Butoh jest dla mnie ono o poszukiwaniu autentyczności

rozmowa z Olą Capiga-Łochowicz

Butoh w teatrze KTO. Ola Capiga-Łochowicz opowiada o butoh i swoich warsztatach z aktorami.

Czy mogłabyś powiedzieć co to jest butoh i czym jest ono dla Ciebie?

Jestem z tej szkoły, która nie uznaje definiowania butoh. Twórca butoh - Hijikata, mawiał, że definiując butoh zabija się jego ducha. Współczesne butoh jest zupełnie inne od butoh Hijikaty czy Kazuo Ohno. Według niektórych butoh umarło wraz ze śmiercią Hijikaty i dziś mówi się o post butoh albo o jego odłamie.
Łatwiej jest mi powiedzieć czym dla mnie jest butoh – jest ono o poszukiwaniu autentyczności, szukaniu w sobie tych punktów, w których zaczyna się ruch, zalążka który go tworzy. Jestem ze szkoły, która twierdzi, że butoh nie jest ekspresją, co oznacza, że najpierw ruch rodzi się w ciele, a taniec, z którym wychodzi na zewnątrz, stanowi tutaj dopiero drugi krok. Dla mnie ważny jest właśnie ten pierwszy krok, ważne jest żeby zauważyć co tworzy ten zalążek – emocja, temat, skojarzenie, światło. To wszystko w różnych momentach, zmieszane w środku, wyzwala impuls z którego później powstaje taniec. Dla mnie podstawą butoh jest gotowość na to, żeby szukać, a jak się już znajdzie, żeby się temu przyjrzeć. Dlatego myślę, że butoh nie jest dla wszystkich, bo nie wszyscy mają potrzebę szukania. Są osoby, które już znalazły i nie chcą dalej poszukiwać, a są i takie które się boją, bo nie chcą dotykać trudnych miejsc.

Jak powstało butoh i jakie były jego pierwsze założenia?

Butoh powstało w latach 50tych XX wieku w Japonii. Hijikata mówił, że jest to jego wyraz buntu wobec wszystkich innych form tańca, ale była to też odpowiedź na czasy w jakich żył – czasy powojennej Japonii. Państwo było wówczas w kryzysie, Cesarz przestał być Bogiem, przez co wszystko się przewartościowało, był to okres dezorientacji i chaosu. Hijikata pochodził z prowincji, początkowo uczył się tańca ekspresjonistycznego, ale to odrzucił i rozpoczął poszukiwania tańca dla siebie. Próbował jazzu, flamenco, a następnie przeniósł się do Tokio, gdzie pomimo że odnosi sukcesy w tańcu, został odrzucony przez środowisko ze względu na swoje pochodzenie. Zdecydował się on stworzyć taką formę ruchu, która będzie dla każdego ciała, taniec, który będzie prawdziwy dla każdego. Chciał on podejmować w tańcu tematy tabu – homoseksualizm, śmierć, kalectwo, kobiecość i tańczyć z tego co w ciele jest kryzysem, z tego co ciemne, co jest pod spodem – z emocji, które znajdują się bardzo głęboko. Ten brutalizm był wówczas czymś zupełnie nowym. Hijikata podkreślał także, że butoh to nie jest taniec mistrzów, chociaż sam stał się mistrzem. Mówił on także o tym, że butoh nie jest przeznaczone na pokaz, tzn. jest to taniec dla osoby, która tańczy, wykonuje go ona dla siebie, a wszystko co dzieje się wokół to „świadek”. On nie używa tego sformułowania, ale wydaje mi się, że jest ono właściwe. Ja bardzo za tym idę, każda improwizacja, którą tańczę, odbywa się przy udziale publiczność, która jest świadkiem, ma przywilej oglądania. Prowadząc warsztaty uważam, że jestem świadkiem i że mam przywilej, że mogę patrzeć, a nie oceniać czy ruch jest dobry czy zły. Podejście mistrzów, nauczycieli do tego tematu jest bardzo różne, podobnie przy robieniu spektakli – są tacy, którzy tylko improwizują i tacy co mają wszystko obliczone do najmniejszego elementu.

Czy butoh jest głęboko zakorzenione w kulturze japońskiej?

