Był sobie Dziuplin

"Zwierzątka, małe zwierzenia" - reż. Paweł Passini - Akademickie Centrum Kultury Chatka Żaka w Lublinie

Paweł Passini swój ,,internetowy" teatr postanowił tym razem przedstawić dzieciom, w świecie współczesnej techniki zanurzył więc bajki Siergieja Kozłowa. W spektaklu ,,Zwierzątka, małe zwierzenia" Zając, Niedźwiadek i Jeżyk na swój własny sposób zmagają się ze strachem i szukają odpowiedzi na trudne pytania. Szybko okazuje się, że ich zmartwienia wcale nie różnią się od tych ze świata dorosłych.

Bohaterowie spektaklu mieszkają w Dziuplinie, który czasem za sprawą środków technicznych przypomina stumilowy las, a czasem zaśnieżone ulice Lublina. Życie zwierzątek tylko na pierwszy rzut oka jest bezproblemowe. Każde się czegoś boi: a to utraty uśmiechu, a to spadających liści. Tak jak dzieciom, straszne wydają im się rzeczy, które w nas, dorosłych, nie wzbudzają żadnego niepokoju. W końcu dla zwierzątek, zwłaszcza będących wśród przyjaciół, strach przestaje mieć wielkie oczy. Zając z pomocą Wiewiórki, aby zwalczyć swój lęk, na promyku Słońca zaczyna wspinać się do gwiazd, Jeżyk wspólnie z Niedźwiadkiem z biało-czerwoną chorągiewką walczy z groźnym Psem. Dzięki pomocy przyjaciół udaje im się spełnić marzenia. I wdrapanie się na gwiazdę staje się możliwe.

Na początku Katarzyna Tadeusz, czyli Wiewiórka i Elżbieta Rojek w roli Jeża występują w jednolitych, szarych strojach i w zasadzie tylko dzięki dialogom i specyficznym gestom można rozpoznać w nich poszczególnych bohaterów bajek. Z czasem przedstawienie nabiera kolorów. Zwierzęta nieustannie podróżują, zarówno na jawie, jak i w wyobraźni. Są w Lublinie, w Chinach, po chwili znów w Dziuplinie. Spektakl składa się z etiud, próżno szukać tu spójnej fabuły.

Jednak dzięki takiej budowie przedstawienia, dziecko nie zdąży się znudzić. Są śmieszne zwierzątka z niezwykłymi przygodami, łatwe do zapamiętania piosenki, do których można klaskać, no i projekcje filmowe, czyli wszystko to, czego zazwyczaj w bajkach szukają najmłodsi. Publiczność dziecięca jest jedną z najtrudniejszych (w swojej szczerości bywa okrutna), a zarazem najwspanialszych widowni. Przed dziećmi aktorzy niczego nie ukryją, do końca nie przewidzą też ich reakcji, a w tym spektaklu wiele od niej zależy. Tym bardziej należą się uznania dla artystów za umiejętność ,,dostosowania się". To dzięki spontanicznym zachowaniom dzieci widzowie nieraz wybuchają śmiechem, publiczność staje się drugą sceną. Ma się nawet wrażenie, że aktorzy nie grają, ale zwyczajnie bawią się z maluchami. Robią głupie miny, śpiewają im piosenki, przebierają się w śmieszne kostiumy. Widać przy tym, że sami w roli Jeżyka, Wiewiórki, czy Niedźwiedzia czują się świetnie. Uczą dzieci, że świat nie jest jednorodny. Jak to zwykle bywa w bajce, jest też narrator (również przebrany za mieszkańca Dziuplina), który grał i śpiewał na żywo. Był niejako reżyserem całej baśniowej kreacji tajemniczego lasu, należy mu się za to uznanie.

Bajka to zazwyczaj forma ucieczki od codzienności w kolorowy świat. ,,Zwierzątkom..." cały czas towarzyszy jednak dziwny niepokój. Scenę przesłania mgła, dziwne konstrukty drzew wyglądają jakby zaraz miały się przewrócić, a pośrodku sali stoi pusty szkielet łóżka. Dorośli na pewno odczuli ten oniryczny klimat.

Mimo bajkowej tematyki, Passini nie zapomniał o tym, co w teatrze lubi najbardziej. Znów mieliśmy do czynienia z kolażem krótkich projekcji filmowych i świateł niczym z Gwiezdnych Wojen realizujących idee teatru internetowego. Lampa imitowała poświatę gwiazd, Niedźwiedź straszył Rysia laserem, a pomiędzy drzewami, przypominającymi ekrany zrobione z pergaminu, pojawiały się światełka, czyli promienie słońca przedzierające się przez liście. To właśnie z tych niecodziennych ekranów dowiadujemy się, że Dziuplin walczy o Europejską Stolicę Kultury. Animacje i światło stworzyły surrealistyczny klimat spektaklu. Dobrze, że chociaż dźwięki nie były zbyt ogłuszające. Kiedy wszystkie te zdobycze techniki docierają do zmysłów, nasza dorosła wyobraźnia chyba już nie jest tak szeroka. Trudno czasem zrozumieć, o co chodzi w przedstawieniu. Dzieciom to najwyraźniej nie przeszkadza. Zamiast oczekiwania na to, co się wydarzy, mali widzowie po prostu obserwują to, co zwierzątka robią.

Na zakończenie aktorzy powracają do szarych strojów, siadają blisko siebie, wpatrują się w niebo. Po głośnych rozmowach, śpiewach zwierzątka postanowiły trochę pomilczeć. Razem jest łatwiej poradzić sobie z lękami, strachem przed tym, co będzie, łatwiej jest poddawać się szarości. I nawet liście na drzewach nie wydają się już takie straszne.

Spektakl ,,Zwierzątka..." nie jest ani prawdziwą historią dla dorosłych, ani kolorową dobranocką dla najmłodszych. To dobry odpoczynek od teatru, w którym za dużo jest dramatyzmu, a za mało dystansu do tego, co na zewnątrz. Jak wszystkie bajki, przedstawienie dobrze się kończy. W takich momentach znowu chciałabym wrócić do dzieciństwa i zasiąść na widowni jako kilkuletnie dziecko. Ciekawe jak wtedy odebrałabym spektakl. Bo jestem pewna, że zrozumiałabym go zupełnie inaczej niż teraz.

 

Aleksandra Pucułek
Dziennik Teatralny Lublin
11 grudnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...