Był tam Mistrz Ceremonii
„Cabaret" – reż. Jacek Bończyk – Teatr Rozrywki w ChorzowieTrzy, dwa, jeden...gaśnie światło. Z mroku wyłania się Mistrz Ceremonii, który rozpoczyna show. Zaprasza nas do Klubu Kit Kat, w którym znikają wszystkie smutki. Po prostu...Willkommen! Bienvenue! Welcome! Nadszedł czas zabawy i refleksji.
Musical „Cabaret" to absolutny klasyk. Popularność tego tytułu rośnie nieprzerwanie odkąd wersja filmowa z 1972 okazała się być hitem. W końcu zdobyła aż 8 Oscarów. W Chorzowie ten spektakl podbijał serca widzów w latach 90. W 2019 roku powrócił na scenę w reżyserii Jacka Bończyka. Jest nowy, ale klasyczny. Zabawny, ale wzruszający. Dla starszych i młodszych.
„Cabaret" to przede wszystkim muzyczne i choreograficzne wyzwanie. W Teatrze Rozrywki te elementy nie zawiodły. Widzowie usłyszeli muzykę Johna Kandera pod czujnym kierownictwem Mateusza Walacha, a legendarna choreografia dopełniła całość. Szczególnie pięknie zatańczyli Marynarze oraz „Aniołki" z Klubu Kit Kat.
W przedstawieniu nie mogło zabraknąć cekinów. Mimo, że w strojach Anny Chadaj dominował kolor czarny i beżowy - to nie zabrakło elementów świecących - w tym butów i sukienek. Scenografia Grzegorza Policińskiego przenosiła widzów raz do Cabaretu – wtedy na scenie pojawiały się ogromne...nogi, tace z trunkami, rura - raz do pokojów głównych bohaterów, gdzie panowała „normalność" - stało łóżko, stolik i szafa.
Fabuła opowiada o dwóch rodzajach miłości – dojrzałej i młodzieńczej. Pierwszą reprezentują Fraulein Schneider (Elżbieta Okupska) i Herr Schultz (Mirosław Książek). Pragną oni miłości i wspólnego zestarzenia się, ale na drodze do szczęścia staje im polityka, a właściwie brak akceptacji Żydów. Trochę inaczej jest u młodszych postaci. Sally Bowles (Wioleta Malcher-Orynicz) pragnie zarówno namiętnego uczucia, jak i wrażeń, kariery, a młody niespełniony pisarz Clifford Bradshaw (Hubert Walijewski) oczekuje stabilizacji. Wiele ich dzieli, a łączy miłość. W spektaklu widać ten kontrast pomiędzy bohaterami, co znaczy, że aktorzy wykonali zadanie. Wykreowali relacje naiwną i słodką zarazem.
Cabaret kojarzy się z czymś wesołym, ale ten Joego Masteroffa raczej doprowadza widzów do śmiechu przez zły. Przedstawienie porusza tematy, z którymi niestety spotykamy się do dzisiaj. Wykluczenie, bieda, dyskryminacja, wojna...jak to znajomo brzmi. Żeby nie było zbyt smutno do spektaklu wprowadzono postać Mistrza Ceremonii, który ma bawić i rozładowywać to napięcie. W Teatrze Rozrywki jest trochę inaczej. Konferansjer nie jest w całej kreacji śmieszny...czasem jest wręcz okrutny.
Mimo wszystko Klub Kit Kat nie istniałby bez Mistrza Ceremonii. W tej roli niezwykle zdolny i wszechstronny Kamil Franczak. Aktor śpiewał, tańczył (nawet na rurze), hulał na obcasach, dużo pracował mimiką i oczywiście utrzymywał kontakt z publicznością. Widownia od razu pokochała tegoż Konferansjera. Nie dziwię się. Franczak na scenie jest elastyczny i pewny siebie. Nie straszne mu są skomplikowane choreografie oraz trudne wokalne partie. Kamil zaśpiewa wszystko! A piosenką „Idź lub zostań" wzrusza niesamowicie – zarówno głosem, jak i interpretacją. Mistrz Ceremonii wywołuje łzy, ale i uśmiech. To co wyrabia Franczak w piosence „Money Money" przerasta oczekiwania. Aktor po prostu jest Mistrzem w tym co robi! Wykreował postać, która wcale nie jest „najważniejsza", bo ma być tylko dodatkiem, a mimo to skrada serca. Moje też....
W tym spektaklu swoją „cegiełkę" do sukcesu dokłada każdy. Postacie imienne, ale też zespół wokalno-taneczny i oczywiście muzycy, którzy grają na żywo.
„Cabaret" to taki spektakl, który nie mógłby się udać bez publiczności, która przychodzi pozbyć się smutków. Czy warto zaryzykować i oddać zmartwienia w ręce Mistrza Ceremonii?
Warto. I warto nie popełniać błędów bohaterów „Cabaretu". Wybierajmy szacunek i miłość zamiast nienawiści. To od zawsze chcą nam przekazać twórcy tego tytułu. To chce nam przekazać reżyser Jacek Bończyk ze swoim zespołem.
Czytelniku byłeś już w Klubie Kit Kat? Ja tak. Był tam też Mistrz Ceremonii.