Brecht po brechotwsku

"Kaukaskie kredowe koło" - 40. Jeleniogórskie Spotkania Teatralne

Spektakl wieńczący Jeleniogórskie Spotkania Teatralne w sposób najbardziej widoczny odbiegał od pozostałych festiwalowych przedstawień. Zaprezentowana estetyka, charakterystyczna dla niemieckiego teatru - zdawałoby się bowiem, że wręcz obrazująca brechtowskie postulaty - nie zakorzeniła się na dłużej na polskim teatralnym gruncie.

„Kaukaskie kredowe koło” to ostatnie ukończone dzieło Brechta. Dramat ten bardzo rzadko adaptowany jest na scenę, choć zawiera niemal wszystkie elementy charakterystyczne dla niemieckiego twórcy. Tekst przypomina ludową opowiastkę, z rubasznym humorem, opowieścią drogi i nieodzownym dla Brechta moralizatorskim wydźwiękiem. Dobro, po ciężkich życiowych potyczkach, zwycięża, zło zostaje ukarane, wojna – pokazana „od wewnątrz” – skrytykowana jako niemoralna i deprawująca. Wszystko to zdawałoby się oczywiste i zmierzające ku jasnemu, moralizatorskiemu końcu, lecz w spektaklu liczy się sama opowieść. Wciągająca, zabawna, po brechtowsku przerysowana, lecz równocześnie fascynująca. Z ogromną przyjemnością ogląda się przedstawienie Retzlaffa, lecz trzeba mu zarzucić przeciągnięcie go ponad miarę. Spektakl jest przegadany – jak sam Brecht, z nieustannymi songami, nieraz posuwającymi akcję do przodu, nieraz stanowiącymi rodzaj komentarza. Z ponad czterogodzinnego przedstawienia można by jednak spokojnie jego część usunąć, aby stał się bardziej spójny, zwarty, pozostał ciągłą, hipnotyzującą opowieścią. Reżyser jednak – trzeba przyznać, że błyskotliwie, zabawnie i rzetelnie – wygrał każdy wątek, nawet ten najbardziej poboczny i dla rozwoju sytuacji nieistotny, sprawiając, że opowieść traci na wartkości. Motywy marginalne zaburzają główny linearny rozwój sytuacji. Choć z drugiej strony – odpuścić sobie piekielnie zabawną, świetnie zagraną i zainscenizowaną, lecz długą opowieść sędziego? Czasem warto zrezygnować nawet z zadowalających scenicznych rozwiązań, na cześć koherentnego i żywego dzieła.

Grusza pracuje jako służąca żony księcia. Gdy wojenna rewolta w kraju sprawia, że porzucony zostaje jej syn – malutki Misza, Grusza postanawia wziąć go pod swoją opiekę. Ucieka z niemowlakiem przez całą Gruzję przed żądającymi zemsty żołnierzami, chowa się w domu brata, narzeczonego posyła na wojnę, bierze fikcyjny – w jej mniemaniu – ślub, po czym pozostaje jej walczyć o legitymację prawną dziecka. Historia jest więc prostolinijna, przypominająca ludową opowiastkę, lecz sedno tkwi w jej zainscenizowaniu. Tak, jak zrobił to Retzlaff, wyobrażam sobie teatr samego Brechta. Reżyser niemal wszystkie jego artystyczne postulaty wcielił w życie, dostarczając widzom niemałej porcji rozrywki i dydaktycznego morału. Na ścianach znajdują się rysunki, przypominające obrazy Grosza z inscenizacji Piscatora, przy którym Brecht uczył się reżyserskiego fachu. Każda z licznych scen kończy się wyciemnieniem, które w dobitny sposób naznacza upływ czasu, ale i konkretyzuje miejsce, w których się rozgrywa – teatr. Podobne zadanie spełnia wypisanie tytułów rozdziału przed kolejną sceną. To rozwiązania, które postulował i uskuteczniał sam Brecht. Podobnie jak liczne songi, grane i śpiewane przez stale na scenie obecny trzyosobowy zespół oraz „występy” kolejnych postaci przed widzami. Usprawiedliwienie motywów postępowania, zarysowanie fabularnego tła czy przedstawienie postaci odbywa się tu wprost do widza. Żadnej psychologii, żadnej identyfikacji, żadnej czwartej ściany.

„Kaukaskie kredowe koło” to esencja brechtowskiego teatru. Czy da się w ogóle grać Brechta w zupełnie odmienny sposób? Z pozytywnym skutkiem na scenie pokazał to choćby Marek Fiedor. Inscenizacja Retzlaffa pokazuje jednak, że ta formuła się jeszcze nie wyczerpała, że wciąż może sprawiać dużo radości, być nośnikiem uniwersalnych prawd i w sposób nachalny – acz zabawny i przyjemny – narzucać się widzowi w swym moralizatorstwie. Rewelacyjnemu aktorsko przedstawieniu przydałoby się jednak trochę ograniczeń i samodyscypliny, tak by opowiadana historia była spójna, bardziej żywa i wartka. Choć być może przemawia przeze mnie widz, chcący albo emocjonalnego zaangażowania, albo bardziej skrajnej postmodernistycznej formy…

Teatr Radebeul, Niemcy - Bertolt Brecht KAUKASKIE KREDOWE KOŁO - Muz. Paul Dessau - Insc. Arne Retzlaff

Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny
5 października 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...