Chcę być z Tobą
"Spektakl o Dobru..." - reż: Monika Strzępka - Teatr Dramatyczny w WałbrzychuPrzedstawienie utrzymuje uwagę widza gęstym tekstem z charakterystycznym dla Demirskiego przestawnym szykiem i pseudopotocznością. Znakomita, zaangażowana gra i świetne kreowanie wizerunków przez aktorów na kameralnej scenie sprawiało, że widzowie byli bardzo blisko nich.
Wałbrzyski duet zaproponował kolejny społecznie zaangażowany spektakl, tym razem pozbawiony groteski i lekkości, zamiast tego epatujący wściekłymi tekstami i silnymi emocjami, pod tym względem porównywalny chyba tylko z "Dziadami. Ekshumacją". Teraźniejszość roku 2016 przeplata się z wcześniejszymi wydarzeniami, wśród których centralne miejsce zajmują ostatni koncert i dzień śmierci Amy Winehouse oraz afera Watergate sprzed 40 lat. Akcja toczy się w grupie terapeutycznej, w której znalazły się ofiary systemu - "osoby nieprzystosowane, ociężałe, egoistyczne, ze zbyt wąskim horyzontem umysłowym". Wśród nich są między innymi dziennikarze chwilami stanowiący wcielenia Boba Woodwarda i Carla Bernsteina, aktywistka zachwycona demokracją bezpośrednią w Islandii i zwolenniczka neoliberalnego porządku. Aktorzy niekiedy występują też we własnym imieniu, w dramatyczny sposób dając świadectwo trudnej sytuacji teatru artystycznego.
Podobnie jak inne dramaty Demirskiego także i ten jest drapieżnie antykapitalistyczny. Odsłania bezsens pracy dla zbytecznej konsumpcji, nieefektywnego systemu wyborczego i organizacji pozarządowych niezdolnych do przeprowadzenia realnych zmian. Przedstawianie zmarłej w ubiegłym roku piosenkarki jako ofiary systemu okazało się zabiegiem przewrotnym ("Czemu nie przejmujesz się z dworca ćpunem, tylko przejmujesz się nią?), podobnie jak wskazanie na ujawnienie Watergate jako przykład triumfu prawdy (Nixon nie został nawet oskarżony). Wezwanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa i łamania prawa w imię sprawiedliwości stanowi mocny akcent przedstawienia. Napięcie budowane przez dwie godziny, poprzez emocjonalne wymiany i fizyczną przemoc, zostało rozładowane zmianą scenerii i wspólnym odśpiewaniem hymnu Liverpool FC. Ten dosyć niejednoznaczny zabieg może być odczytywany zarówno jako optymistyczna sugestia, że prawdziwa demokracja jest możliwa, jak i przewrotne mrugnięcie okiem - oto kiczowato-sentymentalny happy end, nierealny w pozateatralnej rzeczywistości.
Przedstawienie utrzymuje uwagę widza gęstym tekstem z charakterystycznym dla Demirskiego przestawnym szykiem i pseudopotocznością. Znakomita, zaangażowana gra i świetne kreowanie wizerunków przez aktorów (Andrzej Kłak jako chory!) na kameralnej scenie sprawiało, że widzowie byli bardzo blisko nich. Wejście na widownię i przytulanie (nie po raz pierwszy w Wałbrzychu!) jeszcze bardziej znosiły dystans. Emocjonalny tekst konstytucji odczytany przy ognisku zawierał między innymi słowa (tytuł recenzji), które mogłyby być miłosnym wyznaniem. Siła oddziaływania spektaklu potęgowana była jeszcze przez piosenki Winehouse, Radiohead i The Doors, dekadencką scenografię z ziemią w łóżku i powiększającym się bałaganem na scenie.
Tytułowe dobro w spektaklu okazało się niemożliwe. W 2016, po domniemanym dobraniu się do bankierów, problemy pozostały. Widma przeszłości nękały bohaterów, a świat nie był lepszym miejscem. Charytatywne zupki nie uszczęśliwiały nikogo, podobnie jak jajecznica zrobiona na zaproszenie przez kogoś z widowni. Niemożliwość wykarmienia wszystkich wydaje się znakiem firmowym kapitalizmu, nawet po jego, nie nazwanych wprost, schyłkowych przeobrażeniach.
Spektakl narażony jest na zarzut nadmiernego dydaktyzmu i zbyt nachalnego grania na emocjach, jednak pewne oczywistości powinny być powtarzane,oczywiste zwłaszcza że w głównym nurcie debaty publicznej perspektywa krytyczna bynajmniej nie dominuje. Ideowy wydźwięk przedstawienianie wszystkim musi przypaść do gustu, jednak na poziomie artystycznym to naprawdę oryginalne, utrzymujące w napięciu i dające do myślenia widowisko - z pewnością jedno z największych osiągnięć wałbrzyskiej pary.