Burzliwe oblicze Szekspira

"Burza" - reż. Philip Parr i Brian Abbot - 13. Festiwal Szekspirowski w Gdańsku

Pokaz "Burzy", powstałej z połączenia sił dwóch brytyjskich grup aktorskich Parrabbola i Lightwork, to wydarzenie niezwykłe. Zwieńczenie tygodniowych warsztatów, dni pełnych prób, przygotować, pomysłów i zmian. Świadoma zabawa w teatr, manipulacja konwencjami i swoisty eksperyment.

Twórcy widowiska Philip Parr i Brian Abbot przyznają, że lwia część finalnego kształtu ich pracy zrodziła się z przypadku, aktorskich improwizacji w czasie przygotowań. Co więcej, była to paca nie tyle z aktorami, co z multimediami. Umiejętnie wykorzystano sprzęty nowoczesnej technologii i w ich kontekście ukazano wydarzenia inspirowane jedną z ostatnich sztuk Stratfordczyka. Zabawa konwencją i mediami, rozumianymi jako światło, dźwięk, przestrzeń sceniczna, a przede wszystkim obraz, to próba poszerzenia percepcji widza i wzmożenie siły oddziaływania słowa.

Ekrany telewizyjne w przestrzeni teatralnej przestały już dziwić. Obecnie jedynie ciekawią i stwarzają atmosferę balansowania na krawędzi filmu i sztuki scenicznej, przekraczania kolejnych granic, nie zawsze uzasadnionego, często wręcz nachalnego urozmaicania teatralnej formuły. Projekt angielskich grup poza wykorzystaniem nagrań filmowych i zdjęć prezentowanych na trzech różnych rozmiarów monitorach, wprowadza na scenę kamery i motyw bezpośredniej rejestracji przedstawianej rzeczywistości. W efekcie powstaje świat skompilowany z kilku nakładających się na siebie realności, atmosfera inwigilacji, tajemniczy powiew dualizmu tego, co tu i teraz, a jednocześnie tam i potem.

W skrócie jest to przestrzeń idealna do rozegrania dzieła z pogranicza komedii, romansu i scence fiction. Do przedstawienia szekspirowskiej „Burzy”, sztuki o samej sztuce, pełnej oparów magicznego dymu i niewinnych, groteskowych intryg. Tak też wkraczamy w realia wykreowane przez Prospero, parającego się białą magią, którą w tej realizacji zastępuje, a raczej oddaje, technologia. Prospero podsłuchuje, śledzi, podgląda. Wyspa, na której zamieszkał zamieniona została w jego osobisty gabinet monitoringu. Wraz z nim obserwujemy i jesteśmy obserwowani. Podążamy wzrokiem raz za postaciami, raz za ich niematerialnymi odbiciami. Decyzja, na co i w którym momencie skierować swoją uwagę należy do nas i to przede wszystkim przemawia za teatralnością tego iście interaktywnego i multimedialnego widowiska.

Rozmieszczenie mikrofonów i głośników w różnych miejscach sceny oraz manipulacja dźwiękiem w interesujący sposób rozszerza obszar przedstawienia, dodatkowo nadając mu charakter zaskoczenia, ulotności i niekiedy niepokoju. Kwestie postaci docierają do nas niekoniecznie z miejsca, w którym ową postać widzimy, czasem raczej z jej ekranowego odbicia, bądź pogrążonego w ciemnościach zakątka sceny. Rozproszono więc nie tylko naszą recepcję wzrokową, ale i słuchową. Stworzono szaleńczy pościg zmysłów za zazębiającymi się bodźcami.

„Burza” Parabboli i Lightworks to przedsięwzięcie szczególnie wymagające aktorsko. Oto trzeba grać na równi z całą otaczającą technologią, na równi, albo raczej poniżej, bo to owym sprzętom, kamerom wideo podporządkowane są niemal wszystkie kreacje. Cała rzeczywistość stworzona jest za pomocą różnych przycisków, reflektorów i kabelków i to one zdają się być prawdziwymi gospodarzami sceny. Do tego dochodzi jedno z największych wyzwań stojących przed artystą – wcielanie się w kilka postaci jednocześnie. Owo jednocześnie pod koniec spektaklu przybiera dosłownego znaczenia. Wtedy to równocześnie na scenie podziwiamy zakochanych, Mirandę i Ferdynanda, wraz z ich drugimi wcieleniami scenicznymi. Sytuacja kontrolowana jest przez czujne oko kamery, który to zabieg pozwala nam zrozumieć dwoistość przedstawianych treści.

Cały stworzony dla nas świat rządzi się nadnaturalnymi prawami, epatuje estetyką wielopłaszczyznowości, zachwyca i niepokoi. Najbardziej charakterystyczną kreacją zdaje się być, wypełniający polecenia Prospera, duch Ariel, grany przez jedynego ciemnoskórego członka zespołu. Jego twarz pulsuje na jednym z ekranów, rozpływa się, zamazuje, a cień sylwetki porusza się na białej kotarze. Raz jest, raz go nie ma. Podobnie jest z Kalibanem, którego bądź to oglądamy targającego gałęzie, drewno przez scenę, bądź to jedynie podglądamy w zwielokrotnionych kadrach na dużym monitorze.

Philip Parr i Brian Abbot wraz z piątką swoich aktorów stworzyli dla nas świat iście niezwykły. Stworzyli rzeczywistość, w której teraźniejszość miesza się z przeszłością, realność z fikcją, prawda z urojeniem. Wreszcie, skomponowali dzieło zaskakujące, łączące domenę technologii i słowa. Prawdziwą burzę na szekspirowskich zarzewiach.

Kamila Kapiszka
Gazeta Festiwalowa 3/09
4 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia