"Chór kobiet" czyli Aneksu dzień pierwszy
10. Festiwal Prapremier w BydgoszczyNie wiadomo, dlaczego projektu Marty Górnickiej nie pokazano w ramach festiwalu. Dlatego że został przygotowany z amatorkami? "Fakir" też. A przecież " Chór kobiet" pod każdym względem bije go na głowę
Interesujący jest już sam scenariusz, gdzie słowa Elfriede Jelinek czy Sofoklesa wymieszane z przepisami kulinarnymi i fragmentami reklam, rysują nam tragiczny, choć nie wolny też od akcentów komicznych, obraz kobiety w świecie zarządzanym przez mężczyzn. Spektakl dotyka teorii genderowej, dzięki której naukowo obalono wiele mitów społecznych. Choreutki nie chcą już dalej budować swej tożsamości opartej na zależności od mężczyzn.
Najwspanialsze jednak, bo oryginalne, w przedstawieniu jest to, że w opowiada się o tym formą. Przede wszystkim głosem; ale też gestem, ruchem… Bo poza dwudziestopięcioosobową grupą kobiet i dyrygującą ich działaniami autorką projektu, niczego na scenie nie ma.
Początkowo kobiety stoją w zwartej grupie, mówią jednym głosem. Po chwili już jednak zaczynają się rozdzielać na grupy, a potem na jednostki; mówiące i śpiewające partie solowe bardzo różnymi głosami. Chcą być postrzegane jako osoby! I domagają się tego nie tylko kwestią „nie ma k a ż d e j kobiety”, ale właśnie, manifestując swą niepowtarzalność sposobem przekazu.
Manifestem jest też samo przejęcie przez kobiety roli chóru, w dawnych czasach zarezerwowanej tylko dla mężczyzn. Tyle, że tu rolę tańca mimetycznego w chórze greckim przejmują słowa symbole, słowa klucze, z których interpretacją publiczność nie ma żadnego problemu. A ich oryginalne zestawienia tworzą nowe jakości znaczeniowe.
To, co Marcie Górnickiej udało się wykrzesać z grupy zwykłych kobiet, graniczy z doskonałością. Precyzja, z jaką przedstawienie zostało zrealizowane, jego choreografia - też. Słucha się tego jak najcudowniejszego koncertu.
Peter Arnott, amerykański kompozytor i reżyser, w chórze upatrywał pośrednika przenoszącego sytuację, o której on opowiada, na doświadczenia publiczności i budzącego w niej bardzo osobiste doznania. W projekcie Górnickiej przynajmniej dla żeńskiej części publiczności podglądanie tego osobliwego seansu terapeutycznego z pewnością jest swoistym rozładowywaniem własnych emocji.