Cierpienia młodego Szekspira

"Generał" - reż. Aleksandra Popławska, Marek Kalita - Teatr IMKA w Warszawie

W teatrze w starym basenie założonym przez gwiazdę seriali wystawiono sztukę o generale Jaruzelskim. To już możecie się mniej więcej domyślić, jaki jest efekt. Najwyraźniej domyśla się także publiczność - byłam na spektaklu dzień po premierze i sala była wypełniona mniej więcej w jednej trzeciej

Sztuka nosi oryginalny tytuł "Generał" i została popełniona przez wybitnego pisarza i poetę nazwiskiem Jakubowski. Jeśli nie słyszeli Państwo o poecie Jakubowskim, to dlatego że obracają się Państwo w niewłaściwych kręgach. Poeta Jakubowski był stypendystą ministra kultury i dziedzictwa narodowego w roku 2007, czyli w najlepszym roku IV Rzeczpospolitej, a także zaistniał jako sygnatariusz listu "Poetów solidarnych z Markiem Rymkiewiczem". Poeci solidaryzowali się z Rymkiewiczem po tym, jak "Gazeta Wyborcza" wytoczyła mu proces za stwierdzenie, że ona wyrasta z KPP, została więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków.

Sam poeta Jakubowski, urodzony w roku 1974, zwierzał się w jakimś wywiadzie, iż jego dzieciństwo zostało zgwałcone przez stan wojenny. Gwałt ten najwyraźniej zostawił w mentalności poety głębokie piętno, ponieważ generał Jaruzelski do dziś wywołuje u niego seksualne skojarzenia.

Jaruzelski Jakubowskiego zaczyna swoją obecność na scenie od monologu na temat cycków i dupy swojej żony. Osobiście oddałabym 2 przednie zęby, żeby usłyszeć Wojciecha Jaruzelskiego używającego słowa "cycki", ale Jakubowski nie ma ambicji stworzenia postaci choćby odrobinę podobnej do oryginału - to załatwiają, jego zdaniem, ciemne okulary - lecz jedynie postaci maksymalnie obrzydliwej. Toteż oprócz ślinienia się do jędrnej dupy i twardych cycków bohater dramatu wyżywa się na żonie i sekretarzu, opowiada o swoim cuchnącym oddechu i problemach z wypróżnianiem, histeryzuje, użala się nad sobą i pije wódkę. Gdyby autorem spektaklu był Krystian Lupa, "Generał" zapewne pokazywałby też fiuta; na szczęście jest to dzieło katolickiego poety i dwojga serialowych aktorów - Marka Kality znanego głównie z "M jak miłość" i Aleksandry Popławskiej grającej jakiś ogon w "Na Wspólnej" - ich bigoteria, chwała Bogu, pilnuje więc, aby wszystkie rozporki na scenie była zapięte. Za to cycki, i owszem, oglądamy, nawet 2 razy, co zapewne ma być dowodem na artystyczną bezkompromisowość i odwagę przełamywania tabu.

Żadnego lęku nie wywołuje natomiast u twórców "Generała" banał - co jest zresztą dość niezaskakujące w miejscu, w którym roi się od bohaterów telenowel. Mamy więc nieszczęśliwą żonę niegdyś potężnego dyktatora, która pokazuje cycki sekretarzowi męża; i sekretarza, który ocieka przy szefie najobrzydliwszą wazeliną, ale jednocześnie knuje za jego plecami. Dawni towarzysze zbrodni, "Czesław" i "Florian", jak przystało na komunistycznych generałów, chleją wódkę, śpiewają ruskie pieśni i po pijaku strzelają z pistoletów załadowanych ślepakami. Córka, nieszczęśliwa, że ma ojca zbrodniarza, swój bunt wyraża w tym, że nie je mięsa i mieszka z kobietą oraz z heroiczną odwagą rzuca "Generałowi" w twarz poetyckie oskarżenie: On miał 19 lat, pisał wiersze, zamordowaliście go, bo nie mogliście mu wybaczyć, że jest wolny. A cała ta historia odbywa się w przeddzień ogłoszenia wyroku w sprawie o zbrodnię komunistyczną - a może kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, autor nie jest pewien - i tak naprawdę, udając wewnętrzne rozdarcie i targające nim moralne wątpliwości, "Generał" trzęsie dupą, że trafi do pudła. Zaś na koniec, zanim umrze, siada przy magnetofonie i przesłuchuje swoje nagrane wyznania o tym, jak to tysiące razy zastanawiał się, co by było, gdyby stanął po ich stronie.

