Ciało to mięso z duszą

"Migrena" - reż. Anna Augustynowicz - Teatr Współczesny w Szczecinie

Na scenie, R-3 czyli trzypokojowa rzeźnia. W pokojach, zamiast żyrandoli - rzeźnickie haki, a na stołach zapas białych obrusów albo rzeźnickich fartuchów w pogotowiu. Raz, to dosłowna krwawa jatka, gdzie tuczniki idą pod nóż, a innym razem, mieszkanie Heleny i Julka - mięsa bez duszy. Rytualnej rzezi w R-3 dopełnia język bo słowa w "Migrenie" są ostre jak "dźwięk żelaza rysującego szkło".* Brutalizm na miarę tragedii antycznej? Jak najbardziej tak, tyle, że współcześnie i bez koturnów

Gra z tradycją klasyczną toczy się tu na wielu polach. Począwszy od zasad, a skończywszy na wyniku. Po pierwsze, strukturą „Migreny” rządzi chór - stały element tragedii antycznej. Spektakl inicjuje parodos trzech macior w czarnych sukniach purytanek. To wejściowa pieśń chóru. W ryje chórzystek, z definicji, komentatorek akcji  oraz głosicielek prawd uniwersalnych i norm moralnych Grzegorzewska wkłada tekst, który z purytańską moralnością nie ma nic wspólnego. Bo mowa w nim o korycie i o knurach. A do tego, ‘mowa’ to dość bezceremonialna. Tym samym, Grzegorzewska nagina klasyczną zasadę decorum - czyli zgodności stylu z tematem - i zamiast patosu wydobywa komizm z rzezi na scenie. Co ważne, nagina, ale nie przegina. I robi to w pełni świadomie. Dzięki temu, kładzie podwójny akcent na równą bezceremonialność Losu wobec postaci dramatu. Śmiech, dystans czy autoironia nikogo tu nie uratuje. To nadal tragedia. A teraz, podniesiona do kwadratu.                       

Grzegorzewska nie robi z tego tajemnic. Już we wstępie do sztuki, definiuje tytułową migrenę jako „uporczywość sił, które pchają wydarzenia na zły tor, poczucie zagrożenia, cudzy oddech na plecach, bezbronność wobec losu”*. Bo migrena jest rzeczywiście jak fatum z tragedii antycznej. Nie można jej ani przewidzieć ani odeprzeć. Ale, że uderzy - nie ma wątpliwości. Zatem, temat klasycznej tragedii, którym jest konflikt postaci z fatalnym Przeznaczeniem, staje się treścią także „Migreny.” Co więcej, jest to konflikt klasycznie tragiczny.

Dla Anny Augustynowicz, reżyser „Migreny”, to przede wszystkim konflikt między dwoma biegunami kobiecości: Heleną - „kobietą udomowioną” i Fanny - „kobietą dziką” **. Helena to wzór wszelkich cnót, idealna pani domu i biegun zimna. Z kolei, Fanny, jak sama siebie nazywa, to „pani Panna”* czyli kobieta-wamp, femme fatale i wulkan gorąca. Na szczęście, skłonna do nagięć ręka dramatopisarki i reżyserki, ratuje postaci od  emblematyczności i wlewa w nie życie. I tak, trzpiotka Fanny staje się chwilami kloszardem, a Helena - kontestatorką… w moherowym berecie. Ale w istocie konflikt, o którym mówi Augustynowicz, jest czysto pozorny, bo parafrazując, Grzegorzewską, między jednym mięsem bez duszy, a drugim mięsem bez duszy. I na tym właśnie polega tragizm „Migreny”.

Schludność, zaleta, z której słynie Helena, zabija jej własny ‘zapach’. Helena to jedna z „Czystych” Grochowiaka - tak „wymytych”***, że niewyczuwalnych dla psów i dla ludzi. W szale domowych porządków, opróżnia również własne wnętrze. Żeby wypełnić, a raczej, chwilowo zapchać powstałą pustkę, przyjmuje chłopca na wychowanie. „Jestem igloo mojego syna”, mówi otwarcie i z dumą o… No właśnie o kim? A raczej o czym? Fanny, jej pozorne przeciwieństwo, zrzeka się praw do syna, po to właśnie by móc się realizować. Ale w masce makijażu, również traci szansę na rozpoznawalność. Perfumy odcieleśniają ją równie skutecznie jak detergenty Helenę. Toteż Fanny, nie inaczej niż Helena, szuka siebie w innym ciele, z tą tylko różnicą, że nie dziecięcym, ale męskim. Innymi słowy, Fanny to alter ego Heleny. Ladacznica i purytanka są awersem i rewersem tej samej monety. Widać to szczególnie wyraźnie, gdy Fanny przegląda się w lustrze, a po drugiej stronie widzi odbicie Heleny -  Grzegorzewska znowu wdaje się w przewrotną grę z tradycją antyczną.
 
Klasyczny konflikt tragiczny polega na przeciwstawieniu dwóch różnych racji (prawo boskie i prawo ludzkie), które są równorzędne. Tragizm konfliktu wynika z ograniczenia pola manewru - bo wybór którejkolwiek z opcji zawsze skutkuje katastrofą. W „Migrenie” jest to samozagłada. Opozycja między ‘wolnością od’ (Fanny) a ‘ucieczką od wolności’(Helena) nie daje szans na autonomię żadnej z postaci. Bo to pozorna opozycja. I pozorny wybór. One właściwie nie mają wyboru. Są bez szans jak postaci w tragedii antycznej. Fatum w „Migrenie” ma zatem tę samą postać co we wcześniejszej sztuce dramatopisarki - „Ifigenii”. I jest to postać klaustrofobii, ale nie w znaczeniu, strachu przed zamkniętą i ciasną przestrzenią, ale w sensie: „zawężenia możliwości między dwoma osobnikami tego samego gatunku, w wyniku okoliczności, na które nie mamy wpływu.”* 

Zatem, nie bez kozery, Helena mówi o sobie „kamikadze”.* Ale to samo można powiedzieć o Fanny. Mięso bez duszy.  

*Antonina Grzegorzewska
**Anna Augustynowicz
***Stanisław Grochowiak

Monika Gorzelak
Dziennik Teatralny Katowice
24 lutego 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia