„Carmen" w pół drogi

"Carmen" - reż. Denis Krief - Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu

Z inscenizacjami takich hitów operowych jak "Carmen" wbrew pozorom nie jest łatwo. Na tradycyjne, falbaniaste realizacje skrzywią się widzowie i krytycy spragnieni nowoczesności, z kolei próby modernizacji opery, uczynienie z Carmen członkini junty lub grupy harleyowców ściągną gromy od wielbicieli tradycji i hiszpańskich klimatów lub zarzuty plagiatu. W poznańskiej realizacji reżyser Denis Krief zatrzymał się w bezpiecznej połowie drogi-z elementami współczesnymi i kilkoma nawiązanymi do tradycji.

Akcja tej „Carmen" toczy się, sadząc po strojach, w latach 50, w mieście być może hiszpańskim (wskazują na to elementy kostiumów, choćby kapelusze), ale w gruncie rzeczy określenie czasu i miejsca nie jest istotne-jak mówił Krief chodzi o ukazania uniwersalnych związków między ludźmi. Reżyser konsekwentnie pozbył się tego, co można już nazwać stylem Carmen- zamaszystych spódnic (Carmen w II i III akcie występuje, jako jedyna naprawdę wyzwoloną kobieta, w spodniach),kastanietów (zastąpionymi w stosownym momencie plastikowymi szklankami) i byków (zamiast których mamy tancerzy, w układzie klasycznym, ale wykonywanym bardzo nierówno).

Sporo w tym spektaklu szarości, niesionej i przez scenografię(ruchome platformy, które w zależności od ustawnie tworzą więzienie, komisariat, widownię areny) i większość kostiumów. Trochę kolorytu wnosi przybycie przemytników, których przywódcy ubrani w kolorowe garnitury i czapki przypominają bikiniarzy. Przemytnicy z tej wersji dzieła Bizeta są mało groźni, owszem coś szmuglują-choćby ustawiając się w kształt samochodu, ale w gruncie rzeczy bliżej im do złotej młodzieży niż niebezpiecznego gangu. Szefostwo bandy sprawia wręcz humorystyczne wrażenie np. w świetnie wykonanym kwintecie z II aktu. Dobrze, że takie przełamujące akcje element zostały wypunktowane, bo przecież „Carmen" jest operą łącząca czy raczej mieszającą tragizm i komizm. Prowadzący orkiestrę Bassem Akiki pozwolił by te muzyczne zróżnicowania wybrzmiały. Reżyserską nowością inscenizacji jest rozpoczęcie ostatniego aktu w pokoju Carmen, który opuszcza Escamillo i w którym rozgrywa się tragiczny koniec. Bez względu na ocenę umieszczania łóżka Carmen na scenie, pomysł rozegrania ostatecznej rozmowy w jej domu, z dala od gwaru tłumi nadaje finałowi dodatkowego sensu. Carmen odrzuca Don Josego na osobności, niczego nikomu poza sobą nie udowadnia i jej śmierć, w przeciwieństwie do życia, jest cicha i dzieje się za zamkniętymi drzwiami, co potęguje dramatyzm.

Wykonawcy poznańskiego przedstawiania lepiej wypadają w ariach dramatycznych: ostania scena Carmen i Don Josego, wróżenie z kart brzmią przejmująco, ale sam rys tragiczny to za mało dla zbudowania pełnych postaci. W tej szarej scenografii kolorytu powinni nadać właśnie śpiewacy. Piotr Friebe znacznie lepiej brzmi we fragmentach dramatycznych niż lirycznych, tak samo jak Małgorzata Pańko, a szkoda, bo Carmen to przecież wszystkie odcienie kobiecości- zalotność, przekora i manipulacja. Tego zróżnicowania emocji brakowało i to w tych najbardziej znanych fragmentach np. Habanerze, choć aria z kartami była świetna. Ciekawie została poprowadzona postać Micaeli, Monika Mych pięknie zaśpiewała flagową arię i stworzyła postać kobiety zaradnej, opiekuńczej, a nawet trochę matkującej Don Josemu. Niestety, emocjonalnie szary był Escamillo- Jaromir Trafankowski. Partę torreadora tworzy właściwie jedna aria, którą od początku trzeba porwać publiczność i zdobyć jej serca albo męską pewnością siebie, albo ujmującą nonszalancją, albo czarem zdobywcy- tu kuplety zabrzmiały nijako.

Poznańska inscenizacja nie jest realizacją specjalnie kontrowersyjną ani przewidywalnie tradycyjną i ma potencjał stania się niezłym przedstawieniem, bo reżyser nie zdominował spektaklu, pozostawiając artystom sporo miejsca na wypełnienie emocjami swoich postaci. I na takie dopełnienie warto poczekać.

Katarzyna Wojtaszak
Dziennik Teatralny
27 czerwca 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia