Cicha prowokatorka

"Iwona księżniczka Burgunda" - reż: M.Pecko - Opolski Teatr Aktora i Lalki

Gombrowicz - to nazwisko magiczne, niosące ze sobą charyzmę, zaskoczenie, obłęd i ironię. Czyż nie jest szaleństwem wystawianie jego tekstów w teatrze lalkowym? Nie, szaleństwem byłoby nie zrealizowanie tak nieprzeciętnego pomysłu.

Na scenie przeważają czerń, biel i czerwień. Mrok, niewinność oraz namiętność wprowadzają nas w świat skrajności i groteski. Spomiędzy czerwonych kotar zaczynają wyłaniać się postaci. Początkowo jest ich tylko troje. Widz daje się uwieść tej zmyłce, gdyż nie wie, że naprzeciw - za kolejną kotarą - siedzi druga część widowni. I tak zostajemy wprowadzani w przerysowany świat przez wyraziste postaci. Wyglądają niczym filmowa rodzina Addamsów, czy też dzieci Marylina Mansona. Ich trupioblade twarze, natapirowane peruki, wymalowane na czarno oczy oraz usta skupiają na sobie wzrok publiczności. W tle słychać tango. A to dopiero początek. 

Kiedy Książę Filip (Łukasz Schmidt), koneser kobiecej urody, postanawia ożenić się z brzydką i małomówną Iwoną (Anna Jarota), zarówno jego rodzice (Mariola Ordak-Świątkiewicz, Andrzej Mikosza) jak i znajomi nie są w stanie zrozumieć tej decyzji. Początkowo Książę traktuje swoją deklarację jak wybryk, jednak wiedziony męską dumą postanawia udowodnić, że jest w stanie Iwonę pokochać. Choćby na siłę, nie kierując się pożądaniem.  

Rozczochrana, blada lalka przypominająca anemiczną dziewczynkę wywiera na wszystkich magiczny wpływ. Pustymi oczyma i hipnotyzującym spojrzeniem przeszywa na wskroś każdego, kto się do niej zbliży. Jej milczenie doprowadza do szaleństwa. Postaci zaczynają sobie przypominać grzechy i grzeszki. Nie potrafią się pogodzić ze swoją podwójną osobowością. Egoizm i ignorancja zaczynają wypływać na wierzch. Skoro Iwona jest uważana za źródło wszelkiego zła, gniewu i cierpienia, to należy ją zabić. Skoro Iwona uniemożliwia Księciu romans z Izabelą (Aleksandra Mikołajczyk), to tym bardziej należy ją uśmiercić. Nikt nie szuka winy w sobie. Iwona przejęła grzechy wszystkich, jest jak zwierciadło. Dlatego nie jest piękna. Bo czy lustro złożone z arogancji, pychy i złości, może być piękne?  

Zabójstwo to poważna rzecz, jednak nie tym razem. O ile na początku sztuki było poważnie i mrocznie, tak teraz rozpoczyna się karuzela obłędu i śmiechu. Mariola Ordak-Świątkiewicz w roli chcącej zgładzić przyszłą synową Królowej, jest niesamowita. Trzymając w rękach truciznę prowadzi dialog ze swoim wyimaginowanym „ja”. Bardziej niż mordercza intryga do furii doprowadza ją myśl, że ktoś mógł przeczytać jej (nienajlepsze) wiersze. Miota się po scenie, skrada się do pokoju Iwony i wycofuje, jej ruchy są niemal taneczne.  

Mimo, iż to teatr lalkowy, to istota spektaklu bliższa jest teatrowi dramatycznemu. Scalenie lalka-aktor jest całkowite, są one bowiem zrobione na wzór tych, którzy je prowadzą. Jednak to kreacje aktorskie wysuwają się na pierwszy plan. Groteska ukazana jest w każdym geście i ruchu. Żadna z ról nie jest przyćmiona przez inną, każda - dopracowana i wyjątkowa.  

Morderstwo w końcu dochodzi do skutku. Iwona dławi się ością na uroczystej kolacji zorganizowanej na jej cześć. Ta wieczerza to jednocześnie pogrzeb. Udawany żal, spuszczony wzrok - to wszystko, na co stać jej oprawców. „Kolosalny żart” - jak mówił o niej Filip - w końcu przestał o sobie przypominać. Jednak „mistyczne kółko” wciąż kręci się i kręci, koniec jednej zbrodni jest jedynie początkiem kolejnych grzechów.  

Krzykliwa arogancja nie wzbudza w nikim emocji, jest bezpieczną opcją, dzięki której nie wyróżniamy się z tłumu. Milczenie i pokora narażone są na szyderstwo, nie pasują do tego świata. Lepiej wobec tego być konformistą i krakać, tak jak inne wrony w imię świętego spokoju? Czy może milczeniem zaznaczyć swoją obecność, wystawić swój indywidualizm na próbę, lecz tym samym narazić się na pośmiewisko?

Karolina Kaczmar
Dziennik Teatralny Opole
27 maja 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...