Capo di tutti capi w szortach

"Zamiana na wakacje" - reż: Z. Stryj - Teatr Nowy w Zabrzu

Co interesującego może się wydarzyć, kiedy spokojna rodzina z Wimbledonu wyruszy na wakacje do Hiszpanii? Jedno jest pewne - bohaterowie farsy Iana Ogilvy "Zamiana na wakacje" nie będą wylegiwać się na plaży, odpoczywając od zgiełku i stresującej pracy. Zamiast tego stawią czoła mafii, będą likwidować dowody rzeczowe i snuć nić komedii pomyłek. Taką propozycję dla swoich widzów przygotował na otwarcie 2011 roku Teatr Nowy w Zabrzu

Najnowsza premiera zabrzańskiego teatru odbyła się 21 stycznia. Pierwszy trup padł po niecałych pięciu minutach spektaklu. Następne zwłoki były już tylko kwestią czasu. Nie wspominając o kolejnych i kolejnych… Zaskoczenie brytyjskiej rodziny, która w ramach wakacyjnej wymiany domów przybywa do Hiszpanii i staje oko w oko z tą „śmiertelnie poważną” sytuacją jest ogromne. Pytania kto zabił kogo, dlaczego oraz kto musi za to zapłacić splatają się ze sobą i powodują typowy dla komedii omyłek zamęt w głowie widza. 

Nie jest to jednak zamęt oszałamiający. Wiele zagadek znajduje swe rozwiązania wyjątkowo szybko i widz niejednokrotnie ma poczucie, że choć bohaterowie jeszcze nie wiedza, to on już tak. Dla miłośników skomplikowanej fabuły i powieści kryminalnych wrażenie może być rozczarowujące. Co innego dla amatorów lekkiej rozrywki. Całość jest bowiem opowiedziana zabawnie, a każda z postaci budzi sympatię oglądającego. Angielska flegma przedsiębiorcy pogrzebowego na urlopie (Marian Kierycz), pusty szczebiocik dziewczyna gangstera (Dorota Rusek), tajemniczy i wyjątkowo skostniały Pan Dick (Jacek Wojnicki) – wszystko to daje się lubić. Reżyser Zbigniew Stryj wraz z zabrzańskim zespołem proponuje publiczności półtorej godziny nieskrępowanej zabawy. 

Świat wykreowany w „Zamianie…” ma wprowadzać widza w stan radosnego odprężenia. Pierwsze, co dostrzegamy po podniesieniu kurtyny, to pejzaż nadmorski, pełen słońca, obiecujący udany odpoczynek. W tle słychać muzykę, jakby żywcem wyrwaną z letniej listy przebojów. Do tego troje Brytyjczyków w przydługawych szortach i najprawdziwsza hiszpańska mafia. W atmosferze letniego wypoczynku nieboszczycy utykani po szafach i lodówkach nie przerażają, raczej śmieszą. Scenografia przygotowana przez Katarzynę Banucha – choć zwykła i statyczna – spełnia swoje zadanie. Niepokój widza, że za chwilę otworzą się kolejne drzwi i „wszystko” (cokolwiek by to oznaczało) się wyda musi przecież towarzyszyć rozwojowi akcji. 

Pomysł, by zamienić się domami na krótki okres urlopu potrafi być niezwykle kuszący. Bo zamiana mieszkań to nie tylko oryginalny sposób na spędzenie wakacji i ucieczkę od codziennych problemów. To także szansa, by choć na chwilę pożyć życiem innego człowieka. W takich warunkach nudny przedsiębiorca pogrzebowy może stać się capo di tutti capi (głową wszystkich głów), a zwykła księgowa - consigliere mafii. Przeobrażenia te, przeplatane szybkim zwrotami akcji i zabawnymi pomyłkami wywołują gromkie wybuchy śmiechu wśród publiczności. A dla farsy nie ma poważniejszego sprawdzianu niż reakcja widzów. Z tej próby „Zamiana na wakacje” wychodzi obronną ręką.

Dyrektor artystyczny i reżyser przedstawienia Zbigniew Stryj wykazał się nie lada odwagą, wręcz brawurą, nieomal godną prawdziwego szefa mafii. Zadanie do wykonania miał bowiem niełatwe, a na „żołnierzy” wykonawców z Chicago Theatre czy choćby nowojorskiego Broadwayu raczej liczyć nie mógł. Do realizacji zadań „wystarczyć” musieli aktorzy z zabrzańskiego Teatru Nowego, którzy w gruncie rzeczy wywiązali się ze swoich ról na tyle dobrze na ile można się było spodziewać. Czasu było niewiele, co podkreślano po premierze, mimo że pierwszy termin zaplanowany został na ubiegłorocznego Sylwestra. Przyczyna opóźnienia jest dość banalna. Po prostu „po drodze” w czasie prób poległ pierwszy reżyser tego przedstawienia, ale na to spuśćmy już zasłonę milczenia i nie doszukujmy się zbędnych sensacji, ponieważ tak w branży gangsterskiej jak i w teatrze ryzyko bywa chlebem powszednim i, jak widać na powyższym przykładzie, czasami skutkuje ceną najwyższą. 

Tak więc publiczność Zabrza i okolic posiada od nowego roku nowy spektakl, który ma szansę przyciągnąć wielu miłośników śmiechu i teatralnej, szczerej, nierefleksyjnej zabawy. W tych warunkach jest to rozwiązanie o niebo lepsze niż pseudointeligentne wygibasy „poważnych”, dołujących realizacji, bo na nie, przymrużyć oka aż tak bardzo jak na miłą farsę, nie tylko nie wypada, ale i nie uchodzi.

Anna Leksy
Dziennik Teatralny Katowice
31 stycznia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...