By stworzyć duet, który zaistnieje

Duety nieistniejące - reż. zespół - Teatr Dada von Bzdülöw

Ona i On. Kobieta i mężczyzna oraz ich flanerie, wieczna, pełna pikanterii włóczęga. Powtarzające się motywy, przez lata powielane scenariusze, kłótnie, pretensje, kąsania. Wciąż ten sam schemat. Tu, na tej ciemnej scenie bardzo jasny. Dwoje kochanków i opłakany kres ich miłości. Rozstanie

Mamy piruety sprzeczek, kroki wzajemnego znudzenia, puste spojrzenia. Widzimy, jak nogi tych dwojga idą na udry, jak ich ręce walczą, jak skaczą sobie do oczu, jak żrą się z bólu chore z nienawiści ciała. Jak między uderzeniami pełnej emocji muzyki (Mikołaj Trzaska) następuje głucha cisza cichych dni.

Najnowszemu spektaklowi Teatru Dada von Bzdülöw przyświeca tekst Jeana Baudrillarda "Dlaczego wszystko jeszcze nie zniknęło": "Można by zatem sądzić, iż wszystko, co znika, nawet po swym zniknięciu wiedzie jakiś potajemny żywot pośmiertny, wywierając na wszystko, co pozostaje, pewien utajony wpływ. Wszystko bowiem, co znika, przenika do naszego życia w minimalnych dawkach, częstokroć o wiele bardziej dla nas groźnych, aniżeli panujące nad nami moce". Znikasz z mojego życia, ale mimo to niezmiennie w nim tkwisz. W każdym geście, w każdym ruchu, który powielam beznamiętnie. W słowach, które powtarzam z pasją, choć przecież niewiele znaczą. Niczego nie zmienią, nas nie przywrócą. Boli mnie ta samotność, ale nie chcę być z tobą. Zaczepiam cię, ale nienawidzę.

Chcę z tobą być, ale nie chcę. Lepiej już to grać, niż o tym mówić - słyszymy z głośnika.

Mamy zatem dwoje kochanków (w sensualnym, intrygującym duecie Katarzyna Chmielewska i Leszek Bzdyl), a w tle potoki słów. Te wyświetlane na telebimie to ich spowiedź, żałosne wyznanie (coś jak slogany z babskich plotek, wycinki z bulwarowej prasy czy zwierzenia z kozetki u psychologa). Mówią nam o tym, dlaczego tych dwoje się rozstało, co ich bolało, czego nie mogli w sobie znieść ("kiedy chrapie, mogłabym poderżnąć mu gardło", "pragnęliśmy wyjść z siebie, stać się obcymi dla samych siebie"). Słowa płynące z głośnika - to monolog mężczyzny, który idąc ulicą, opowiada komuś przez telefon komórkowy pełną zawirowań historię tych dwojga.

Tak więc Ona i On. Niby duet, a każde jest tu z osobna. A zatem duet, który nie istnieje (każdy przedstawia tu własną historię, swój punkt widzenia, każdy litościwie argumentuje, żali się). A my mimowolnie uczestniczymy w tym przedstawieniu. W myślach bezwiednie przemykają nam sceny rozstań słynnych filmowych bohaterów, głośne kłótnie sąsiadów... - "wszystko co znika, przenika". Coś w tym jest.

Przejmujący finał. Obnażenie ciał - jako oczyszczenie? Być może symbol nie tylko odwagi i piękna, ale prawdy i miłości? Szczerości i otwartości na siebie? Może powrotu do dzieciństwa, do początku, do czasu, gdy wszystko się zaczęło? Może to jedyna droga do bycia razem? Jedyna, by wybaczyć i wrócić do siebie? Wreszcie zamiana ról. Ruszają do walca odmienieni, taka próba bycia przeciwnikiem. On w czarnej, niezgrabnej sukience, ona w kobiecym garniturze - nie rezygnując do końca z siebie, poświęcają część siebie, by stworzyć duet, który zaistnieje.

Gabriela Pewińska
POLSKA Dziennik Bałtycki
11 października 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia