacznością wybija ze schematów życia. Sarkastyczny, na wskroś pełen bólu istnienia opowiada o eksperymentach z narkotykami, dzieli się swym doświadczeniem i spojrzeniem na świat.

Dla Witkiewicza życie jest dopalaczem, nieudanym eksperymentem. Ciągle waha się między poczuciem beznadziejności, nędzą tego świata, ucieczką od życia, a wiarą w niego. Ostatecznie jednak spektakl, reżyserowany przez Oskara Sadowskiego, niesie przesłanie, że mimo trudów tej egzystencji, warto żyć. Wszelkie używki wiążą się z niechęcią do popatrzenia na rzeczywistość. Tam gdzie są narkotyki, tam jest iluzja, życie przestaje płynąć. Narkotyki dają chwilową euforię, ale nie dają odpowiedzi na życiowe pytania i nie rozwiązują problemów.

Mocne i wielorakie spojrzenie na temat.
Tak, życie boli, bycie artystą wyostrza wrażliwość do granic możliwości, a rodzina zwana fundamentem społeczeństwa, często nie sprawdza w roli tego fundamentu. Co więc robić w takim świecie? Zosia Stryjeńska radzi, by być „czystą formą". Nie naśladować rzeczywistości, ale przyjąć ją w pełni, ze wszystkimi jej aspektami. I cieszyć się tym, co mamy.

Bo mimo wszystko jest za co dziękować.

Katarzyna Harłacz
Dziennik Teatralny Warszawa
25 sierpnia 2022
Portrety
Oskar Sadowski

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia