Cała prawda o umieraniu

"Król umiera, czyli ceremonie" - Stary Teatr w Krakowie

Czy jest coś bardziej przerażającego niż nieuchronna, ciążąca nad całym ludzkim życiem śmierć? Nawet, jeżeli na co dzień z tym dylematem przychodzi się mierzyć jedynie filozofom, każdego z nas prędzej czy później (o ile nie już) dopadnie ten specyficzny rodzaj lęku. Co zrobilibyśmy mając do dyspozycji ostatnie dwie godziny życia? Dokładnie tyle czasu ma król Béranger, bohater dramatu Eugene Ionesco "Król umiera, czyli ceremonie" w reżyserii Piotra Cieplaka na dużej scenie Teatru Starego

Dość oklepane stwierdzenie „memento mori” nabiera w tym kontekście bardzo dosłownego znaczenia – co kilkanaście minut nadworny medyk (w tej roli Jacek Romanowski) przypomina bohaterom i publiczności, że już za godzinę, 36 minut, 25 minut królowi przyjdzie się pożegnać z życiem. I chociaż z początku władca wydaje się nieporuszony, w miarę upływu czasu zaczynają brać górę coraz bardziej intensywne emocje, od lekkiego niepokoju, po rezygnację, złość i apatię. Nie pomaga obecność ukochanej małżonki Marii ani byłej wybranki, królowej Małgorzaty. Béranger, zamiast pokazać godną króla siłę charakteru i postarać się ostatkiem sił naprawić swoje mocno podupadające królestwo, robi to, co zapewne zrobiłaby większość z nas – za wszelką cenę stara sie po prostu utrzymać przy życiu. A gdy już wszystkie metody zawodzą, przeklina, krzyczy i zwraca się do zmarłych przodków w modlitwie-monologu, który staje się polem dla ciekawych rozważań egzystencjalnych. 

Jerzy Trela w roli króla to widowisko samo w sobie, aktor rewelacyjnie wcielił się w postać zmęczonego, ale wciąż niegotowego na odejście monarchy. Każdy jego gest przepełniony jest dramatyzmem, który nie przekracza delikatnej granicy przesady, co czyni obraz konającego króla niezwykle przekonywującym. Nie można zapomnieć o asystujących Treli kobietach, o racjonalnej i odrobinę cynicznej królowej Małgorzacie, czyli Annie Polony, kobiecie porzuconej na rzecz młodszej wybraki władcy oraz kochającej i pełnej empatii Marii (w tej roli Anna Dymna). Obie panie starają się na swój sposób ulżyć królowi, chociażby śpiewając sprośne piosenki biesiadne, ale ich wysiłki nie na wiele się zdają – w końcu to nie im przyjdzie zginąć pod koniec spektaklu. Rosnące napięcie stara się rozpraszać Dorota Segda jako Julia, nieco roztrzepana pokojówka, panna raczej niezauważana i przestawiana z kąta w kąt. Dopiero wizja własnej śmierci kieruje uwagę króla na ciężką sytuację służącej, co skutkuje interesującą konfrontacją.

Cieplak w swoim spektaklu nie poruszył jedynie tematu śmierci i problemów egzystencjalnych. Potrafił odnieść dramat Ionesco do historii Teatru Starego i wplótł w role aktorów odniesienia do spektakli Swinarskiego, Bradeckiego czy Jarockiego. Jednak te „smaczki” w sztuce wyłapią i zrozumieją osoby starszych roczników albo prawdziwi fani i znawcy teatru. Młodszy widz niestety może nie zrozumieć nawiązań do legendarnych dzieł teatralnych z przed kilku dekad, ale bardziej dosłowna warstwa i gra aktorska jest na tyle głęboka oraz wielowymiarowa, że również młodsze pokolenia wiele wyniosą z inscenizacji Ionesco.

Jedynym momentem w spektaklu, który może wywołać u publiczności mieszane uczucia, to swego rodzaju podwójne zakończenie. Przerywnik mający charakter „śmiertelnego” pokazu mody czy wręcz swoistego danse macabre, chociaż stylistycznie bardzo ciekawy, sprawia wrażenie niedopasowanego do konwencji spektaklu. Za to ostateczny finał, w którym Anna Polony i Jerzy Trela przeciskają się w poprzek widowni, na pierwszy rzut oka może się wydawać zbyt dosłownym, ale zyskuje nowe znaczenie gdy odniesie się go do kierunku artystycznego, który od niedawna charakteryzuje Teatr Stary. Całość, ze wszystkimi gestami, symbolami i niedomówieniami podanymi w bardzo groteskowym stylu jest rzeczą godną uwagi i nie pozostawi nikogo obojętnym.

Sonia Kaczmarczyk
Dziennik Teatralny Kraków
4 lutego 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...