Chaos pojęty zbyt dosłownie

"Nienasycenie" - reż: Tomasz Hynek - Teatr Studio w Warszawie

Gdyby nie Ewa Błaszczyk, najnowszą premierę w Teatrze Studio można by nazwać kolejną artystyczną kompromitacją

Trzeba dużej odwagi, by w teatrze noszącym imię Witkacego odnieść się do twórczości patrona w sposób tak nieporadny, jak uczynił to reżyser Tomasz Hynek. Akcję futurystycznej powieści "Nienasycenie" umieścił Witkacy pod koniec XX wieku. Wpuścił do niej demony, które pojawiały się w niemal wszystkich jego utworach.

Mamy zatem akcentowaną przez artystę katastroficzną wizję świata, opowieść o zaniku uczuć wyższych, tęsknotę za metafizyką. Obserwujemy obraz świata, w którym czystość i niewinność świadczą o naiwności. Ta zaś zostaje wykorzystana z całą premedytacją i bez skrupułów.

„Nienasycenie” to nie bigos, do którego bezkarnie można wrzucić niemal wszystko

"Nienasycenie" to utwór o upadku prawdziwej sztuki i wielkim rozdźwięku między starą kulturą i nową rzeczywistością. Ta wielowątkowa powieść daje ogromne możliwości interpretacji. Reżyser potraktował ją zaś jak bigos, do którego bezkarnie można wrzucić niemal wszystko. Zmieniał konwencje bez jakiejkolwiek logiki. Wystarczy przyjrzeć się głównemu bohaterowi Genezypowi, granemu z dużym poświęceniem przez Krzysztofa Kwiatkowskiego. Poetycka scena zaczynająca spektakl nie ma potem żadnej konsekwencji. Kolejne etapy życiowych doznań Genezypa, zwłaszcza scena gwałtu dokonywanego przez Tengiera (Mirosław Zbrojewicz), są przedstawione bardzo realistycznie.

Witkacy próbował opisać chaos współczesnego świata, co realizatorzy potraktowali jednak zbyt dosłownie. W najnowszej premierze Studia wszystko sprawia wrażenie przypadku i realizacji wymyślonych naprędce pomysłów. Jeśli mówi się o Polsce, to oczywiście przede wszystkim powielając ogólnie znane stereotypy, mieszając język piłkarskich kiboli z mową parafialnych dewotów.

W tym niemal czterogodzinnym, potwornie nudnym spektaklu nawet uznani aktorzy grają poniżej swoich możliwości, bo reżyser nie dał im szans. Jednym z nielicznych wyjątków jest Ewa Błaszczyk w roli Księżnej. Jest w tej postaci spora dawka seksapilu, a przede wszystkim kobieca przewrotność i tajemnica. To jednak samotna wyspa na oceanie bezguścia.

Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
3 listopada 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...