Chyra sięga po krzyż

"Carmen" - reż. Andrzej Chyra - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Słynna opera Georgesa Bizeta "Carmen" to najnowszy tytuł w repertuarze Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. Reżyser spektaklu, znany aktor Andrzej Chyra, jakby emocji w libretcie było za mało, postanowił "wzmocnić" spektakl umizgami lesbijek i postawieniem na scenie krzyża.

Przeklęta miłość -uwielbiany przez artystów motyw. To wokół niej rozgrywają się perypetie bohaterów w spektaklu z librettem Henriego Meilhaca i Ludovica Halevy'ego na podstawie noweli Prospera Merimeego. Nikt nie podejrzewał, że wyrachowana łamaczka serc, Cyganka Carmen, kiedyś się zakocha. A jednak. Na widok Don Jose kobieta ulega uczuciu, którym wcześniej gardziła. Don Jose za to szybko zapomina o ukochanej Micaeli i poddaje się sile uwodzenia Carmen. Wyśpiewane "serca wolne jak ptak" wzniosą naszych bohaterów na wyżyny, ale chyba tylko po to, by za moment kochankowie mogli jednak upaść z impetem. "Miłość jak dziki ptak" okaże się tu równie piękna co nieprzewidywalna. Klęska staje się nieunikniona. Cenę uczucia ustala się nożem. Bezlitosna karta wróży śmierć... A w tle pokazy toreadorów, arena żądnej krwi widowni, kolorowa cyganeria, bandyterka i przemytnicy. "Na krwawym piasku udręczony byk". Pierwsza część spektaklu przypominała galop. Andrzej Chyra, narzucając szybkie tempo, w realizacji kolejnych wątków odebrał sobie przestrzeń do prezentacji autorskiego spojrzenia. Gęsto zaprogramowane partie wokalne i gonitwa scen skutkują gubieniem dramaturgii. Niknie też sam reżyser, a jego manifest artystyczny nie ma nawet zarysu. To, co jest grzechem głównym pierwszej części, okazuje się później zaletą. W drugiej części spektaklu, gdy mowa jest o pogromcach byków, na scenę wnoszony jest kilkumetrowy krzyż z zawieszonym Chrystusem i napisem "INRI". Zestawienie Bożej śmierci z korridą nie jest jednak przez artystów w żaden sposób uzasadniane. Krzyż staje się jedynie rekwizytem w rękach Andrzeja Chyry.

Stawianie na scenie najważniejszego symbolu chrześcijańskiego świata zawsze budzi emocje. Angażuje i niepokoi, szczególnie gdy sięgają po niego artyści słynący również z kontrowersji (Chyra zagrał księdza aktywnego homoseksualistę w filmie "W imię..."). Gdy dorzucić do tego lesbijskie zachowania solistek, należy postawić pytanie o manifest Chyry. Czy jest on jeszcze artystyczny, czy już ideologiczny.

Sylwia Krasnodębska
Gazeta Polska Codziennie
13 czerwca 2018
Portrety
Andrzej Chyra

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...