Brawurowa "Cyganeria" w Operze Bałtyckiej

"La Boheme/Cyganeria" - reż. Karen Stone - Opera Bałtycka w Gdańsku

Pierwszej premierze operowej Opery Bałtyckiej w tym sezonie towarzyszyły spore obawy, które zostały rozwiane właściwie tuż po pierwszym podniesieniu kurtyny. "Cyganeria" w reżyserii Karen Stone jest zwrotem Opery ku klasycznej, niezwykle efektownej inscenizacji, opartej na imponujących umiejętnościach teatralnych i kunszcie wokalnym solistów.

"Cyganeria" to pierwszy prawdziwy sprawdzian dla teatru kierowanego od września przez Warcisława Kunca. Wcześniejsza Gala Otwarcia, jak i pierwsza regularna propozycja repertuarowa - "Słynne chóry oper włoskich" - oraz pozostałe wydarzenia przygotowane w październiku i listopadzie, były propozycjami koncertowymi. Ponieważ produkcja spektaklu operowego w tak krótkim czasie i w ramach skromnego budżetu Opery byłaby przedsięwzięciem ponad możliwości tej instytucji, nowy dyrektor zaproponował Karen Stone, dyrektor Theater Magdeburg i reżyserce spektaklu, koprodukcję. Jej efekt to przygotowana przez Karen Stone i scenografa Ulricha Schulza pierwotnie w styczniu w 2015 roku w Magdeburgu, a teraz - wraz z odpowiadającym za kierownictwo muzyczne Warcisławem Kuncem również w Gdańsku - "Cyganeria" Giacomo Pucciniego.

Reżyserka spektaklu losy Rudolfa, Marcella, Mimi i Musetty osadza w Paryżu tuż po II wojnie światowej, choć akcja opery (według koncepcji Pucciniego i twórców libretta Luigiego Illicy i Giuseppe Giacosy) rozgrywała się w Paryżu przeszło 100 lat wcześniej, około 1830 roku. To uwspółcześnienie jednak nie razi, a biedą powojennego Paryża można wytłumaczyć skrajną nędzę, w jakiej żyją artyści "Cyganerii". Zastajemy ich w pierwszym akcie w niewielkim atelier Rudolfa i Marcella, gdzie głodni i zziębnięci palą książki, by się trochę ogrzać. Wkrótce ich kompani (filozof Colline i muzyk Schaunard) proponują im wyjście do kawiarenki Momus za grosze zaoszczędzone na czynszu dla gospodarza kamienicy. W atelier pozostaje tylko Rudolfo, który chce ukończyć wiersz, gdy do drzwi puka sąsiadka Mimi, co da początek ich gwałtownej, ale nieszczęśliwej miłości. W drugim akcie do grona kochanków dołączają Marcello i Musetta, kokietka wodząca mężczyzn za nos.

Przedzielone trzema antraktami akty zaskakują oddaną z wielką dbałością o szczegóły, zachwycającą scenografią Ulricha Schulza. Zarówno pracownia malarska w pierwszym i czwartym akcie, jak i przestrzeń "kawiarenki" Momus w opuszczonym neoklasycystycznym teatrze z aktu drugiego, czy ulica przed wejściem do atelier Marcella i Rudolfa w akcie trzecim, są niezwykle efektowne. Przywodzą na myśl raczej wielkie produkcje Metropolitan Opera niż minimalistyczne scenografie spektakli pokazywanych w Operze Bałtyckiej w ostatnich latach.

Z równie dużą dbałością o szczegóły do pracy z solistami podeszła Karen Stone, dzięki czemu "Cyganeria" jest spektaklem bardzo dobrze zagranym aktorsko. Imponują zwłaszcza kompletne kreacje Mimi w wykonaniu Agnieszki Adamczak-Hutek i Musetty kreowanej przez Agnieszkę Sokolnicką. Ta pierwsza z wielką łatwością oddaje emocje targające jej bohaterką, śpiewając arię "Donde lieta usc" w trzecim akcie, czy wykonując świetne duety z Rudolfem "O soave fanciulla" oraz przejmujący finałowy "Sono andati?". Z kolei Agnieszka Sokolnicka ma niezwykle efektowne wejście podczas arii "Quando me'n vo soletta per la via", zgrabnie kreując Musettę na drapieżną femme fatale, doprowadzającą mężczyzn do szaleństwa. Sokolnicka z łatwością zmienia też swoją bohaterkę w przyjacielską, współczującą Mimi dziewczynę w akcie czwartym.

Wokalnie w niczym nie ustępują paniom wykonawcy partii Rudolfa i Marcella. Kreujący tę pierwszą Pavlo Tolstoy obdarzony jest ciepłym, bardzo przyjemnym dla ucha, mocnym tenorem (ujmującym choćby w "Che gelida manina" z I aktu), zaś śpiewający partię Marcella Łukasz Motkowicz dysponuje głębokim, donośnym, pięknie brzmiącym barytonem. Obaj bez zarzutu prezentują się także aktorsko (choć tu przewaga obu sopranistek jest znacząca). Razem bardzo dobrze wypadają w duecie "Marcello, finalmente". Dobre epizody zaliczają też śpiewacy z drugiego planu. W pamięć zapada wzruszająca aria "Vecchia zimarra" poświęcona płaszczowi, który Collin (Szymon Kobyliński) zamierza poświęcić, by zdobyć pieniądze na wizytę lekarza. Dobrze prezentują się także Łukasz Jakubczak w roli gospodarza kamienicy - Benoit - czy traktowany obcesowo przez Musettę Alcindor w wykonaniu Krzysztofa Bobrzeckiego.

Warto wyróżnić też Chór, który ma wprawdzie jeden, za to niezwykle efektowny epizod w akcie drugim, inscenizacyjnie zdecydowanie najlepszy w całym spektaklu. Wykonanie "Aranci, datteri! Caldi i marroni!" to piękna kreacja zbiorowa, w którą niemały wkład mają dzieci z gdańskiego Chóru Dziecięcego "Canzonetta". W cieniu artystów znajdujących się na scenie pozostali ci, którzy przebywają w orkiestronie. Po nieudanym w wykonaniu Orkiestry Opery Bałtyckiej pierwszym akcie, do poziomu solistów dostosowała się jednak także orkiestra, która - dyrygowana przez Warcisława Kunca - nie ma tej mocy ani energii, jaką miała jeszcze kilka czy kilkanaście miesięcy temu, o czasach współpracy z José Marią Florencio nie wspominając.

"Cyganeria" to spektakl koncepcyjnie skrajnie odmienny od propozycji Marka Weissa. Opera tria Karen Stone - Ulrich Schulz - Warcisław Kunc jest żywiołowa, efektowna, ale nie efekciarska, a dzięki śpiewakom wspaniale oddaje też emocje, będące udziałem bohaterów dzieła Pucciniego. Zachwyca warstwa wizualna, sprawiająca wrażenie niemal filmowych kadrów. Również dlatego to przedstawienie, które śmiało polecić można także młodzieży, bo losy hafciarki Mimi czy biednych artystów skupionych wokół Marcella i Rudolfa z pewnością będą dla nich zrozumiałe. Bez wątpienia "Cyganeria" jest bardzo udaną teatralną inauguracją dyrekcji Warcisława Kunca.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
3 grudnia 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...