Chaos na Monciaku

„Wsopotwzięci" - reż. Łukasz Czuj - Scena Kameralna w Sopocie

Zaczęło się niepozornie, bo od pary turystów, którzy przyjechali do Sopotu na wakacje. Miasto w ich oczach było pełne możliwości: szansy na „coś mniej niż miłość", na to, by Marian (Cezary Rybiński) mąż Grażyny (Katarzyna Kaźmierczak) w końcu się ogarnął (i ją przy okazji też).

Tajemnicza Zoppotina, duch Sopotu (zagrana przez Katarzynę Figurę), prowadziła ich przez 120-letnią historię miasta w iście kabaretowym stylu.

Majówkowy spektakl na Scenie Kameralnej powitał widzów małą niedogodnością - niespodziewany remont zmusił organizatorów do improwizowania w kwestii usadzenia widowni. Nie zmieniło to jednak odbioru sztuki, która została napisana specjalnie na 120-tą rocznicę nadania praw miejskich Sopotowi. Reżyser Łukasz Czuj z pomocą aktorów opowiedział historię miasta, wskazał najważniejsze miejsca, zapoznał widzów ze znanymi postaciami i miejskimi legendami.

Autorzy nie przejmowali się chronologią, przez co skakali od jednej epoki do drugiej, kompletnie skrajnej, dzięki czemu dzisiejszy Sopot zmienił się w elegancki kurort z roku 1914, a w następnej chwili był już oazą dla artystów z lat 60. Pozwoliło to w ciągu dwóch godzin dowiedzieć się, jak wyglądało miasto na przestrzeni wieku, jak zachowywali się mieszkańcy i turyści, a także jak spędzali czas w mniej lub bardziej spokojnych dniach. W niektórych scenach wylegiwali się na plaży i uczyli pływać oraz skakać do wody, w innych natomiast przechodzili kurs zakrywania się płaszczem w obronie przed grzybem atomowym.

Ukazana została cała gama postaci, które przewijają się przez Sopot: polscy artyści, jak Kalina Jędrusik (zagrana przez Agatę Woźnicką) czy Agnieszka Osiecka (w tej roli Katarzyna Z. Michalska), królujący w latach 90. członkowie półświatka gangsterskiego, tacy jak Lolo Sprężyna, goniec Nikosia (Janek Napieralski), znani sopoccy ekscentrycy - wiecznie skory do rozmowy Parasolnik (Marek Tynda), George Kanada, który lubił się dosiadać i o fajkę prosić (Robert Ninkiewicz), a także obrotny Milord de Molo (Marcin Miodek), a oni wszyscy tuż obok „zwykłych" mieszkańców miasta i licznie napływających turystów. Każdy z nich w pewnym momencie pojawia się w jednym z kultowych miejsc na mapie Sopotu i w ten sposób razem z nimi doświadczamy luksusów Grand Hotelu, spacerujemy po molo i imprezujemy w elitarnym SPATIF-ie.

Oprócz pojawienia się sławnych postaci i miejsc, w spektaklu wielokrotnie nawiązywano też do wielu polskich filmów i piosenek, aranżując je w taki sposób, by odnosiły się do szalonego życia w Sopocie. Przykładem jest piosenka Lady Pank „Mniej niż zero", która, oczywiście po odpowiedniej przeróbce, towarzyszyła Marianowi, gdy pragnął znaleźć w nocnym mieście coś „Mniej niż miłość". Autorami wszystkich piosenek jest Michał Chludziński, a za muzykę, aranżację i wizualizacje odpowiada Marcin Partyka. Na samo zakończenie wszyscy aktorzy pod wodzą Zoppotiny zaśpiewali „Mambo di Zoppotino", czym zamknęli opowieść o mieście, które istnieje już od 120 lat.

Spektakl jest dobrze przemyślany, przejścia pomiędzy jedną epoką a drugą były zgrabne i wyraźnie widoczne poprzez zmiany kostiumów, sposób wysławiania się czy podkreślanie jednego z elementów scenografii, która powstała dzięki Elżbiecie Rokicie. Całość była lekka w odbiorze.

Nawet mimo nawiązania do obydwóch wojen światowych i przewidywanego ataku nuklearnego ostatnia scena daje poczucie, że cokolwiek by się nie działo, nad morzem w Sopocie można poczuć się wolnym i „od czasu do czasu trochę polatać".

Oliwia Witek
Dziennik Teatralny Trójmiasto
14 maja 2022
Portrety
Łukasz Czuj

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia