Cichy chichocik

„Śmieszy cię to?" - reż. Michał Buszewicz - Teatr Nowy im. K. Dejmka w Łodzi

Nikt tego głośno nie powie, ale teatrolodzy mają podejrzliwy stosunek do komedii. Jak już, to wolą te starsze, najlepiej z dodatkiem „dell'arte". Oczywiście, lubią się śmiać jak wszyscy inni, ale ewidentnie humor dużej ilości współczesnych sztuk po prostu nie trafia. Chłopy przebrane za baby, żarty słowne o podtekście erotycznym, przekleństwo jako puenta bez żartu poprzedzającego – takie rzeczy brzuchów nie urywają. Ale czasem pokażą coś na tyle ciekawego, że przez zasłonę intelektualizmu prześlizgnie się uśmieszek, a w porywach nawet i chichocik.

„Śmieszy cię to?" w reżyserii Michał Buszewicz w Teatrze Nowym w Łodzi to farsa o serii nieporozumień. Setup jest prosty: jedno mieszkanie, dwa małżeństwa z tym samym nazwiskiem Jones i tuzin niewypowiedzianych problemów między nimi. Pomimo więzów krwi i obrączek na palcach, wszyscy się nie lubią i nie mogą ze sobą wytrzymać. Z tego powodu każdy po kryjomu wynajmuje pokój w hotelu Better pod to samo nazwisko. I tutaj zaczyna się heca – wszystkim przypisano tą samą jednoosobówkę.

W Better jesteśmy powitani przez trójkę hotelarzy: szefową Maggie (Magdalena Kaszewska) i podwładnych Rose (Rozalia Rusak) i Marlon (Maciej Kobiela). I powiedzmy coś na start – ostatnia dwójka kradnie show. Rozalia Rusak (znana nie tylko z Teatru Nowego, ale jeszcze ze świetnego dyplomu z Krakowskiego AST „Next Level" [reż. Marcin Liber, 2022]) jest energiczna, sympatyczna, ale też nie daje sobą pomiatać. Marlon z kolei jest pomocny, ale nie przesadza z zapałem w hotelu, bo on „Nie jest miły. On tu tylko pracuje". Kontrasty widać w tańcu, rozwiązywaniu problemów, czy w chęci do roboty, ale są jednak razem, razem działają i starają się nie doprowadzić do katastrofy.

A katastrofa tuż tuż. „Śmieszy cię to?" to spektakl tysiąca-i-jednego żartu. Większość wynika z różnorodnych osobowości Jonesów i starań hotelarzy o to, żeby się ze sobą nie spotkali. W jednej ze scen okazuje się, że Caroline (Karolina Bednarek), synowa starszych Jonesów, przyjechała do hotelu, żeby udokumentować seans spirytystyczny na swój kanał medialny. I kiedy ona, ukryta pod futrem (spełniającym rolę bariery energetycznej) wyczekuje ducha, pojawia się jej pijana teściowa (Mirosława Olbińska). Każda upatruje w drugiej zjawę i urządzają sobie pogawędkę o życiu i niedokończonych sprawach. I jest to naciągane, ale zagrane na tyle interesująco, że nie zwracamy na to uwagi.

Często jednak poprzeczka wiarygodności jest ustawiana zbyt nisko i akcja traci autentyczność. Nisko również latają niektóre żarty. Humor często polega na jakiejś formie zaskoczenia, na doświadczeniu czegoś niespodziewanego. A dużą część żartów spektaklu jest przewidywalna, lub po prostu ograna w innych dziełach. Qui pro quo działa wtedy, kiedy wierzymy w omyłkową sytuację, a tutaj wiary zabrakło. Luźna przyczynowość akcji raczej nie odnosi się do surrealizmu. Jak mówi szefowa, „w hotelu nie ma abstrakcji".

Ale jednak oglądanie „Śmieszy..." jest przyjemne. Kostiumy, scenografia i gra aktorska ciągną spektakl wtedy, kiedy sam scenariusz niedomaga. Ubrania (Lil Slay) nie tylko reprezentują charaktery noszących je postaci, ale są ciekawe same w sobie. Szczególnie hotelarze dobrze wyglądają: srebrne buty, szersze, podwinięte spodnie i żółta kamizelka konotują oczywiście hotelarstwo, ale są też po prostu cool. Scenografia (Barbara Hanicka) z kolei pozwala aktorom na kreatywny ruch sceniczny rodem ze starego, dobrego Scoobiego-Doo. No i całość jest bardzo dobrze zagrana. Dodatkowe wyróżnienie należy się Karolinie Bednarek, która przedstawia swoją łatwowierną i impulsywną postać nie tylko wiarygodnie, ale również bardzo plastycznie. Gra z rekwizytem, ruch sceniczny, czy nawet zwykłe gesty są konkretne i precyzyjne. Nie mówiąc już o końcowym tańcu.

No dobrze, umówmy się – teatrolodzy nie lubią komedii słabych, infantylnych, w kabareciarskim stylu. Może dlatego „Śmieszy cię to" fajnie działa? Bo jest to farsa, w której ilość barwnych elementów sprawia, że komedia była drugorzędna. Chociaż trochę szkoda. Jak pisał w programie Sławomir Sulej, jak się śmieje, to się śmieje do bólu.

Mnie nic nie bolało. Ale też było fajnie.

Mikołaj Dominik
Dziennik Teatralny Łódź
23 września 2024

Książka tygodnia

Ulisses
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
James Joyce

Trailer tygodnia