Nie ma jednolitego butoh, więc jest to kolejne pytanie na które trudno jest odpowiedzieć. To co mogę zrobić to powołać się na Hijikatę, który mówił że butoh nie jest religijne, nie jest polityczne, ani filozoficzne, że po prostu nie ma izmów. Butoh jest czymś co rodzi się w środku, jakąś prawdą o tobie. Z drugiej strony Hijikata żył w takiej, a nie innej kulturze i w którymś momencie zaczął z niej czerpać, chociaż początkowo bardzo się od tego odżegnywał. Podkreślał on jednocześnie, że butoh jest czymś co nie przynależy do żadnej społeczności, ani narodowości, oznacza to że Anglik będzie miał swoje butoh, Francuz swoje, a on ma swoje i wydaje mi się że coś w tym musi być, bo Hijikata nigdy nie był za granicą, a dziś butoh jest w każdej części świata.
Ja jestem daleka od tego, żeby nawiązywać w swojej pracy do tematów japońskich. Dla mnie bardzo liczy się właśnie ta uniwersalność, ale podejście do tej kwestii jest różne.

Jaka była Twoja droga, kiedy zainteresowałaś się butoh?

Zaczęłam od tego, że byłam tłumaczem na Konfrontacjach Teatralnych w Lublinie i tam opiekowałam się tancerzem butoh – Atsushim Takeouchim. Był to pierwszy tancerz, którego poznałam osobiście. Potem okazało się, że do Krakowa przeprowadziła się Joan Laage – tancerka amerykańska, która była uczennicą Yoko Ashikawy (najważniejszej uczenicy i partnerki Hijikaty) i uczyłam się u niej. Potem poznałam butoh od strony teoretycznej - pisząc pracę na jego temat, a następnie pojechałam do Sapporo, gdzie przez pół roku studiowałam butoh pod okiem Mority Itto. Następnie napisałam książkę o genezie butoh.

Dużo jest miejsc w Polsce w których można uczyć się butoh?

Uczyć to nie jest adekwatne słowo, można dotknąć butoh, studiować, żeby je zgłębić. Są osoby, które prowadzą takie warsztaty w różnych miejscach w Polsce. W Gdańsku istnieje Teatr Amareya, który założyły trzy dziewczyny - Kasia Pastuszak, Ola Śliwińska i Agnieszka Kamińska. Mają one studio w którym prowadzą warsztaty i przygotowują spektakle. We Wrocławiu jest Irena Lipińska, Sylwia Hanff prowadzi zajęcia w Warszawie, a w Krakowie Krzysiek Jeżak. Jest jeszcze kilka osób, które zajmują się tym tematem naukowo.

Obecnie prowadzisz zajęcia warsztatowe dla aktorów KTO, w czym butoh może być pomocne aktorom?

Butoh pozwala na poznanie różnych warstw w sobie, dlatego że działa na poziomie ciała, umysłu (emocji, uczuć, duszy). Nie da się tych rzeczy oddzielić i jest to założenie butoh. W oparciu o to założenie jedności psycho-fizycznej człowieka butoh nie tylko bada jak umysł wpływa na ruch, ale także zgłębia wpływ w kierunku odwrotnym od ciała do umysłu. To ważne by być świadomym, jak emocje, przeżycia odkładają się w ciele i w nim zapisują.
Nie jestem aktorką, ale wydaje mi się, że są pewne tematy i emocje, których można dotknąć w ruchu i potem tak zapisać je w ciele, że za jakiś czas można do nich sięgnąć i z nich grać. Myślę, że butoh daje możliwość doświadczania różnych miejsc w sobie, których można doświadczać także w innych formach – tańcu współczesnym itd., ale w inny sposób, bo tu cały czas jest podkreślanie jedności ciała i umysłu. Butoh daje okazję, żeby na tych bardzo różnych poziomach poznawać siebie, żeby się skonfrontować z sobą samym. Dzięki temu można zauważyć w jakie rejony nie chce się wchodzić i stać się świadomym tego, czego nie chce się dotykać, co należy wyłącznie do mnie. Butoh jest bardzo intymne, bo rozgrywa się w przestrzeni w tobie, a im więcej wiemy o sobie i bardziej się znamy, tym mniejszą krzywdę możemy sobie zrobić.

(-)
teatrkto.blogspot.com
3 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...