Brawurowe "Opowieści"

"Opowieści Hoffmanna" - reż: Waldemar Zawodziński - Opera Wrocławska

Pierwszą premierę nowego sezonu Opery Wrocławskiej można śmiało zaliczyć do absolutnego sukcesu i to w każdym aspekcie. Przepych, klasyczna konwencja wystawienia i niepodważalny poziom muzyczny stawia niezwykle wysoką poprzeczkę w polskim tetrze operowym. I to już nie po raz pierwszy nasz wrocławski zespół operowy udowodnił, co potrafi. Pewnikiem jest, że każda kolejna premiera operowa staje się wydarzeniem.

„Opowieści” Hoffmanna to jedyna opera Offenbacha, mistrza operetki i muzycznych komedii. Pięcioczęściowe fantastyczne dzieło daje okazję do popisu możliwości śpiewaków i realizatorów. Szkoda tylko, że ów kompozytor nie zdążył ukończyć swojego najgenialniejszego dzieła nasączonego niezwykle popisowymi ariami i wspaniałą, nasączoną dramatyzmem i uczuciem muzyką. 

W maju ubiegłego roku Waldemar Zawodziński, który w „Opowieściach” Hoffmanna stworzył inscenizację, reżyserię i scenografię doprowadził do sukcesu Raju Utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Sam maestro obecny na premierze powiedział, że jest to najlepsza realizacja jego opery, jaka kiedykolwiek została wystawiona. Chyba sam Offenbach, gdyby żył, podobnie wypowiedziałby się o tej wspaniałej premierze. Absolutnie genialny Zawodziński w odczytaniu libretta, pomysłowy w rozwiązaniach scenograficznych i wybitny reżysersko nadał Opowieściom Hoffmanna niezwykle wyrafinowaną opowieść o trzech miłościach w życiu mężczyzny. Stworzył ich odrębne historie popisowo operując scenografią i rozwiązaniami scenicznymi. Wszystko było bardzo dobre. Pierwszy plan z drugim stały się widokową, pełną spójności i atrakcyjności mieszanką. A było doprawdy, na co patrzeć: okazały pałac w akcie II, sprytnie wplecione efekty specjalnie związane  
z przyjściem doktora Miracle, czy też kołyszące się po weneckich wodach okazałe gondole w III akcie.

Każde podniesienie kurtyny obfitowało we wrażenia wizualne i przeżycia duchowe. Oryginalne, pełne przepychu i bogactwa kostiumy pomysłowej Małgorzaty Słoniowskiej nadały Opowieściom Hoffmanna dużo kolorytu i wspaniale korespondowały z całością realizacji. Całości dopełnił ruch sceniczny Janiny Niesobskiej, która pomysłowo i oryginalnie wplotła do tej opery małe sceny baletu, mimo, że Offenbach w swojej partyturze takich nie przewidział. 

Realizacja należy do sukcesu z jeszcze jednego względu. Otóż we współczesnym teatrze operowym rzadko zdarza się obejrzeć tradycyjnie i dbając o detale spektakle. Są one wystawiane w minimalistyczny i oszczędny sposób, co nie zawsze jest dla opery najlepsze. W Operze Wrocławskiej jest wręcz przeciwnie. Przygotowane z niebywałym pietyzmem stroje, wyrazista scenografia nadają szlachetny charakter całości, czego wyrazem stały się oklaski publiczności po podniesieniu kurtyny w III akcie.  

W realizacji biorą udział prawie wszyscy soliści Opery i każdy z nich kreuje swoją postać w sposób wybitny. Trzy fenomenalne kobiety dają popis swych możliwości: zmysłowy i nieskazitelny śpiew Joanny Moskowicz w arcytrudnej arii koloraturowej lalki Olympii w akcie pierwszym, niezwykle ujmująca i dramatyczna w wyrazie Evgenija Kuzniecova i uwodząca głosem i aktorsko Ewa Cesin to perły tej premiery. Każda z nich stworzyła jakby swój odrębny spektakl prezentując wybitnie partie, jedne z najwspanialszych w światowej literaturze operowej. Gościnnie zaproszony do roli Hoffmanna Alexandru Bada, dość ograniczony aktorsko przez reżysera, zaprezentował się brawurowo. Widać było, że artysta świetnie czuje się w swojej roli. Wielkie brawa dla Mariusza Godlewskiego tym razem w dwóch rolach: owianego grozą doktora Miracle i tajemniczego Departutto. Na uwagę zasługuje także Anna Bernacka, jako Nicklausse ze swoim ciekawym i głębokim mezzosopranem

Ewa Michnik za pulpitem dyrygenckim i jako kierownik artystyczny spektaklu, po raz kolejny potwierdziła wysoki poziom artystycznych przedsięwzięć kierowanej przez siebie opery. Dawno nie słyszałem tak rewelacyjnie brzmiącej orkiestry. Dbałość o brzmieniowe niuanse, wyważona dynamika i rewelacyjnie grająca sekcja dęta – to zdarza się nieczęsto. Ponadto świetny intonacyjnie chór przygotowany przez Zygmunta Magierę – wszystko bezbłędnie, okazale i wspaniale!

Maciej Michałkowski
Dziennik Teatralny Wrocław
11 grudnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia