Chłodno tu i przyjemnie

„Beata Bols. Sztuka i ewakuacja" - kuratorka Paulina Kurc-Maj - Muzeum Sztuki w Łodzi MS1

Ostatnio bywa gorąco na dworze. Są lody, jest zimne picie, albo ucieczka do nie-upału. Tego dnia, niespodziewanie, uciekłem do muzeum sztuki. Czy o taki eskapizm chodziło Beacie Bols i kuratorce Paulinie Kurc-Maj?

Sztuka i ewakuacja to wystawa niewielka na której sporo się dzieje. Dwa pokoje, kilkadziesiąt obrazów malarskich, kilkanaście foto-kolaży i pojedyncze nagrania. Nie ma pustej ściany, czy większej pomiędzy dziełami. A jednak wystawa nie przytłacza. Blisko wejścia wisi duży i powykrzywiany czarny ośmiokąt na srebrnym tle, dowartościowany punktowym reflektorem. Trochę jakby nas obserwował, trochę jakby wymuszał postój, ale wszystko w nienachalny sposób. Cały pokój wypełniają czarno-biało-srebrne obrazy z pojedynczymi kolorami tu i tam. Dużo jest ostrych figur, ale też dużo organicznych plam i cieknącej farby.

Obrazy Bols raczej niczego nie reprezentują. Jedne są gładsze, delikatniejsze, drugie są agresywniejsze, z wyraźnym śladem ciągnięcia grubego pędzla. Są mniejsze, są większe, zdarza się ślad ołówka. Czasem tylko z abstrakcji wyłaniają się znajome kształty, czy figury. Na jednym, małym obrazie rządek ząbków, przypominający schodki, ma nawet światłocień sugerujący jakąś przestrzenność. Wydaje się, że artystka lubi takie ząbki.

Nie zapamiętałem jednak tytułu pracy, bo żadne z nich nie miało pod sobą tabliczki informacyjnej. Te znajdują się zbiorczo tuż obok wejścia i nie narzucają swojej obecności. Dzięki temu obrazy są tym, czym są dla mnie i dla Ciebie. Niczego nie trzeba interpretować, niczego nie trzeba wyjaśniać. Popatrz, podoświadczaj, pomyśl chwilę (dla chętnych) i idź dalej.

Bo dalej jest miasto. Beata Bols ukończyła ASP we Wrocławiu. Zajmowała się performancem, instalacjami, ale najwięcej czasu poświeciła kostiumografii (tworzyła chociażby do In Flagranti Wojciecha Biedronia z 1991 roku, czy Cudownego miejsca Jana Jakuba Kolskiego z 1994 – za obie otrzymała nagrody). Jak można przeczytać z tekstu kuratorskiego, dopiero na przełomie wieku zajęła się fotografią cyfrową i malarstwem (po dłuższej przerwie po studiach). Współcześnie artystka nadal grasuje we Wrocławiu, zarówno jako wykładowczyni w swojej alma mater, jak i jako flaner z cyfrowym pudełkiem zapałek.

Najlepiej widać to w drugiej części. Przy szarych dźwiękach ulicy spacerujemy po mieście Bols. Jest to miasto anonimowych twarzy i powtarzających się struktur. Ciekawe, że patrzymy na to okiem cyfrówki. Bardzo zresztą konsekwentnie. Zdjęcia są cyfrowo robione, cyfrowo zniekształcane i drukowane na siateczkowym płótnie (coś pomiędzy papierem a plastikiem) – rzędy dziurek i pasków jako materialny analogon kodu binarnego. Cyfrowość można również znaleźć wewnątrz samych dzieł, jak w szeregach blokowych okien, czy pasków kreskowych metalowych barierek.

Bols prężnie działa w Internecie. Podobnie, jak inne twórczynie oraz twórcy na Instagramie i Facebooku, ona również dokumentuje codzienność życia w zabudowanym świecie. U Bols ta codzienność jest jednak znacząco uabstrakcyjniona. Jak pisze, w swoich dziełach skupia się na tym, co intymne, odcięte od zewnętrznych znaczeń i zuniwersalizowane. Wydaję mi się, że widziałem parę kadrów z Wrocławia, ale równie dobrze mogłoby to być każde inne zamurowane po nieboskłon miasto. Bo jej miasto jest szare i beznamiętne. Małe portrety artystki na jednym z kolaży konotują jej nihilistyczną ambiwalencję do niego. Być może właśnie pokazanie miasta znaczeniowo, a nie wartościująco, wywołuje tak spokojny nastrój.

Bo pewnie nie chodzi o ewakuacje do muzeum w ucieczce przed upałami. Być może ewakuacja to przejście od nieznośnego szumu ulic, do zwykłego szumu ulic. Może to zamiana negatywnej monotonii codzienności na neutralną powtarzalność. Może to ucieczka przed nadinterpretacją każdego aspektu otoczenia i skupienie się na jego czystej egzystencji. Może Bols redukując malarstwo i miasto do ich podstawowych znaczeń, bawiąc się ich samymi formami, każe nam się zatrzymać w tu i teraz.

Czy o to chodziło z czarnym ośmiokątem?

Mikołaj Dominik
Dziennik Teatralny Łódź
31 lipca 2024
Portrety
Paulina Kurc-Maj

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

(Prawie) ostatnie święta
Grzegorz Eckert
Sztuka jest adaptacją powieści norwes...