Chodzi Janek wokół domu

"Janek Wędrowniczek"- reż. Halina Borowiak - Teatr Tęcza w Słupsku

"Janek Wędrowniczek" w reż. Haliny Borowiak w Teatrze Tęcza w Słupsku

W sobotę w słupskim teatrze lalek Tęcza najmłodsi zobaczyli po raz pierwszy u nas przedstawienie "Janek Wędrowniczek". Sztuka podobała się milusińskim, rodzicom trochę mniej.

Druga w tym sezonie premiera słupskiego teatru jest wyraźnie adresowana do najmłodszych widzów. Tytułowy bohater jest pięciolatkiem i wydawałoby się, że sztuka według utworu Marii Konopnickiej pomoże jego równolatkom z widowni zrozumieć zagrożenia płynące z samodzielnej wędrówki przez świat. Nic z tego.

"Janek wędruje z miejsca na miejsce, przeżywając liczne przygody. Ale nie są to przygody niebezpieczne, tylko takie, które mogą się przytrafić każdemu dziecku z ciekawością poznającemu bliżej otaczający świat przyrody. Spotyka na swej drodze różne zwierzęta, o których do tej pory niewiele wiedział, poznaje ich zwyczaje. Na koniec z radością, cały i zdrowy, wraca do czekającej na niego w domu mamy." To wyczytałem w ulotce zachwalającej sztukę. Już widzę minę zadowolonej mamy, której dziecko oddala się samodzielnie w Słupsku. Cóż, od czasów, gdy Konopnicka pisała o Janku Wędrowniczku, minął wiek, więc co nieco wypadałoby uwspółcześnić. Tak by pięciolatka po wyjściu z teatru chciała porozmawiać z rodzicami o niebezpieczeństwach samotnych wędrówek. Moja córka po wyjściu z Tęczy nie chciała. Sztuka nie pomogła w tym wypadku w edukacji, choć się o to aż prosiło. Bo co może się stać z błąkającym się maluchem, wie każdy. Ale to zarzut rodzica, którego córka już się prosi, by samodzielnie biegać z koleżankami po osiedlu, a nie rozumie wszystkich zagrożeń na nią czyhających.

Ważniejsze, że sztuka jej się podobała. Reżyserująca "Janka Wędrowniczka" Halina Borowiak z Warszawy starała się być jak najbliżej literackiego oryginału i to jej się świetnie udało. Co więcej, udało się jej przykuć uwagę maluchów na widowni. Zagrało tu światło, muzyka (Teresa Ostaszewska), scenografia (Zofia Czachlewska-Ossowska) i przygotowanie wokalne (Jolanta Otwinowska) słupskich aktorów. Dodając to tego lalki wykonane w Tęczy, bo na ich widok dziewczynkom na widowni błyskało w oczach, sztuka zrobiła duże wrażenie. W wielkim stopniu to zasługa aktorów (Teresa Kowalonek, Joanna Stolke-Stempowska, Urszula Szydlik-Zielonka, Przemysław Laskowski i Wiesław Zazula), z których każdy wcielał się w kilka ról, odpowiednio dobierając głos do granej postaci. Pomijam tu jedną scenę, w której kury z kogutem, na które natknął się Janek, zrobiły na scenie taki jazgot, że dzieci na widowni zatykały uszy. Tu przydałoby się o pół tonu ciszej, bo przesiąść się dalej nie było w sobotę można i mam nadzieję, że na kolejnych przedstawieniach też tak będzie, bowiem maluchy te niemal 50 minut (bez przerwy) spokojnie wysiedzą i wyjdą z teatru zadowolone.

Grzegorz Hilarecki
Głosie Pomorza
23 września 2010

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...