Children of the revolution
"Sprawa Dantona" na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i NieprzyjemnychNa Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych zaprezentował się Teatr Polski z Wrocławia ze spektaklem Jana Klaty "Sprawa Dantona".
Miasto jest pogrążone w rewolucji. Zasypane popiołem ulice i domy jak klatki. Poznajemy Robespierre’a (Marcin Czarnik) w trakcie kąpieli, a Dantona (Wiesław Cichy) szalejącego z żoną. Najzwyklejsi ludzie, zwyczajne czynności. A jednak to oni wzburzą całym Paryżem i całym teatrem. Eleonore (Kinga Preis) zapowiada rewolucję historyczną i sceniczną.
Scena pokryta popiołem i mnóstwo malutkich domów - Paryż jawi się jako pogrążone w chaosie miasto, w którym najważniejsze rozmowy odbywają się pod osłoną nocy. Bezpośrednia konfrontacja przywódców Wielkiej Rewolucji przypomina spotkanie dwóch chłopców, którzy wymknęli się wieczorem by móc posiedzieć na dachu i porozmawiać. Danton, od samego początku jest nieustannie pewny swojego stanowiska, natomiast Robespierre zmaga się z wieloma chwilami słabości. Raz jest stanowczy a zaraz podległy swoim towarzyszom.
Dlatego najprawdopodobniej widz ma problem z oceną postępowania bohaterów i obdarzeniem sympatią odpowiedniej postaci w przedstawieniu. Komu powinniśmy współczuć? Marcin Czarnik stworzył fantastyczną kreację Robespierre’a, który przez cały czas zdaje się być przestraszony i pewny klęski, ostatecznie jednak tryumfuje nad Dantonem. Jednak tylko nad nim, bo nad nową, zastaną sytuacją już nie. Zamieszanie, chaos, bałagan na scenie symbolizują jeszcze długą drogę do ładu, jaką ma do pokonania Francja.
W tle słychać “Children of the revolution”, i wydaje się, że bardzo słusznie. Oglądamy, jak mali chłopcy, bawią się w rewolucję. Odpowiednio do tego mają swoje zabawki. Zwolennicy Robespierre’a wraz z nim wkraczają na scenę z piłami spalinowymi, by zgładzić ostatecznie Dantona i jego sprzymierzeńców.
Przedstawienie Klaty ma tak dużo mocnych stron, że trudno wybrać najważniejsze. Warto jest zwrócić uwagę na muzykę. Współczesne piosenki idealnie wkomponowują się w tematykę rozgrywanych scen. Danton śpiewający “do you really want to hurt me” jest wzruszający, tak jak tańczący Desmoulins. Niesamowicie zagrana przez Bartosza Porczyka postać przekonuje do siebie swoją niewinnością i nadwrażliwością.
W „Sprawie Dantona” można odnaleźć trzy rewolucje przedstawione na scenie: historyczną, teatralną i seksualną. Niezwykle ciekawy i zaskakujący ruch sceniczny, układy choreograficzne, zabawa formą i łamanie tradycyjnych konwencji w teatrze sprawiają, że łódzka publiczność mogła zobaczyć naprawdę fantastyczne przedstawienie z rozmachem wprowadzajece nas w Festiwal, który w tym roku zajął się estetyką współczesnego teatru.