Był chaos, jest taniec
"Stworzenie świata" - reż: /chor. Uwe Scholz - Teatr Wielki w PoznaniuPremiera "Stworzenia świata" to także zapowiedź powstania nowego zespołu w poznańskim Teatrze Wielkim.
Nowy rok dobrze się rozpoczął, przynajmniej dla baletu. W Poznaniu pod nowym kierownictwem Jacka Przybyłowicza zaczyna się kształtować zespół z ambicjami, być może niebawem będzie chciał konkurować z powstałym w Warszawie Polskim Baletem Narodowym Krzysztofa Pastora. Po długim okresie całkowitej stagnacji ta sztuka zaczyna nareszcie odżywać. Jacek Przybyłowicz jest zdolnym choreografem, ale na razie zajął się organizowaniem pracy zespołu. Kadencję rozpoczął ambitnie: od premiery najsłynniejszego spektaklu Uwe Scholza - "Stworzenie świata". Nazwisko niemieckiego choreografa, zmarłego w 2004 r. w wieku niespełna 46 lat, niewiele mówi polskim widzom, a przecież to jeden z wielkich artystów ostatniego półwiecza. Scholz był dzieckiem szczęścia i postacią tragiczną. Miał 26 lat, gdy jako najmłodszy szef baletu w Europie objął zespół w Zurychu, od 1991 r. do śmierci kierował Leipziger Ballett, pracował też w całej Europie, choć zmagał się z depresjami i chorobą alkoholową. W jego choreografiach jest spokój, ład i wysublimowane piękno, nadające starej klasyce współczesny kształt. Dla polskiej publiczności, kojarzącej klasyczny balet wyłącznie z bajkami o łabędziach, Dziadku do Orzechów czy Śpiącej Królewnie, "Stworzenie świata" Scholza może wydać się zaskakujące. On nie opowiadał historii, był choreografem abstrakcjonistą. Wykorzystując oratorium Haydna "Stworzenie świata", nie przedstawił sześciu dni Boskiej pracy. Kiedy Haydn opisuje muzyką chaos wszechświata, my oglądamy ćwiczących tancerzy. Kolejne numery oratorium stają się kanwą do popisów solowych, duetów i scen zbiorowych. Każdy epizod jest zamkniętą całością, wszystkie mają harmonijną doskonałość w komponowaniu obrazów z pojedynczych gestów i ruchów. Ten choreograficzny styl wymaga perfekcyjnego wykonawstwa i znakomitego partnerstwa muzycznego. Scholz był obdarzony absolutnym słuchem, wręcz każdej pojedynczej nucie potrafił nadać sceniczny wyraz. Trudno to było docenić w Poznaniu, gdy na sobotniej premierze orkiestra pod batutą Filippo Marii Bressana jedynie odegrała to, co zapisane w partyturze. Muzycznego honoru poznańskiego Teatru Wielkiego bronił tylko jego chór oraz młody baryton Patryk Rymanowski, który jako jedyny z trójki solistów wczuł się w styl Haydna. Goście z Lipska - Giovanni di Palma oraz Montserrat León - wiernie przenieśli choreografię dawnego szefa. Zmienili wszakże nieco kostiumy oraz wizualizacje będące podstawą scenografii. W ten sposób spektakl sprzed ćwierć wieku zyskał bardziej współczesną oprawę. Choreografia "Stworzenia świata" jest piekielnie trudna, Scholz rozpisał ją na cały zespół, z którego wybierał solistów. Poznańscy tancerze poradzili sobie zadziwiająco dobrze, ale też jest wśród nich sporo nowych osób. To jednak nie jest jeszcze grupa emanująca wspólną energią tak potrzebną, by "Stworzenie świata" nie stało się jedynie zestawem baletowych ewolucji. Należą się jej słowa uznania za odwagę w zmierzeniu się ze słynnym dziełem.