Być albo nie być w krainie swojej wyobraźni

„Alicja w Krainie Czarów" - aut. Lewis Carroll - reż. Jakub Roszkowski - Teatr Andersena w Lublinie

8 października w Teatrze im. H. Ch. Andersena w Lublinie odbyła się premiera spektaklu „Alicja w Krainie Czarów". Na scenie dominowała czerń i biel w bardzo silnym kontraście adekwatnym do uczuć, jakie targały Alicją. Jakub Roszkowski w sposób oryginalny zdecydował się na teatr światła i cienia jako celowy środek przekazu, w którym najistotniejsza stała się wyobraźnia i to ją uczynił tematem, nad którym w swojej wrażliwości artystycznej pracowali aktorzy. Efektem końcowym stał się oryginalny w formie i treści spektakl, pobudzający do myślenia nad swoim własnym „ja" w swoim umyśle i w swojej wyobraźni.

Reżyser słusznie odszedł od dosłowności, aby w ten sposób uniknąć banalności. Nie ma realistycznej króliczej norki, jest za to wir czarnej spirali seansu hipnotycznego, w który zostaje wciągnięta Alicja (w tej roli Kinga Matusiak-Lasecka), walcząc ze swoim lękiem i brakiem wiary w siebie. Wszystko tworzy się jakby w kontekście jej przeżyć wewnętrznych i odczuć wizualnych, które pozwalają na to, aby spojrzeć głębiej w siebie.

Na ekranie rysują się czarne linie, w umyśle widza i Alicji kreuje się obraz jako swoista metafora ograniczeń, których nie można przekroczyć. Drzwi są zbyt duże, klucz jest za wysoko tak, jak problemy są zbyt ogromne, przerastające nasze możliwości. Pomocą może okazać się magiczny napój, który jak ciepłe słowo od kochającej osoby może z narastających lęków uczynić tylko dobro i to wszystko pomniejszyć do stosownych rozmiarów. Gdy się czegoś boimy i coś nas przerasta, tkwimy w jednym miejscu i jak Alicja nie mieścimy się w swoich celach i pragnieniach. Szukamy klucza do rozwiązania problemu, po ten klucz jednak możemy dopiero sięgnąć, gdy cień strachu zmniejszy się i stanie się czymś normalnym obok nas.

W swoim spektaklu Jakub Roszkowski postawił na studium emocji, które – od łez poprzez śmiech, a nawet złość – pozwalają każdemu – czy to młodemu widzowi, czy też jego rodzicowi – zobaczyć także siebie i swoje emocje w trudnych chwilach naszego życia.

Środki wyrazu - światło i cień, wymagające ogromnej precyzji i koordynacji pracy zarówno choreografa (Urszula Parol), scenografa (Marcin Chlenda), jak i aktorów (Konrad Biel, Piotr Bublewicz, Jacek Dragun, Roma Drozdówna, Daniel Lasecki, Kinga Matusiak-Lasecka, Bartosz Siwek, Łukasz Staniewski, Wioletta Tomica), osiągnęły perfekcję, przenosząc widza w surrealistyczną krainę wyobraźni i zmysłów Alicji.

Animacje wideo daleko odbiegają od utartych w pamięci książkowych schematów o krainie czarów Alicji. Nie ma dosłowności ani infantylnych kostiumów. Alicja jest ubrana współcześnie, mogłaby się z nią utożsamiać każda zbuntowana nastolatka, która szuka klucza do właściwych drzwi, aby poznać swoje wnętrze i lepiej zrozumieć swoje emocje. Sposób gry Kingi Matusiak- Laseckiej jest bardzo ekspresyjny - jak osoby zmagającej się z wewnętrznym napięciem, tak silnym, że wszystko staje się zbyt ogromne, a za chwile zbyt małe; a w tym wszystkim jest ogromne pragnienie bycia optymalną, normalną każdego dnia.

Czym jest tak naprawdę historia o Alicji w Krainie Czarów? Dla dzieci na pewno jest opowieścią pełną magii i wzruszeń, dla dorosłych opowieścią o niezwykłej krainie, jakim jest umysł pełen wyobraźni. Wyobraźni tej dobrej, pobudzającej do kreatywnego działania, ale też i tej złej, pomniejszającej nasze możliwości, czyniącej nas kimś małym, niewidocznym wśród kłączy i roślin trudu życia. Alicja mimo wszystko się nie poddaje, idzie cały czas naprzód, otwierając się na ludzi, których spotyka i pomimo ich ogromnej dziwności nawiązuje z nimi dialog, dając przyjaźń i poczucie bezpieczeństwa. Trudna konfrontacja z Czerwoną Królową pozwala jej nabrać pewności siebie i stać się potrzebną dla innych. Ciągła gonitwa myśli, zobrazowana poprzez intensywny bieg nadaje dynamiki całemu spektaklowi. Zmiana bycia wielkim na bycie małym to jak ciągły proces własnego rozwoju, by stać się ostatecznie tym, kim naprawdę pragniemy być - szczęśliwą Alicją o optymalnych rozmiarach swoich trosk i kłopotów.

Muzyka opracowana przez Dominika Strycharskiego dopełnia całości, jeszcze bardziej akcentując dynamikę psychiki ludzkiej jako miejsca ciągłej przemiany. Podwieczorek u Kapelusznika zmienia u Alicji poczucie czasu. Odrealnione kształty stają się metaforą odrealnionego spojrzenia na rzeczywistość, która przez swoje lęki i fobie nie może mieć wymarzonego, normalnego rozmiaru. Pod wpływem lęku pragniemy zmieniać coś zupełnie nie potrzebnie, tak jak szóstka i dziewiątka, przemalowując białe róże na czerwono, aby tylko nie wzbudzić czyjegoś gniewu.

Jakub Roszkowski nie unika trudnego tematu agresji, z jaką współczesny młody widz spotyka się w życiu, czy to wirtualnym, czy realnym. Wspomniana szóstka i dziewiątka są jak czarne postacie na strzelnicy, w które wymierzony jest bezsensowny atak. Bez nienawiści do Czerwonej Królowej - synonimu chłodu i bezwzględności z jakimi musi uporać się Alicja, aby w końcu wyjść ze swojej krainy lęków i wątpliwości, łatwiej jest wszystko pokonać. Kiedy odważnie Alicja w sądzie wyjaśnia sprawę skradzionych ciastek, pokonuje swój strach i dzięki temu może wrócić do rzeczywistości. Alicja wypowiada końcowe ważne zdanie, „..że na to wszystko jest już za duża". Po prostu nie boi się już rzeczy, które tak naprawdę nie są aż tak ogromne, jak to sobie wyobrażamy.

Silny kontrast między jej barwną postacią w tęczowych kolorach a czarno-białym tłem daje do myślenia, że wyobrażenia nie zawsze są takie jak w rzeczywistości, a jakie są? Wystarczy im się lepiej przyjrzeć, wychodząc wszystkiemu naprzeciw odważnie, bez chęci ponownego schowania się do króliczej nory.

Dorota Pogorzelska
Dziennik Teatralny Lublin
20 października 2022
Portrety
Jakub Roszkowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia