Cłopięctwo jako absolut
wysoki, szczupły, eteryczny, zmysłowy - Philippe JarousskiWysoki, szczupły, eteryczny, zmysłowy. Czy dlatego właśnie, szukając informacji czy nagrań Philippe\'a Jarousskiego w sieci, raz po raz trafia się na strony gejowskie, które uczyniły z francuskiego kontratenora ikonę?
Wysoki, szczupły, eteryczny, zmysłowy. Czy dlatego właśnie, szukając informacji czy nagrań Philippe\'a Jarousskiego w sieci, raz po raz trafia się na strony gejowskie, które uczyniły z francuskiego kontratenora ikonę?
Kto miał okazję widzieć i słyszeć na żywo Philippe\'a Jarousskiego, ten zapewne odczuł coś, czego nie sposób uchwycić frazeologią i składnią.
Wysoki, szczupły. Wręcz eteryczny. Kiedy słucham arii herosów z oper Vivaldiego, myślę, że kontratenor ma niebywały zmysł i intuicję. Zabierać się do tak rozbudowanych, naładowanych fajerwerkami, ale i dramatycznym sednem arii w tak młodym wieku! Brawura? Pycha? Ambicja? Bynajmniej. To na Vivaldim wykrystalizował się Jaroussky śpiewak. Artysta.
Dlatego nie dziwiły jego kolejne muzyczne peregrynacje. Płyta „Opium” z francuskim repertuarem, solowe role w ostatnich haendlowskich projektach. Teraz czas na modne ostatnio wietrzenie partytur. W „La dolce flamma” Francuz sięga po zapomniany repertuar Johanna Christiana Bacha.
„Zapomniane”, „nieznane”, „sensacyjne odkrycie”. Marketingowy wytrych, który często nie przekłada się na wartość. Czy jest sens inwestować czas w kolejne wyszperane z zakamarków dźwięki?
Kto nie zna twórczości jednego z bachowskich geniuszy, niech potraktuje tę płytę jako syntezę. Emblemat tego, co w osiemnastowiecznej muzyce najdoskonalsze. Jest u Johanna Christiana włoski liryzm, haendlowski pazur i – wreszcie – bachowska precyzja i proporcja.
Jest wreszcie i Jaroussky. Jego głos jakby okrzepł, mniej w nim młodzieńczej energii, swady. Więcej konsekwencji i świadomości. Dlatego tak urzeka w częściach spokojnych, lirycznych. Aria „No, che non ha la sorte…” mogłaby brzmieć jak sentymentalna błyskotka (słychać tu, jak wiele Mozart zawdzięcza Bachowi mediolańskiemu). A jednak Jaroussky nie wyśpiewuje sercem, ale rozumem. Czuć w tych interpretacjach namysł i koncept. Dlatego wróżyć należy tej płycie i repertuarowi długi żywot. Odgrzebane arie Bacha nie będą nosiły znamienia atrakcji sezonu. Staną się kanonem.
Szukając informacji czy nagrań Francuza w sieci, raz po raz trafia się na strony gejowskie, które z racji aparycji czynią z Jarousskiego ikonę. Czy taka szufladka nie zaszkodzi śpiewakowi? Gdy na niego patrzę, myślę o tym, jak genialnie ujął istotę „chłopięctwa” Gombrowicz. I jak szlachetnie i absolutnie wciela ten koncept Jaroussky na scenie.
Marta Nadzieja, ur. 1981, ukończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, studentka muzykologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Współpracowała z „Wprost” i dziennikiem „Polska The Times”, współpracuje z portalem KulturaOnLine.pl i Kulturaliberlna.pl. Obecnie pracuje jako redaktor w Telewizji Polskiej, gdzie m.in. odpowiada za budowę strony www.chopin.tvp.pl.