Ciężkie oklaski

"Jordan" - reż: Grzegorz Kempinsky - Teatr Śląski w Katowicach

Wchodząc na spektakl "Jordan" (reżyseria: Grzegorz Kempinsky), wkracza się w przestrzeń walki ze wspomnieniami traumatycznych przeżyć Shirley Jones, dziewczyny z małego miasteczka. Siedzi na taborecie w białym pomieszczeniu, nerwowo przekłada w dłoniach papieros i nieco obłąkańczym spojrzeniem wodzi po widzach - spowiednikach i świadkach dramatu. Bohaterka opowiada swoje życie, przeplatając tę historię baśnią braci Grimm. Mówi o dzieciństwie, o sińcach na twarzy mamy, których nikt nie dostrzegał i o żółtych kwiatach, które dawał jej ojciec w ramach przeprosin. Nie przemilcza szczegółów swojej młodości i koszmarnego związku z Davy\'m. Monolog brzmi niczym zwierzenia podsłuchane w pokoju psychoterapeuty

Dzieciobójczyni? To słowo nie pasuje do drobnej, zagubionej i w gruncie rzeczy niedojrzałej Shirley. Nałożyła poduszkę na twarz dziecka delikatnie, tak bardzo delikatnie… Sama nie zdawała sobie sprawy ze znaczenia i konsekwencji tego, co robi, nie bardzo chce też przyjąć do siebie prawdę, choć dogłębnie ją czuje. Na sali sądowej opowiada kolejne zdarzenia tego wieczoru - przypominają one migawki filmu, które nie łączą się dla niej w ciąg przyczynowo-skutkowy. Także bajka o karle, który zgodnie z obietnicą chciał odebrać królowej syna, ukazuje niedojrzałość dziewczyny. 

Z perspektywy monodramu trudno określić bohaterkę określeniem „dzieciobójczyni” – to brzmi jak wyrok. A czy mamy prawo oceniać bohaterkę? Z punktu widzenia odbiorcy informacji medialnej o tego typu zdarzeniu potępienie i święte oburzenie byłoby wręcz naturalne. Media bowiem raczej nie skupiają się na niejednoznacznych motywach, wymykających się stereotypom. Dlatego ocenia się kogoś niemal automatycznie i nikt wsłuchuje się w opowieść winnego.

Natomiast spektakl „Jordan” daje głos morderczyni. Ona zaś wcale się nie usprawiedliwia. Mówi o wypadkach, które doprowadziły do dramatu i co działo się potem. Ta niedojrzała dziewczyna znalazła się w brutalnej sytuacji, czuła się bezradna, a mimo to podjęła walkę o ukochanego syna, Jordana. Dla tej miłości potrafiła zrobić bardzo wiele – prostytuować się, zabić – chciała przecież zapobiec odebraniu dziecka przez opiekę społeczną i Davy’ego (są oni dla niej projekcją złego karła). Sytuacja ją przerosła. Nie usprawiedliwia się, bo ma ogromnie poczucie winy. Cały spektakl to jedna wielka nieobecność tytułowego Jordana i ból, jaki ta nieobecność za sobą niesie. Żałowała, że nie zabrała małego do matki, zanim wypadki przybrały dramatyczny obrót. Dlaczego tego nie zrobiła? Nie chce odpowiedzieć. Z tą zagadką zostawia się widza samego.

Głos morderczyni staje się tym bardziej przejmujący i zapadający w pamięć, że w postać Shirley wcieliła się Ewa Kutynia. Ekspresja słów i milczenia - nic nie było przesadzone czy sztuczne, raczej miałam wrażenie, że aktorka i bohaterka to jedna postać jeszcze zanim padły pierwsze słowa dramatu. Stworzona przez Kutynię osobowość Shirley zyskała zagadkowość, przez co spektakl jeszcze bardziej ciąży po wyjściu z teatru. Aktorka zawładnęła sceną i widownią, co jest niezwykle ważne, a zarazem trudne w przypadku monodramu.

Z całą koncepcją rewelacyjnie korespondowała funkcjonalna scenografia (Małgorzata Ptok): dwie białe świecące ściany i taboret. Te elementy nie nudziły, skupiały uwagę na grze aktorskiej, ale i stały się integralnym składnikiem ruchu scenicznego i świateł. Podobnie muzyka, której prawie nie było: jedynie pojedyncze dźwięki i końcowa piosenka przywodząca na myśl utwory, jakie pojawiają się w filmach jako tło dla końcowych napisów. Skojarzenie z kinem wydaje się tym bardziej słuszne, że na końcu aktorka jakby wychodzi z roli, komunikując, jaki był dalszy los bohaterki. Formuła niczym z cyklu „Prawdziwe historie”, tylko tym razem w wersji teatralnej. Treść prosta, tragiczna i powiedziana tak, że ciężko bić brawo, choć oklaski jak najbardziej się należą.

Agnieszka Nowak
Dla Dziennika Teatralnego
11 grudnia 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...