Być aktorem... (3)

"Świat jest teatrem, aktorami - ludzie..."

Obserwując rozwój sztuk pokrewnych teatrowi, a raczej wchodzących z nim w twórczą syntezę, nie trudno zauważyć, że sztuki plastyczne, muzyka czy balet daleko odbiegły od swych teatralnych cór : scenografii, muzyki teatralnej czy scenicznego ruchu. W tym wszystkim sztuka aktora, będąca najważniejszą składową teatru, plasuje się na szarym końcu ewolucyjnego rozwoju.

Cóż z tego, że teatr miał swoją Wielką Reformę, skoro zakwestionowała ona dominację aktora, podporządkowała go „nadrzędnej idei spektaklu”, a przede wszystkim wykreowała wszechmocnego inscenizatora, który w dosyć samolubny sposób ogranicza po dziś dzień twórczą inwencję aktora i odbierając mu inicjatywę, czyni go leniwym. Cóż z tego, że pojawił się Antonin Artaud, skoro zabrał aktorowi psychologię i słowo, dając w zamian metafizyczny postulat „rytualnej anarchii” i „swobodnie pojętego okrucieństwa” w para-transowych działaniach. Cóż z tego, że Charles Dullin, zakładając szkołę aktorską, przymusza Cóżaktora do odkrywania własnych środków ekspresji poprzez improwizację i ćwiczenia oparte na doznaniach pięciu zmysłów, skoro odwoływanie się wyłącznie do intuicji i instynktu czyniło go zupełnie bezradnym przy interpretacji postaci dramatu.

Cóż z tego, że Konstanty Stanisławski wiele uczynił, aby ożywić sztukę aktorską „prawdą wewnętrznych przeżyć”, skoro programowo stawiał postać literacką ponad osobowością aktora-twórcy i postulował, aby ten każdorazowo uzgadniał psychologiczną „prawdę” literackiej postaci ze swoją wewnętrzną prawdą, odmawiając mu  tym samym prawa do własnej wyobraźni i temperamentu. Cóż z tego, że Wsiewołod Meyerhold poprzez swoją teorię i praktykę „biomechaniki” w sposób niemal akrobatyczny wciąga całe ciało aktora w proces sceniczny, skoro gesty są dla niego ważniejsze od słów, a uczucia zastępują…skoki / w sztuce „Las” Ostrowskiego /. Cóż z tego, że Bertolt Brecht, ze swoją formułą teatru epickiego, uwolnił aktora od utożsamiania się z postacią i od prawdziwego przeżywania, skoro uczynił go prezenterem i politycznym komentatorem zdarzeń, rozluźniając jego kontakt ze scenicznym partnerem na rzecz dialogu z indoktrynowaną po marksistowsku widownią. Cóż z tego, że Jerzy Grotowski, mieszając Artauda, Stanisławskiego i teatr Dalekiego Wschodu, czyni aktorstwo aktem natury biologiczno-duchowej i odnajdywaniem w sobie „ekspresji spontanicznej ujętej w strukturę”, skoro poza sprawnością i klasztorną determinacją nie udało się „dojść do metafizyki poprzez technikę aktora”.

Cóż z tego, że Tadeusz Kantor wymyślił „bio-obiekt”, jako ilustrację uprzedmiotowienia psychiki aktora,”zrośniętego” z przedmiotami, pozbawiając go możliwości grania, skoro zdał się na jego nieciekawą i amatorską prywatność, bezradną poza reżyserską rzeczywistością atrap…

Cóż z tego, że…

Józef Jasielski
Dla Dziennika Teatralnego
21 lipca 2009
Portrety
Józef Jasielski

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...