Interesująca myśl, która przyszła mi do głowy po obejrzeniu tego - hm... - wydarzenia artystycznego, jest taka, że niedobiegający jeszcze czterdziestki poeta Jakubowski zaskakująco przypomina 74-letniego Jana Pietrzaka.

Podobnie jak Pietrzak żyje w głębokiej komunie, odporny na upływ czasu i wpływ dwóch dekad innego systemu. Jako trzydziestoparolatek widzę, jakiej podlegaliśmy przemocy; nadal siedzą w nas kompleksy, poczucie ograniczenia; dopiero teraz zaczynamy patrzeć na świat oczyma wolnych ludzi - wyznaje. I, podobnie jak Pietrzak, Jakubowski zajmuje się nie przemyśliwaniem rzeczywistości, ale opowiadaniem dowcipów.

Celem powstających w stanie wojennym dowcipów o Generale - do dziś opowiadanych przez Pietrzaka w jego, zlituj się, Boże, kabarecie - nie było analizowanie postaci i celów przywódcy WRON w całej ich złożoności, ale pokrzepienie serc przez powiedzenie czegoś złośliwego o facecie, za którym większość narodu wówczas nie przepadała. I dokładnie taki jest cel dzieła Jakubowskiego: nie próbuje on zastanowić się nad ogromnie złożoną postacią historyczną, jaką już dziś jest Wojciech Jaruzelski, ale leczy rany zadane "gwałtem" sprzed trzech dekad, przypisując postaci "Generała" wszystkie przywary, jakie jego dość uboga wyobraźnia mogła z siebie wydać: chamstwo, histerię, tchórzostwo, seksualne odchyłki i fizyczną obrzydliwość.

Dość trafnie wyjaśnia ten mechanizm Tomasz Karolak, właściciel Teatru IMKA, w którym dzieło to zostało wystawione: Mieliśmy spotkanie przyjaciół - ludzi, którzy współtworzą to miejsce. Zastanawialiśmy się, co jest nam wspólne, co w nas leży, co nam ciąży. Okazało się, że naszym wstydem, niewypowiedzianym, bo ciężko się o tym rozmawia, jest to, że dorastaliśmy w PRL-u. I, jak rozumiem, w ramach terapii postanowili wystawić sztukę, po której wstydzić się będzie Jaruzelski.

Moim wstydem - o którym też lekko mi się nie rozmawia - jest to, że wiedziona owczym pędem, a także miłością do ciast głęboko zatroskanej o los mojej nieśmiertelnej duszy sąsiadki, poszłam do tzw. pierwszej komunii. Wobec tego w ramach autoterapii powinnam teraz napisać sztukę zatytułowaną "Papież", w której główny bohater i jego sekretarz imieniem Stasiu śliniliby się nad zdjęciami nagich ministrantów, grali w pokera na wotywne złoto z watykańskiego skarbca i po pijaku pokazywali dupy usługującym im zakonnicom. A potem mogłabym dodać, jak Karolak w wywiadzie dla "GW", że jest to sztuka "inspirowana życiem Karola Wojtyły. Podkreślam: inspirowana, jest tu też wiele historii wymyślonych".

Agnieszka Wołk-Łaniewska
Nie
5 maja 2011

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia