Cisza pełna emocji
"Silence" - reż. Andre Ochodlo - Teatr Atelier im. Agnieszki OsieckiejNastrojowa, nostalgiczna poezja w recitalu piosenki żydowskiej w wykonaniu André Ochodlo i zespołu Atom String Quartet. To czeka publiczność pierwszej w tym roku premiery Teatru Atelier.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że kolejne spektakle piosenki żydowskiej w wykonaniu założyciela Teatru Atelier André Ochodlo to następne odsłony tego samego pomysłu. Artysta jednak świetnie radzi sobie w wypracowanej i sprawdzonej przez lata formule recitalu promującego twórczość wirtuozów poezji żydowskiej.
Tym razem Ochodlo na warsztat wziął wiersze Abrahama Sutzkevera, jednego z najwybitniejszych poetów (i pisarzy) posługujących się jidysz. Do wykonania warstwy muzycznej zaprosił z kolei Atom String Quartet (instrumenty smyczkowe: skrzypce - Dawid Lubowicz, Mateusz Smoczyński; wiolonczela - Krzysztof Lenczowski oraz altówka - Michał Zaborski), wspartych występującymi gościnnie Janem Smoczyńskim (piano) i Adamem Żuchowskim (kontrabas).
Ten skład okazał się gwarancją sukcesu, bowiem kompozycje w ich wykonaniu, przygotowane na prośbę André przez wybitnych współczesnych polskich kompozytorów: Marka Czerniewicza, Piotra Dziubka, Michała Lorenca, Pawła Lucewicza, Antoniego Komasę-Łazarkiewicza, Piotra Manię, Włodzimierza Nahornego, Irka Wojtczaka i Adama Żuchowskiego, są ożywcze i bardzo bogate muzycznie.
Już pierwszy śpiewany w jidysz, synkopowany utwór ("Mojżesz") zapowiada, że muzycy korzystać będą z szerokiego wachlarza technik i możliwości. Najbardziej efektownie brzmią utwory przygotowane przez Marka Czerniewicza (w "Dniach wczorajszych do dzisiejszych" użyto m.in. flażoletu, w świetnych "Wysokich wiolonczelach" instrumenty smyczkowe prowadzą pasjonujący dialog, wreszcie w finałowym "Skrzypku z dachu" wydobywa cały ogrom smutku i nietajonej rozpaczy). Największe wrażenie na mnie robi jednak utwór "Dym", skomponowany przez Adama Żuchowskiego, pełen drapieżnych, niemal rozdzierających przestrzeń dźwięków.
W takim muzycznym towarzystwie (z jednej strony świetnych kompozycji, z drugiej bardzo zgranych ze sobą wykonawców) André czuje się bardzo dobrze. Jedynie pierwszy utwór, śpiewany w naszym języku, wykonany jest niepewnie, z przesadną dbałością o wyraźne wypowiadanie słów po polsku. Później - gdy widzowie słyszą najpierw tłumaczenie wiersza Sutzkevera, puszczonego z offu lektora, a później śpiew Ochodlo w jidysz - śpiewak nabiera swobody i wykonawczego luzu.
Dominują tonacje molowe, przeważa nastrój podniosłego smutku, zwłaszcza że tematyka wierszy - ulotność, przemijanie, Holokaust - i scenografia (wiele umieszczonych w tyle sceny walizek) wpisują się w nostalgię i atmosferę braku. Emocje płynące z interpretacji śpiewaka dodatkowo to jeszcze podkreślają.
Recitale André Ochodlo nie są dla wszystkich. Trzeba lubić podniosły ton, pełen pasji głos czy charakterystyczną sceniczną manierę artysty. W efekcie jednak kolejny raz powstał naprawdę udany spektakl, promujący kulturę wciąż u nas niedocenianą i mało znaną.