Co gryzie Gregora Samsę

"Przemiana" - reż: M. Miklasz - Narodowy Teatr Stary w Krakowie

Wyobraźmy sobie, że pewnego, zupełnie niewyróżniającego się dnia, jeden z członków naszej rodziny budzi się pod postacią robaka. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, na widowni Teatru Starego jesteśmy świadkami dokładnie takiej "Przemiany"

Wszystko zaczyna się bardzo niepozornie. We foyer teatru jesteśmy świadkami dysputy pomiędzy dwoma zupełnie niepodobnymi „typami”, w której bardzo filozoficznie przeplatają się wątki miłości, egzystencjonalnej melancholii oraz barwnych wspomnień. W gruncie rzeczy jest to tylko wstęp, który bardzo delikatnie przygotowuje widzów na dalszy rozwój wydarzeń. 

Już od pierwszych momentów głównej części spektaklu widzimy, że główny bohater Gregor jest bardzo zapracowanym, młodym człowiekiem. Jak się okazuje później, jest jedynym żywicielem swoich rodziców i młodszej siostry Grety. I chociaż ewidentnie pracuje za dwóch, nie jest zauważany i wspominany w toczących się równolegle śniadaniowych rozmowach reszty Samsów. Dopiero tajemnicza absencja Gregora w pracy wzbudza w rodzicach zainteresowanie losami syna. Zamknięte drzwi denerwują wszystkich, łącznie z dziarskim i stanowczym Prokurentem, który zostaje wysłany z firmy, w której Gregor pracował, na przeszpiegi. Sytuacja wyjaśnia się powoli, najpierw padają podejrzenia o chorobę i niedyspozycję, ale dopiero dramatyczne usprawiedliwienia bohatera i jego dalsze bardzo specyficzne zachowanie pozwalają na nieśmiałe precyzowanie zaistniałych okoliczności. Oto świetny pracownik, kochający syn i brat zamienia się w robaka i to nie symbolicznie, ale bardzo dosłownie – naciągnięty podkoszulek, nerwowe ruchy palców, chodzenie po ścianie, nie mówiąc już o niepokojących odgłosach – to wszystko sprawia, że wiemy co się dzieje z bohaterem.

Sposób, w jaki rodzina radzi sobie z „ułomnością” syna wydaje się bezduszny, ale z drugiej strony bardzo ludzki. Rodzice nie potrafią się pogodzić z takim obrotem spraw, matka rozpacza, ojciec wymownie milczy, jedynie siostra stara sie pomóc bratu, ale ostatecznie i ona się poddaje, wymawiając słowa, które w jej ustach brzmią wyjątkowo dwulicowo. Pod względem wagi podejmowanej decyzji i wyboru, niestety, łatwiejszej drogi, „Przemiana” skojarzyła mi się z rodzimą „Moralnością pani Dulskiej”. Można z tym polemizować, ale w obu utworach akcentuje się chęć pozbycia się problemu i ulgę, jaka towarzyszy powrotowi do normalności.

Oprócz ciekawej kreacji głównego bohatera, warto wspomnieć o zabiegu scenicznym, który sprawia, że tytułowa przemiana dokonuje się jakby z boku. Chociaż spektakl jest bardzo ekspresyjny i „gęsty” emocjonalnie, cała akcja dzieje się przede wszystkim w jadalni. Jest to miejsce najważniejsze - skupia całe życie rodzinne, jest świadkiem najważniejszych rozmów, krzyków i żalów. To przy owym stole Samsowie spokojnie raczą się owocami, czytają gazety i odpoczywają, podczas gdy ich syn walczy o przetrwanie w bezlitosnym świecie interesów, a później pełza po całym mieszkaniu. Również w tym miejscu dochodzi do dramatycznego i bardzo efektownego rozgniatania jabłek, które wciskają się we wszystkie zakamarki sceny. 

Pod względem aktorskim trudno zarzucić cokolwiek twórcom: Wiktor Loga-Skraczewski jako robak prezentuje się co najmniej niepokojąco (oczywiście w sensie pozytywnym), Julia Sobiesiak (studentka II roku PWST) w roli Grety również wypada nienagannie, a sceny z jej udziałem należą do jednych z bardziej intensywnych. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu Zbigniew Ruciński w roli ojca. Swoją postać potrafił zagrać w bardzo naturalny i wyjątkowo rozpoznawalny sposób, miałam wrażenie, że rzeczywiście znam taki typ człowieka. Można się zastanawiać, czy wstęp we foyer był konieczny i czy rzeczywiście wnosił coś nowego do spektaklu oraz czy zmiany wprowadzone przez Miklasz do tekstu Kafki nie zmieniły nieco jego wymowy. 

W każdym razie „Przemianę” warto polecić jako bardzo przyzwoity spektakl. Co do ogólnego wrażenia, można powiedzieć za Gabrielą Zapolską: „Hesia, nie śmiej się... tu stało się coś bardzo złego. Jakby kogoś zabili”.

Sonia Kaczmarczyk
Dziennik Teatralny Kraków
19 marca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...