Cena sumienia
"Wizyta starszej pani" - reż. Wawrzyniec Kostrzewski - Teatr Dramatyczny m.st. WarszawyPełna cynizmu Klara Zachanassian ma świadomość wartości swoich pieniędzy.
Sztuka "Wizyta starszej pani" Friedricha Dürrenmatta w Teatrze Dramatycznym zakończyła się owacją publiczności. Wobec entuzjazmu widzów wszelkie zastrzeżenia okazały się bezzasadne. Zwyciężył teatr. W istocie to spektakl czysty, odwołujący się do wartości zapomnianych, a oczekiwanych. Spektakl, w którym o coś istotnego chodzi. Reżyser wyłuskał prawdę zakamuflowaną w terminologii naszych czasów.
Wawrzyniec Kostrzewski pokazał cienką granicę, jaka dzieli sprawiedliwość od zemsty: wymierzając sprawiedliwość, żywimy się niszczącym człowieka pragnieniem zemsty. Słowem: odwet.
Biada tym, którzy poświęcają temu całe życie. Klara Zachanassian napędzana jest paliwem zemsty. To prawda, została skrzywdzona, upokorzona i wygnana. Fakt, że sprawca ciąży zaprzeczył ojcostwu, przekupując świadków, ale prawdą jest też to, że w podobny sposób zostało potraktowanych wiele naiwnych dziewcząt, którym kłamstwo winowajców złamało życie. Wystarczy wspomnieć Mickiewiczowską balladę "Rybka". Jednak zdrowy instynkt ludu, do którego odwołał się romantyczny poeta, zawierzył sprawiedliwości Boskiej.
W tekście Dürrenmatta reżyser doszukuje się wielu aspektów, które kształtują postawy zarówno polityków, jak i zwykłych obywateli. Dlatego opowieść o Klarze Zachanassian rozpięta jest "między horrorem, komedią a sensacyjnym reportażem". Ale w każdym z tych gatunków nadrzędną rolę pełni pokusa. A więc pieniądz, który prowadzi do degradacji moralnej. Owa pokusa to perspektywa lepszego życia. Kartą przetargową jest sumienie. Jedynym warunkiem poprawy życia jest zbrodnia, której mają dokonać mieszkańcy na niegdysiejszym winowajcy. Święte oburzenie szybko przerodzi się w niezdrowy apetyt dostatniej egzystencji.
Na naszych oczach rodzi się więc nowy system, iluzja wartości, iluzja struktury, iluzja wspólnoty, wreszcie iluzja dobrobytu. Wyłuskanie tych zagrożeń, jakie niesie nasza rzeczywistość, nie byłoby możliwe, gdyby nie genialna gra Haliny Łabonarskiej w roli Klary i partnerującego jej Adama Ferencego. Tu objawił się talent reżysera, który dobrał niezwykłe formalne efekty wobec nadrzędnego przesłania sztuki.
Właściwie można by całą recenzję poświęcić na analizę roli Haliny Łabonarskiej z wszystkimi jej niuansami. Ale przede wszystkim trzeba pójść do teatru.