Choreografka i feministka

Teresa Kujawa powiedziała kiedyś, że śmieszą ją balety poruszające kobiece problemy realizowane przez mężczyzn. Jeśli stworzyli je, to nie dlatego, że zachwycali się kobietą, ale dlatego, że rozczulali się nad sobą. Sylwetka artystki zmarłej 28 kwietnia.

Teresa Kujawa należała do pokolenia tancerzy, którzy po wojnie wchodzili na scenę w przyspieszonym tempie. Urodzona w 1927 roku w Bydgoszczy, pobierała prywatne lekcje tańca w Toruniu, a zadebiutowała w 1949 roku w Teatrze Dolnośląskim w klasycznej farsie Słomkowy kapelusz. Ale już kilka miesięcy później we wrocławskiej operze zatańczyła - wprawdzie nie na premierze - główną rolę w balecie "Paw i dziewczyna" z muzyką Tadeusza Szeligowskiego. Jako tancerka teatrów operowych we Wrocławiu i w Poznaniu, a także w Theatre d'art du Ballet w Paryżu wyspecjalizowała się w rolach charakterystycznych. Ze swą wyrazistą urodą i wyjątkowym talentem aktorskim nie bardzo nadawała się na ulotne księżniczki i łabędzie. Znacznie więcej artystycznie osiągnęła w choreografii. Przygodę z nią zaczynała w latach sześćdziesiątych, układając sceny baletowe w przedstawieniach operowych, a samodzielnymi pracami objawiła się na początku lat siedemdziesiątych w Operze Wrocławskiej. Najpierw były życzliwe przyjęte w 1971 roku jednoaktowe "Rzeźby mistrza Piotra" z muzyką Romualda Twardowskiego, a po nich w tym samym sezonie porwała się na realizację wielkiego widowiska, jakim jest "Spartakus" Arama Chaczaturiana. I odniosła sukces, premierę uznano za wydarzenie nie tylko we Wrocławiu, krytycy pisali, że są tu: "frapujące pojedynki, efektowne akrobacje, efektowne solówki, piękne duety, pięknie zakomponowane requiem niewolnic".

Jej dorobek jest bardzo bogaty, z czego nie całkiem zdajemy sobie sprawę, jako że jej ostatnią premierą była choreografia do trzeciej części IX Symfonii Beethovena w Teatrze Wielkim w Poznaniu w 2004 roku. Co prawda dwa lata temu Opera Wrocławska odświeżyła baletową wersję "Exodusu" Wojciecha Kilara z 2001 roku, ale wznowienia dokonał Jacek Tyski przy akceptacji Teresy Kujawy. Uniwersalne, symboliczne obrazy tej choreografii nie straciły swej siły mimo upływu czasu.

Realizowała głównie klasykę: "Jezioro łabędzie", "Dziadka do orzechów", "Coppelię", a także "Pana Twardowskiego" Ludomira Różyckiego, przygotowanego z rozmachem w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1985 roku na dwóchsetlecie polskiego baletu. Zdecydowanie bliższa była
jej wszakże muzyczna i choreograficzna współczesność. Świadczy o tym najsłynniejszy balet Teresy Kujawy "Medea", który po premierze w 1975 roku w Polskim Teatrze Tańca doczekał się - rzecz u nas niespotykana - kolejnych pięciu realizacji na polskich scenach. Zamówiła muzykę u Juliusza Łuciuka, a mit o Medei odczytała w sposób nietradycyjny. Bohaterka baletu, jak mówiła choreografka, to "postać tragicznie uwikłana we własną kobiecość". Sportretowała nie dzieciobójczynię, ale kobietę namiętna, świadomą tego, co chce osiągnąć.

Wyraziste postaci kobiece były jej specjalnością, by wspomnieć choćby balet "Yerma" [Teatr Wielki w Warszawie, 1984], którego bohaterka desperacko pragnąca miłości zabiła w rozpaczy obojętnego na jej uczucia męża. Krytyk Jan Berski zapytał wówczas Teresę Kujawę prowokacyjnie, czy nie uważa, że choreografia to jednak męskie zajęcie. "Całe życie żałowałam, że nie urodziłam się mężczyzną i pewnie tylko dlatego jestem dziś choreografem - odpowiedziała równie prowokacyjnie. - Mnie śmieszy pojęcie kobiecy lub męski zawód. Skończmy z tą mitologią, że tylko mężczyznę stać na wielkie sprawy".

Tej dewizie była wierna przez całe życie, nie bojąc się wyrażania własnych wyrazistych poglądów. Dlatego też niemal do jej ostatnich chwil z rad, uwag i wiedzy Teresy Kujawy artyści baletu chętnie korzystali.

Jacek Marczyński
Ruch Muzyczny
25 maja 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...