Choć zabawek sto, sam jak palec jest pajac Pierrot

"Lila Negr" - Vertinsky Project

"Lila Negr", przygotowana przez Łukasza Twarkowskiego i grupę Identity Problem, jest kolejną odsłoną Vertinsky Project. Ten ostatni w 2009 roku otrzymał główna nagrodę nurtu OFF na XXX Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Tym razem, po raz pierwszy, zaprezentowano go w przestrzeni teatralnej, na którą wybrano Scenę na Świebodzkim Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Wertyński na swój sceniczny wizerunek wybrał sobie postać Pierrota. Właściwie był w całym swoim życiu smutnym bohaterem o złamanym sercu. Romantyzm i samotność wpisane w tę postać mogą służyć zarówno za charakterystykę rosyjskiego śpiewaka, jak i stać się słowami określającymi projekt Lila Negr. 

W sali teatralnej Dworca Świebodzkiego ustawiono scenę z przesuwanymi ścianami. Białe płótna otaczające jej wnętrze przypominały inkubator czy też miejsce schronienia, ukrycia. Jedynie dzięki przesunięciom fragmentów ścian możemy dowiedzieć się, co schowane zostało przed naszymi oczami. I tak, najpierw widzimy mężczyznę ( Paweł Wenderski). Stojąc na platformie śpiewa piosenkę w języku rosyjskim. Występuje. Jego oczy są właściwie cały czas zamknięte. Występuje, bo jest na scenie, dodatkowo scena ta ma po części charakter teatralny. Ale tak naprawdę śpiewa chyba dla siebie. Jest tylko on. Przesuwające się ściany ukazują oczom widzów fragmenty tego koncertu. Bohater przedstawia się nam piosenką, jako artysta.

Ale po chwili zjawia się i drugi mężczyzna ( Adam Szczyszczaj). Z mikrofonem w dłoni wkracza na scenę. Swobodnie zaczyna przemieszczać się pomiędzy nią a widownią. Opowiada o swoim dzieciństwie. Przedstawia się jako Aleksander Wertyński. Tak naprawdę nie wiadomo jednak kto dokładnie jest słynnym rosyjskim śpiewakiem: mężczyzna wykonujący na początku jedną z jego pieśni czy też ten, który przedstawił się jego imieniem. Wertyński składa się tu z tych dwóch postaci. Jedna jest odbiciem artysty scenicznego, śpiewaka. Drugi z kolei niejako staje się obrazem człowieka. Jakby postać ze sceny nie była tożsama z swym codziennym odpowiednikiem. Są one sobie bliskie, co dosłownie niemal pokazane jest przez momenty, kiedy mężczyźni ci staja razem, poza główną sceną i oglądają ukazujące się na płaszczyznach ścian obrazy, wizualizacje. Reagują głownie śmiechem. A na ścianach widoczni są oni sami. Tyle, że w ostrym makijażu. Czarna, rozmazana pod oczami kredka i czerwone usta ukazujących się postaci wskazują może na potrzebę transgresji, przekroczenia w jakikolwiek sposób siebie. Zamazaniu ulega więc nie tylko osobowość głównego bohatera, ale i jego płciowość.

I tak niemal przez cały czas "Lila Negr" stawia pytania. Nie wprost, na szczęście. Pojawiają się one między dwójką bohaterów, między żywymi aktorami a postaciami z multimedialnych projekcji.

Projekt ten uaktywnia widza, stawia pytania i tworzy szeroką płaszczyznę konstruowania odpowiedzi. Wprowadza go w świat wewnętrzny niezwykle samotnego człowieka, który sam właściwie nie wie kim jest. Drogami poznawania rzeczywistości bohatera są tu: muzyka elektroniczna, koncertowe wykonania pieśni Wertyńskiego, wizualizacje, projekcje filmowe, rozsuwane ściany sceny fragmentyzujące w pewien sposób podgląd głównego bohatera. Ruchome płótna pozwalają też konfrontować obrazy na nich wyświetlane z obecnymi bezpośrednio wykonawcami. Mężczyźni bowiem są centrum, wokół którego skupiają się działania zarówno na scenie ( czy tez wśród widzów), jak i te utrwalone wcześniej i prezentowane teraz przed publicznością, one bowiem również występują. Wszystko to zostało przez twórców tego multimedialnego performansu podane w bardzo zrównoważonych proporcjach, pozwalających na konstruowanie rzeczywistości spójnej przy jednoczesnym odczuciu jej rozszczepienia.

Bohater – artysta jest zarówno występującym i widzem, mężczyzną ale szukającym w sobie kobiety. Nie można zdefiniować go w sposób jednoznaczny. Znajduje się cały czas na granicy, a właściwie na kilku równoległych granicach: życia, sztuki, płciowości. Tak jak przemieszczenia obu mężczyzn odbywają się pomiędzy sceną a widownią. Szukają jakby stale dla siebie miejsca.

A nad tym wszystkim unosi się samotność, tęsknota i ogromna potrzeba poznania samego siebie. Jakby projektowi patronował właśnie Pierrot, smutny, samotny, wiecznie nieszczęśliwie zakochany pajac...

Paulina Chrzan
Dziennik Teatralny Wrocław
24 grudnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...