"Carmen Funebre" w Kurdystanie

"Carmen Funebre" - reż. Paweł Szkotak - Teatr Biuro Podróży w Poznaniu.

Sulejmania - jedno z trzech dużych miast irackiego Kurdystanu, podobno najbardziej rewolucyjne i bezkompromisowe. Odczuliśmy to na własnej skórze, po tym jak do naszego Mercedesa włamała się policja w poszukiwaniu bomby. Samochód oklejony napisami Culture.pl zaparkowany w centrum miasta przy bazarze, wydał się kurdyjskiej policji idealnym samochodem pułapką - korespondencja Marty Strzałko z Teatru Biuro Podróży.

Podobno w tym miejscu już kilkakrotnie wcześniej dochodziło do prób zamachów. Montujemy spektakl na małej przestrzeni na centralnym placu. Od rana trwa więc teatralne reality show. Widzów mamy od początku. Ludzie podchodzą pytają co to będzie, kim jesteśmy i obiecują, że się pojawią. Na próbie jest już z 300 osób, prawie sami mężczyźni. Mamy dylemat czy opóźnić chwilę i przeczekać muezinów nawołujących do modlitwy czy uznać ich śpiew za integralną część spektaklu. Zaczynamy nie czekając na muezinów. Ich śpiew odzywa się nagle w idealnym momencie spektaklu. Po spektaklu podchodzą do nas widzowie, jedni przejęci, inni zdumieni, wszyscy bardzo wdzięczni. Gratulują. Spontanicznie pomagają nam się zdemontować.

Rano jedziemy do Halabdży - miasta, które w 1988 roku zostało zaatakowane bronią chemiczną przez reżim Saddama Husaina. 70 kilometrów pokonujemy w 4 godziny. Co chwila check-pointy, kiepskie drogi z grabami ograniczającymi prędkość (bez ostrzegających znaków drogowych), dziury - musimy jechać bardzo wolno. W Halabdży gramy na środku szerokiej ulicy. Montujemy spektakl. Jest bardzo zimno. W międzyczasie jedziemy do muzeum poświęconego ofiarom ataku. Naszym przewodnikiem jest mężczyzna, którego wyciągnięto półżywego spod sterty trupów wiezionych do kostnic. 5 tysięcy osób zginęło tam w ciągu kilku godzin. 10 tysięcy zostało rannych. Halabdża była ostatnim etapem planu eksterminacji Kurdów. Dokumentacja jest szczegółowa i wstrząsająca. Jednym z eksponatów jest sznur, na którym później powieszono Chemicznego Alego - dar irackiego wymiaru sprawiedliwości dla poturbowanego narodu kurdyjskiego.

Wracamy na plac. Na spektaklu jest ok. 500 osób, znowu głównie mężczyźni. Odbiór bardzo żywiołowy, komentarze, krzyki, śmiechy. Po spektaklu nikt nie chce iść do domu. Widzowie robią zdjęcia, zagadują. My demontujemy scenografię. Jedziemy do hotelu, w którym jest tabliczka, że nie wolno wchodzić z bronią i nie wolno pić alkoholu.

Budzą nas muezini o 5.30- jedziemy do Erbil - stolicy Kurdystanu. Droga prowadzi koło Tikritu - irackiego miasta zamieszkanego przez mniejszość kurdyjską. Tam bomby wybuchają 3-4 razy w tygodniu. Trwa wojna domowa.

Erbil. W stolicy, widać pieniądze. Kurdystan jest bogaty. Gramy w parku. Wreszcie jest trochę cieplej, ok 10 stopni. Po spektaklu ustawia się do nas długa kolejka widzów, którzy, podobno kurdyjskim zwyczajem, chcą uścisnąć aktorom dłoń. Trwa to 20 minut i musi wyglądać kuriozalnie, ale jest wyrazem wdzięczności za przedstawienie.

Opuszczamy Kurdystan. W tym samym czasie do naszej kurdyjskiej przewodniczki przychodzą pytania z innych miast czy nie moglibyśmy tam też zagrać, bo słyszeli, że było wspaniale.

Projekt współfinansowany przez Instytut Adama Mickiewicza.


Materiał Organizatora
27 grudnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia