Ciężar klasyki, ciężar rytuału

"Ślub" - reż. Anna Augustynowicz - Teatr Współczesny w Szczecinie

Wybór "Ślubu" na inaugurację 42. Opolskich Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Polska" był bardzo przewrotny. Po rytuale otwarcia, pełnym oficjalnych gestów, wręczania nagród i honorów, widzowie zostali skonfrontowani z Gombrowiczowską filozofią "kościoła ziemskiego".

Spektakl przypomniał o ambiwalentnej sile wszelkich rytuałów: o ich złudności i niekontrolowanych skutkach. Taki początek podpowiada coś jeszcze: klasyka żywa, ożywiona w rytuale teatru, podobnie jak w koncepcji Witolda Gombrowicza, emanuje siłą, której nie daje się ujarzmić nawet najbardziej zapalonym sofistom. Zaskakuje i wytwarza coś, co wymyka się intelektualnemu poznaniu.

Trzeba przyznać, że Anna Augustynowicz znakomicie przeczytała wielowątkowy dramat Gombrowicza. Przede wszystkim zaś jego wyzwania rzucane teatrowi - z wymogami oddania sprawczości formie, teatralizacji środków wyrazu oraz ukazania paradoksu postaci jako sztucznych i zaangażowanych zarazem. W czasie dyskusji po przedstawieniu aktorzy zaznaczali, iż spektakl ma charakter szkicu oraz, że w równej mierze komentuje problemy współczesnego świata, jak i stawia pytania o postać twórcy-demiurga stwarzającego iluzoryczne światy.

Mimo zapewnień o szkicowym charakterze spektaklu, można było odnieść odwrotne wrażenie. Dramat wybrzmiewał ze sceny w oryginale i bez skreśleń, co dawało nie efekt improwizacji, lecz przemyślanej partytury teatralnej. Gombrowiczowskie zawijasy językowe spełniały swoją funkcję - bawiły i drażniły nonsensem. Scena na planie kwadratu, oświetlona ze wszystkich stron surowym światłem, odsłaniała kulisy teatralne. Taka aranżacja wskazywała na metateatralny charakter zdarzeń na scenie. Scenografia była bardzo konkretna: w tle długi, karczmiano-obrzędowy drewniany stół, stołki, konfesjonał. Proscenium należało do Henryka (Grzegorz Falkowski), który rozgrywał dwie akcje: zewnętrzną - kierowaną do innych postaci oraz wewnętrzną - w której konfrontował swoje myśli z publicznością.

Choć w kontekście spektaklu mówi się o namyśle nad medium teatru, mam wrażenie, że relacja między światami teatru i przedstawionym rozgrywa się inaczej. To nie dramat głównego bohatera służy odsłonięciu kulis, lecz na odwrót. Zabiegi teatralizacji uwypuklają demiurgiczne zacięcie Henryka. Scena w tym sensie to plan, na którym pojawiają się projekcje jego wyobraźni - wyłaniają się z mroku wspomnień Władzio, Ojciec i Matka. Poddani działaniu pamięci są groteskowo wykrzywieni, nierealni w swojej postawie, ale bardzo realni we wpływie jaki mają na Henryka.

Henryk trawiony jest właśnie tym paradoksem. Wynika on ze starcia dwóch sił: języka i rytuału. Gdy Henryk dochodzi do wniosku, że wszystko jest w zasadzie słowną igraszką, konstrukcją, nad którą panuje (w końcu jest panem własnego umysłu), wkracza niekontrolowany element - rytuał. Burzy pewność Henryka i stwarza nową sytuację, wobec której musi się on określić. Kiedy sam próbuje zaaranżować rytuał (krążąc wokół tytułowego ślubu), jego przedstawienie zostaje zburzone przez hipotetyczny konstrukt - Pijacki palic. Sama możliwość odsłonienia ram rytuału unieważnia go. Jednocześnie, tylko w rytuale może dokonać się prawdziwa przemiana.

Antagonistą, klasycznie, jest Pijak. Augustynowicz zdobywa się na jedno z nielicznych przesunięć względem tekstu. Pijak (Arkadiusz Buszko) został sportretowany jako skinhead. Jego koncepcja "religii ludzkości" wybrzmiewa w tym kontekście nie jako istotnie nieistotna (to ambiwalencja, którą bawi się Gombrowicz w dramacie) zabawa pijanego, lecz jako całkiem poważne zagrożenie. Jego palic i jego zabiegi rytualizacji to oznaki świeckiej religii politycznej, które doprowadzone do skrajności, grożą niebezpieczeństwem nacjonalizmu. Ambiwalencja Pijaka, jego mądra głupota, zostaje zamknięta w konkretnej interpretacji. Na podobnej zasadzie zostaje wprowadzony ksiądz (siedzący za konfesjonałem) jakby potwierdzający obraz sojuszu tronu i ołtarza. Wypowiada kwestie członków dworu. W tej reżyserskiej interpretacji nie pojawiają się na scenie dostojnicy - obcy wyobraźni Henryka materiał, czyli wynik nie jego zmysłów, co sytuacji, która zaczyna żyć samodzielnie.

Znakomite tempo spektaklu, granego w zasadzie bez muzyki i w jednolitym świetle, trzyma w napięciu przez całe dwie godziny. "Ślub" jest przykładem harmonijnej współpracy-koprodukcji Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Po pierwszym dniu festiwalu śmiało można oczekiwać więcej znakomitych wrażeń teatralnych wśród zaproszonych siedmiu produkcji - laureatów II edycji Konkursu na inscenizację dawnych dzieł literatury polskiej "Klasyka Żywa".

Piotr Urbanowicz
e-teatr.pl
20 kwietnia 2017

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...