Chwilę przed Metropolitan

51. Międzynarodowy Festiwal Moniuszkowski

51. Festiwal Moniuszkowski w Kudowie -Zdroju był prawdziwym świętem muzyki. Z gwiazdami! Impreza zakończyła się w sobotę.

Polska to bardzo bogaty kraj. Zapraszacie na koncerty takie wielkie gwiazdy i można ich słuchać za darmo! U nas trzeba za wszystko płacić - dziwił się Anton Iarkaevic, którego poznałam w Kudowie-Zdroju, gdzie przyjechał z niewielkiego miasteczka w Izraelu. Moskwianin, absolwent Uniwersytetu im. Łomonosowa na wydziale matematyki i mechanicznym, oraz konserwatorium na wydziale kompozycji, z Rosji wyemigrował wraz z żoną pod koniec lat 80. Do Kudowy przyjeżdża na wakacje. I kiedy dowiedział się, że w mieście zaczyna się Festiwal Moniuszkowski, nie opuścił ani jednego koncertu. Wielki miłośnik twórczości Moniuszki, czekał na ukochaną partię Jontka "Szumią jodły...". Nie doczekał się, bo królowały Halki, ale opowiedział mi, za co ceni Moniuszkę - bo był wielkim humanistą i człowiekiem tolerancji, który w Wilnie chodził do synagogi, a do wykonania arii Jontka zaprosił tamtejszego kantora. - No a matka Adama Mickiewicza była przecież Żydówką - podkreślił. Pana Iarkaevica widziałam później na najważniejszym koncercie zakończonego w sobotę 51. Festiwalu Moniuszkowskiego -mistrzowskim recitalu Artura Rucińskiego. Polski baryton we-dług rankingu prestiżowego "Fe-stispiele" jest w pierwszej dwudziestce najlepszych śpiewaków na świecie. Do Kudowy przyjechał z festiwalu w Weronie. A o jego klasie najlepiej świadczy anegdota, którą opowiedział na spotkaniu prowadzonym przez świetnego dziennikarza i krytyka muzycznego Piotra Nędzyńskiego.

Kilka lat temu Ruciński pojechał do Berlina na przesłuchania do "Oniegina" Piotra Czajkowskiego. Przesłuchiwał sam Daniel Barenboim, szef artystyczny opery berlińskiej. - Na korytarzu siedział też bardzo dobry baryton z Kanady. Nagle pojawił się Daniel Baren-boim, zaczął rozmawiać z tym Kanadyjczykiem - okazało się, że zna nawet jego rodziców. Pomyślałem, że jestem jak kwiatek do klapy, ale trudno, na przesłuchanie pójdę - opowiadał Ru-ciński. Kiedy zaczął śpiewać partię Oniegina, po dwóch minutach Barenboim mu przerwał i zapytał, co jeszcze przygotował. Ruciński zaczął śpiewać partię Posy z "Don Carlosa". Tym razem dyrektor Staatsoper Unter den Linden po dwóch minutach wybiegł z sali.

- Szczerze mówiąc, trochę oniemiałem. Pomyślałem, że nie mam już co tam robić, ale skończyłem, ukłoniłem się orkiestrze i dopiero wyszedłem. Pojechałem od razu na dworzec, bo miałem pociąg do Warszawy. A po jakichś 20 minutach zadzwonił mój agent. Okazało się, że dostałem kontrakt. Barenboim powiedział, że nie musi słuchać całej arii, żeby wiedzieć, czy śpie-wak jest dobry - mówił Artur Ruciński, który cały swój kunszt - również aktorski -pokazał w czasie recitalu. To naprawdę było wielkie wydarzenie. Ruciński w przyszłym roku miał wystąpić w Metropolitan Opera w Nowym Jorku w "Fauście" Gounoda. Z tej produkcji w MET zrezygnowano, śpiewak będzie pracował w La Scali, ale w MET śpiewać będzie w 2015 r. Z samą Anną Netrebko. W Kudowie "kupił" najpierw publiczność arią Escamilla z "Carmen", słynnym toastem torreadora, a potem uwodził, rozśmieszał, wzruszał. I przyznam, że chciałabym go zobaczyć na scenie w przedstawieniu... Tegoroczny festiwal to różnorodne propozycje. Dla kurortowej publiczności z balkonu sanatorium Polonia zaśpiewał tenor Adam Zdunikowski. Bardziej wyrobieni meloma-ni mogli rozsmakować się w propozycji Mari Kobayashi, która wykonała pieśni kompozytorów, inspiracji szukających w folklorze. Program ambitny, szalenie ciekawy i na pewno nie dla każdego.

Zaskakujący był też koncert Piotr Baron Quintet- muzycy pod wodzą tego świetnego saksofonisty odwołali się do twórczości Stanisława Moniuszki. Takie odniesienia to autorski pomysł dyrektora artystycznego festiwalu, Stanisława Rybarczyka, który do współpracy zaprosił rok temu klezmerów, a w tym jazzmanów, dając artystom wolną rękę. Wyszły z tego ciekawe projekty i prawdę mówiąc, muzyka zaprezentowana przez zespół Piotra Barona to gotowy materiał na płytę. Inteligentny, kiedy trzeba dowcipny, kiedy trzeba wciągający pulsem i rytmem. Ważnym wydarzeniem festiwalu był też koncert otwierający, w którym wystąpiły Ewa Vesin, niegdyś solistka Opery Wrocławskiej, i Stefania Spaggiari. Vesin biła Włoszkę na głowę, ta jednak świetnie zaśpiewał partię Abigail z "Nabucco" i zaintrygowała arią Halki po włosku. Publiczność entuzjastycznie zareagowała też na występ popularnego sekstetu wokalnego Affabre Concinui. Festiwal pod nowym szefem artystycznym powoli krzepnie i rośnie jego poziom. To cieszy.

Katarzyna Kaczorowska
POLSKA Gazeta Wrocławska
29 sierpnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia