Brutalnie o prawdzie

"Versus" - reż. Jędrzej Piaskowski - Teatr Nowy w Poznaniu

Wystawienie sztuki Rodrigo Garcii to gest mający najwyraźniej oczyścić sumienie Poznania po skandalu wokół "Golgoty Picnic" tego samego artysty. Gest dodatkowo szlachetny, bo odpowiadający na potrzeby gnębionych wyrzutami mieszkańców Poznania, którzy wybrali Jędrzeja Piaskowskiego na zwycięzcę Sceny Debiutów w Teatrze Nowym. Gest buntowniczy, gest radykalny i wreszcie gest zupełnie pusty.

"Versus" to dramat o upadku społeczeństwa i upadku sztuki. Historia jest prosta: do rozbitej rodziny po latach powraca umierający ojciec, co prowadzi do odkrycia tajemnic o wyrządzanych w tym domu krzywdach. Okrucieństwo człowieka wobec ludzi, zwierząt, natury jest jednak zbyt wielkie, by mogła je pomieścić sztuka. Ładny, estetyczny teatr nie jest w stanie podjąć żadnej sensownej interwencji, pozostaje pustą gadaniną. Ta bezsilność sprawia, że aktorzy wychodzą, wypadają z ról, poddają się, obnażają mechanizmy działania sceny.

Odpowiedzią na brzydki, okrutny świat staje się zatem brzydki, okrutny teatr. "Versus" jest spektaklem, który atakuje widza - dźwiękiem, światłem, obrazem, a wreszcie swoją niezgrabnością. Bombarduje przemocą, którą trudno znieść i nie daje niczego na pocieszenie. Ma być prawdziwie, ma boleć - nie zasłużyliśmy na przyjemne doświadczenia estetyczne, skoro inny człowiek lub zwierzę właśnie umiera. Z naszej winy, z powodu własnej bezsilności.

Obraz zbudowany przez Piaskowskiego jednak zawodzi. Prawdopodobnie było to moje najmniej przyjemne doświadczenie teatralne, ale wcale nie z powodu poczucia winy za cywilizacyjny upadek. Było mi szkoda Antoniny Choroszy w roli matki, którą zapamiętam głównie jako stek przekleństw. Szkoda Pawła Hadyńskiego, który jako ojciec zmuszony był wygłaszać patetyczne kwestie w próżnię. Nikodema Kasprowicza - syna - szkoda mi najmniej, a to przecież on został najbardziej skrzywdzony. Dlaczego? Aktorzy dostali trudne zadanie zbudowania poczucia realności, ale nie sposób było im w tę prawdziwość uwierzyć. Jak tu zresztą w obliczu tych wszystkich krzywd współczuć aktorom i sztuce?

Zderzenie sztuki z prawdą jest trudne, bo ta pierwsza ubiera drugą w pewną opowieść. Jednak stawiany przez ten spektakl zarzut bezsilności sztuki jest niesłuszny. Doskonale poradzi sobie z brzydkim światem, jeśli wybierze inne środki i emocje. Okrutną prawdę znajdziemy na ulicy i na ekranach telewizorów, a w teatrze nie szukamy jej wcale nie dlatego, że odwracamy się od okrutnego świata. Powtórzenie tych samych obrazów to nie gest interwencyjny, lecz pusty. Wierzę, że w teatrze da się prawdę obudować bardziej przekonującą narracją. Przecież o rzeczywistość, do której poczujemy obrzydzenie, prawdopodobnie nikomu nie będzie się chciało walczyć.

Anna Rogulska
kultura.poznan.pl
23 października 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...