Chcę wejść

"Hotel polski 1943" - reż. Marek Wortman - Teatr Polskiego Radia

Marek Wortman zrealizował dla radia dźwiękową opowieść o mrocznej pamięci. Pamięci, w której chóry anielskie przypominają smutną prawdę losów polsko-żydowskich, żydowsko-polskich (zważmy na urazy). Słuchowisko "Hotel polski 1943", którego premiera odbyła się pod koniec kwietnia to kolejny radiowy głos w dialogu tych dwu narodów

Marek Harny i Marek Wortman przygotowali tekst słuchowiska, który wyreżyserował ów drugi twórca. Wcześniej w Teatrze Polskiego Radia Wortman zrealizował głośny swego czasu dramat Marka Pruchniewskiego „Syn”. Teraz powrócił do radiowego świata poprzez opowieść o niepamięci. Dlaczego we wstępie napisałem o chórach anielskich? To spostrzeżenie dla uważnych słuchaczy radiowego teatru. Muzyka Mariana Szałkowskiego użyta w tym słuchowiska mogłaby zostać zakwalifikowana do złotej setki opracowań muzycznych. Najdobitniej zabrzmiała ona w „Drzewie” według dramatu Wiesława Myśliwskiego. Temu wspaniałym słuchowisku poświęciłem osobny artykuł w Dzienniku. W tamtym słuchowiskowym arcydziele muzyka Szałkowskiego, w którą wplecione były głosy żeńskie wraz z męskimi miała odgrywać chóry niebiańskie. Nuciły one natchnione pieśni prosto do wyobraźni Marcina Dudy, bohatera owego słuchowiska. Muzyka ta pojawiła się jeszcze w międzyczasie jako ilustracja do adaptacji opowiadań Stanisława Srokowskiego „Anioły” w reżyserii Andrzeja Piszczatowskiego. Znowu więc wątek anielski.

„Hotel polski” to opowieść heterotopijna. Czym jest owa heterotopia? Jest to miejsce składające się z dwóch antymiejsc, wzajemnie się zwalczających. Jak to można zrozumieć na chłopski rozum? Wyobraźmy sobie miejsce, w którym niegdyś był cmentarz,  a dziś jest plac zabaw. Dla kogoś, kto mieszka tutaj od roku – nie ma odczucia heterotopii. Dla kogoś, kto znał przeznaczenie tego miejsca i pamięta je z przeszłości – jawi się dwuwymiarowa, zheterogenizowana przestrzeń, gdzie nachodzą na siebie przeciwstawne porządki. Porządek wieczny i porządek doczesny. Taki jest świat, do którego przyjeżdża główna bohaterka słuchowiska, Sally, artystka śpiewająca w języku jidysz (w tej roli Agata Buzek), która z dawnego nagrania podarowanego jej przez babkę poznaje mroczną historię swoich korzeni. Jej pradziadkowie giną, bo chcieli zasmakować obiecanego szczęścia w tytułowym Hotelu. Za pieniądze i kosztowności mieli być przewiezieni do ciepłej i idyllicznej Argentyny. Tak się nie staje. Giną przez zbrodniczą intrygę Polaków i Niemców, którzy w ten sposób wywietrzyli szansę na zarobek. Zamiast w Buenos Aires, lądują w dole, który następnie przeczołowicie zostaje przysypany ziemią. Głównej bohaterce towarzyszy polski dziennikarz, Marcin (wiarygodny w tej roli Marcin Bosak). Narracja właściwa odbywa się z oddali, z przeszłości. Snuje ją z zapisanych taśm magnetofonowych Chana – babcia Sally, która cudem uniknęła eksterminacji. Na jaw wychodzi wiele tajemnic – m.in. ta, iż narzeczony Chany współpracował z Gestapo. Nie wszystkie znaki zapytania się jednak rozwiązują, bo któż może cofnąć czas i dowiedzieć się tego, co naprawdę czaiło się wtedy w ludzkich umysłach.

Agata Buzek i Marcin Bosak nie stworzyli tutaj zgranego duetu aktorskiego. Wyczuć to można w nierówno prowadzonych dialogach. Nie wyczułem tutaj żadnej intymności, dla której teatr radiowy stwarza najdogodniejsze warunki do zamieszkania. Bezkonkurencyjna jest natomiast Halina Łabonarska jako Chana, a także aktor o wyjątkowo autentycznym sposobie mówienia do mikrofonu – Wiesław Komasa (przypominam sobie liryczną „Jaskinię” Zamiatina, gdzie z Grażyna Barszczewską udowodnili jak można zbudować pływającą w toni dźwięków intymność). Realizacji akustycznej słuchowiska podjął się Maciej Kubera, zdolny i rokujący twórca teatru radia. Do osoby Kubery wrócę przy okazji omówienia wartej uznania adaptacji powieści Wasilija Grossmana „Wszystko płynie”.

Przygotowując się do słuchania tego spektaklu miałem chyba zbyt wielkie wymagania. Pole, jakie archiwa teatru radiowego stworzyły do tematyki żydowskiej jest już bogate i pełne wybitnej maści tekstów – „Z głębokości wód” Andrzeja Mularczyka, „Przyjaciółki z Żelaznej Ulicy” Marii Brzezińskiej i Eugeniusza Rudnika czy zrealizowany dwa lata temu „Boulevard Voltaire” Andrzeja Barta (dialogowa „walka na stereotypy polsko-żydowskie” odgrywana przez Danutę Stenkę i Władysława Kowalskiego była niezapomnianym przeżyciem dla odbiorcy). „Hotelu polskiego 1943” słuchało się jednak – co istotne – z uwagą i bez przestojów.

Janusz Łastowiecki
Dziennik Teatralny
9 czerwca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia