Cimcirymci w Lalce
"Iwona księżniczka Burgunda"-reż: M. Pecko - Opolski Teatr Aktora i LalkiTam, gdzie spotyka się tragizm rzeczywistości i chichot farsy, a swoje rządy zaprowadza groteska, można usłyszeć szyderczy głos gombrowiczowskiego dramatu. W takim właśnie nastroju formy spotęgowanej, by w kulminacyjnych momentach wyszydzić ją i napiętnować, rozgrywa się "Iwona, księżniczka Burgunda" na scenie opolskiego Teatru Lalki i Aktora im. A. Smolki.
Zrealizowanie dramatu Gombrowicza w formie teatru lalek wiązało się z nieuniknionymi konsekwencjami realizacyjnymi. Siłę tekstu dublowała, a wręcz przedrzeźniała, wyrazista plastyka wykonania użytych w spektaklu lalek (Eva Farkašová), jak i agresywna, przerysowana gra aktorów. Ogólny nastrój upiornego karnawału podkreślały kostiumy (Eva Farkašová) oraz prosta i funkcjonalna scenografia, utrzymane w kontrastowych kolorach czerni, bieli i krwistej czerwieni. Środowisko to, w swoim groteskowym charakterze podkreślone dodatkowo różnorodną muzyką (autorstwa Roberta Mankovecký’ego), to wprost idealne wprowadzenie do niemal namacalnego świata pełnego obłudnych postaci, gry pozorów i strachu przed demaskacją.
Wielbiciele tekstu dramatu, obeznani z gombrowiczowską formułą, mają okazję zmierzyć się ze swoimi oczekiwaniami względem adaptacji scenicznej. Zaanektowanie dzieła Gombrowicza na potrzeby teatru lalek i zaprzęgnięcie go we właściwą temu teatrowi formę, z jego możliwościami, jak i ograniczeniami inscenizacyjnymi, ujmuje swoją niekonwencjonalnością. Można się nie zgodzić na taką formułę, ale czy warto pozbawiać się przyjemności doświadczania świeżości w ujęciu tej dobrze znanej historii? Dając się uwieść dramatyczno-lalkowemu charakterowi odczytania dramatu poznajemy na nowo pokrętne osobowości Króla (Andrzej Mikosza) i Królowej (Mariola Ordak-Świątkiewicz), pełne kłębiących się podskórnie, skrywanych ohydztw. Uwodzi niejednoznaczny w swym charakterze, a tym bardziej nieodgadniony w swych poczynaniach, nadających kierunek rozwojowi wypadków Książę Filip (znakomity Łukasz Schmidt) oraz towarzyszący księciu, demoniczny w swoim wyrazie Cyryl (Krzysztof Jarota), a do tego rozerotyzowana, buchająca młodością, a przy tym przekomiczna postać Izy (Aleksandra Mikołajczyk). Tak przedstawia się panoptikum wyrazistych i bogatych od aktorskich poszukiwań postaci tego kipiącego energią i niespokojnym rytmem spektaklu.
Sprowadzenie najważniejszej, bo prowokującej całe otoczenie postaci Iwony (Anna Jarota) do formy lalki o zabiedzonym wyglądzie początkowo może wydawać się niewykorzystaniem intrygującej roli, w jaką mógłby wcielić się aktor. Jednak to właśnie na granicy interakcji pomiędzy niewielką, bladą na tle innych marionetką, a pozostałymi postaciami, tworzą się najbardziej interesujące napięcia. Potęgowane strachem obrzydzenie względem niepozornej Iwony znajduje upust w odnoszeniu się do jej „osoby”- jej tarmoszeniu, ciąganiu, trzymaniu na dystans, to znów przymilaniu się i „upupianiu”. Z chwili na chwilę, drobna postać wyzwala wśród pozornie górujących nad nią indywiduów ogromniejące w nich Zło.
Oswojeni z wizją o nasilonej ekspresji i plastyce postaci słowacko-polskich twórców spektaklu zyskujemy możliwość smakowania formy, z którą z takim zapałem wojował Gombrowicz. Jest to jednak forma tworzona świadomie, realizująca wyszukane koncepcje zarówno te wizualne jak i dotyczące warsztatu aktorskiego.