Cena miłości

"Plac Waszyngtona" - reż. Maria Kwiecień - Bałtycki Teatr Dramatyczny im. J. Słowackiego w Koszalinie

Czy miłość jest zespawana z kalkulacją? Jak bardzo to piękne uczucie potrafi odrzeć człowieka z godności? I czy zawsze musi? Te pytania stawia "Plac Waszyngtona", najnowsza premiera Bałtyckiego Teatru Dramatycznego.

Maria Kwiecień na warsztat wzięła XIX-wieczną powieść Henry'ego Jamesa. Literacko pozornie trywialną, będącą jednak niezłym studium psychologicznym kilku typów osobowości. Budując swoich bohaterów, ubierając ich we współczesność, nakreślając fabułę, pani reżyser stworzyła opowieść podszytą mnóstwem znaków zapytania. Pewne jest wszak to, że czasy się zmieniają, ale ludzie... nie. Cechy, którym przypisywane jest współczesne pochodzenie, nazywane wytworem "cywilizacji naszych czasów", były w ludziach od zawsze. Zmienia się nasze otoczenie, ale nie my. Stąd łatwość w przeniesieniu historii z początku wieku XIX, na początek XXI.

Poznajemy oto wielce szanowanego, majętnego lekarza Austina Slopera, wdowca, właściciela domu przy tytułowym Placu Waszyngtona. Mieszka w nim ze swoją córką Catherine i siostrą Lavinią. Dramatem dla ojca jest fakt, że Catherine nie urodziła się wyposażona w pakiet zalet tak pożądanych dla społecznej klasy wyższej. "Całkowicie nieatrakcyjna", "nieruchawa" - to delikatniejsze z epitetów, których Austin nie szczędzi córce. A ta kocha go bezgranicznie. Jej uwielbienie jest wręcz naznaczone czymś chorym, wiernopoddańczym. Mało tego, wierzy ojcu i przyznaje: - Trudno zaprzeczyć. Jestem głupia i brzydka.

Wreszcie ta zakompleksiona 20-latka poznaje faceta swoich marzeń, Morrisa Towsenda, wyjętego z okładki magazynu. Przystojny, zjeździł pół świata, gwiazda przyjęć, artysta. I on, taki idealny, zakochuje się w Catherine. No może nie do końca idealny, bo biedny. "Należy pan do niewłaściwej kategorii" - usłyszy od niedoszłego teścia. To jednak dziewczynie nie przeszkadza. Odwzajemnia uczucie. I mogłoby być tak pięknie, ale... cóż, jesteśmy ludźmi. Ojciec jest przekonany, że prawdziwym celem Morrisa jest "stabilne źródło utrzymania zamiast artystycznej żebraniany". Austin stara się storpedować zamiary Morrisa, w całość wplątuje się ciocia, a Catherine usilnie walczy o miłość dwóch najważniejszych dla siebie mężczyzn. Wije się u stóp ojca, a on, żądając zakończenia romansu, stawia swoje szczęście ponad jej. Może dosłownie, a może pozornie, bo faktycznie zależy mu na córce - odpowiedź kto jest przebiegły, kto manipuluje, należy do widza. Miłość Morrisa na koniec okaże się nieszczerą. Najbardziej chłopak pokochał bogaty dom na Placu Waszyngtona. Czy to oznacza, że tatuś miał nosa? Czy po prostu dla ojca miłością jest dziwna forma ochrony - zabrać wszystko.

W tej historii tragiczną postacią jest Catherine. Przez ojca traktowana z zimnym okrucieństwem, gnębiona, złakniona ciepła naiwnie wierzy, że dostanie je od młodego amanta. Tragizm tej postaci potęguje poruszająca gra Beaty Niedzieli. Aktorka po raz kolejny dała popis niesamowitych umiejętności panowania nad niemal każdym włóknem poszczególnych mięśni. Szczególnie mocna jest scena podróży z ojcem do Europy. Podróży, która miała sprawić, że Catherine zapomni o Morrisie. Kiedy ojciec ze złością wykrzykuje nazwy kolejnych stolic, co symbolizuje tę wymuszoną wyprawę, kiedy przeplata to pytaniami o Morrisa, córka ma niejako epileptyczne ataki, co przypomina scenę z "Egzorcysty". Tyle że tu demon jest poza ciałem, a Linda Blair u Niedzieli mogłaby brać korepetycje!

Do tego psychologicznego bigosu wmieszana, a raczej wmieszała się jeszcze ciotka Lavinia, utrzymywana przez bogatego brata, złakniona młodego męskiego ciała, które w osobie Morrisa... samo na Plac Waszyngtona przyszło.

Czy szczera miłość to tylko wymysł poetów? Czy kochająca bezinteresownie, szczerze, a jednak odarta przez miłość z godności Catherine w tej historii wygra? Mamy tu kilka nitek, zwanych miłością, które łączą bohaterów. Relacji różnych, czasem strasznych. Relacji, o których Maria Kwiecień mówi, ale nie stawia nigdzie kropki. Pyta.

Nawet zakończenie jest tylko pozornym uwolnieniem się Catherine z uczuciowych relacji z narzeczonym i ojcem. Żegnamy się z nią w momencie, kiedy obie są gorzką pigułką w jej gorzkim życiu.

Joanna Krężelewska
Głos Koszaliński
10 czerwca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia