Choinka z pudełka

"Józef i Maria" - reż. Grzegorz Wiśniewski - Teatr Studio w Warszawie

"Pan pozwoli, że przerwie!" - zwraca się Maria, grana przez Irenę Jun, do Józefa - w tej roli Stanisław Brudny - w nowym spektaklu Teatru Studio. Pani Ireno, niech Pani nie przerywa! Niech Pani gra!

Christmas Time Cliffa Richardsa wita publiczność Teatru Studio, która mozolnie wspina się na Małą Scenę po niekończących się schodach bez najmniejszej nadziei na windę. Widzowie siadają na nienumerowanych miejscach otaczających scenę z trzech stron. Stojący na środku podest jest opakowany w kiczowaty papier w bałwanki i mikołaje i przewiązany czerwoną kokardą.

Na środek sceny wyjdzie prezenterka (Marta Ledwoń), aby modulowanym według wszelkich zasad sztuki i najnowszych marketingowych trendów głosem zaznajomić publiczność z długą listą promocji miejscowego supermarketu. Podczas tej prezentacji na widownię „wgramoli się” obładowana  sporym zapasem tobołków, ubrana w ciężkie futro Maria. Jej obecność wzbudzi w prezenterce konsternację, dokończy jednak i zejdzie ze sceny, aby ustąpić miejsca gwieździe tego wieczoru – Irenie Jun, która od grubego futra, a potem fartucha sprzątaczki rozpocznie serię kolejnych wcieleń, póz i gestów, prawdziwą feerię wyobraźni, która supermarket – miejsce akcji – traktuje jak teatralny magazyn.

Największą siłą tego spektaklu są aktorzy. Irena Jun i Stanisław Brudny czynią ze skromnej, kameralnej sztuki prawdziwe arcydzieło. Twórcom nie chodziło o prosty psychologizm i głębokie naturalistyczne wejście w postać, ale o świadomie przyjętą formę dystansu wobec tego, co dzieje się na scenie. Otrzymujemy opowieść o odgrywaniu kolejnych ról, o odgrywaniu przeszłości przez podstarzałych bohaterów – niechcianych i nikomu niepotrzebnych (ani rodzinie, ani idei, za którą walczyli) – o grze w oszukiwanie samotności toczonej na przekór upływającemu czasowi. A wszystko w bożonarodzeniowej szacie.

Dystans i lekkość, autoironiczność i komiczna podszewka, na których dzięki umiejętnościom aktorów zbudowane są postaci Józefa i Marii, sprawiają, że dylematy byłego młodego komunisty z międzywojnia i byłej artystki rewiowej odrzuconej przez rodzinę zaczynają dotykać i wzruszać. Pojawiający się w przedstawieniu klasyczny motyw człowieka jako aktora na scenie świata został przez twórców umiejętnie wykorzystany, a tym samym udała im się rzadka sztuka dotarcia poprzez konkretną opowieść do intuicji dotyczących kondycji ludzkiej w ogóle.

Na uwagę zasługuje również techniczny aspekt realizacji. Oszczędne środki okazały się być bardzo efektowne, a już prawdziwym mistrzostwem jest umieszczony w tyle obraz, stworzony ze świetlnych przewodów. Przedstawia Józefa, Marię i Dzieciątko Jezus, a dzięki prostemu wyłączaniu i zapalaniu kolejnych elementów nagle zaczyna opowiadać dynamiczną, groteskową historię – prawdziwe nowatorstwo w dziedzinie sztuki wideo przy użyciu zupełnie klasycznych środków.

Warto poświęcić te kilka (cóż może nawet kilkanaście) kalorii i wspiąć się wysoko aż na Małą Scenę Teatru Studio.

Michał Rogalski
Teatrakcje
10 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...