Co jest na końcu tej kolejki?

„1989" – reż. Katarzyna Szyngiera – Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm. Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku doszli Państwo do końca kolejki, w której staliśmy przez kilkadziesiąt lat. Dzisiaj kupią Państwo wszystko, na co tak długo czekaliśmy, a wieczorem te produkty będą w Waszych domach. Czy na jutro też ich wystarczy? Czy się nie przeterminują?

Porywająca muzyka, zaskakująca forma, wspaniałe aktorstwo... jednak największą siłą musicalu ,,1989" są teksty. Teksty, które, bez kontekstu wiążącego je z czasami PRL – u, mogłyby być hymnami strajkujących w czasach rządu PIS. ,,Niech się Polska obudzi!" – podobne słowa krzyczał tłum w marszach KODU, marszach równości, strajkach nauczycieli, marszach kobiet, czy podczas Marszu Miliona Serc. Historia Solidarności i jej zwycięstwa nie zamyka historii protestów w Polsce i kryzysu w polskiej polityce, lecz pokazuje, że jako naród wciąż kręcimy się w błędnym kole, a kolejka, w której staliśmy, w rzeczywistości nie ma końca.

Nie ma wolności bez Solidarności
Widzę metalowe, ogromne rusztowanie. Na górze jest mównicą, na dole więzieniem. To nieodłączny element krajobrazu Polski Ludowej. Żyjemy w państwie robotników.

Opowieść o Solidarności oparta jest na historii przywódców: Wałęsy, Kuronia, Frasyniuka, Borusewicza. To właśnie ich pozytywny mit został pokazany w spektaklu autorstwa Marcina Napiórkowskiego (pomysł, scenariusz, większość tekstów), Katarzyny Szyngiery (reżyseria, scenariusz), Mirosława Wlekły (scenariusz) i Andrzeja "Webber" Mikosza (muzyka).

Jedną z kluczowych postaci, dla Solidarności i dla fabuły ,,1989", jest Lech Wałęsa – jego przedstawienie sceniczne udało się niezwykle dobrze. Przede wszystkim dzięki wspaniałej kreacji aktorskiej Rafała Szumery, ale również dzięki kwestiom napisanym dla niego i bohaterów z nim dialogujących – ukazują one Wałęsę nie tylko jako charyzmatycznego przywódcę Solidarności (chociaż takie przedstawienie tej postaci też jest w spektaklu obecne), ale również pokazują wątpliwości związane z tym, czy Wałęsa nie był TW (tajny współpracownik) oraz brak decyzyjności poprzez powtarzające się zdanie ,,Lechu, co masz do powiedzenia?". Absolutnym mistrzostwem okazała się scena debaty Wałęsa – Miodowicz (utwór napisany przez Patryka "Bober" Bobreka), rozegrana między Rafałem Szumerą a Wojciechem Dolatowskim, świetnym aktorem młodego pokolenia.

Przed nami rwąca rzeka, my wpatrzeni w drugi brzeg
Nie traćmy z oczu człowieka, co na końcu zgubi się
W centrum scenografii autorstwa Mileny Czarnik jest instalacja przypominająca blok. Możemy zobaczyć co dzieje się w jego oknach. Na dole mieszczą się muzycy (wielkie brawa dla twórców spektaklu, że w czasach, gdy coraz częściej teatr wykorzystuje podkłady, zdecydowano się na zagranie muzyki na żywo – zespół w składzie: Wojciech Długosz, Piotr Bolanowski, Jan Kusek, Jarosław Pakuszyński). Największe okno odsłania pokój urządzony jak typowe mieszkanie w okresie PRL-u. Na dole neon – napis ,,mięso".

Jacek Kuroń w kreacji Marcina Czarnika jest ideowcem, człowiekiem niezwykle wrażliwym, zapatrzonym w przyszłość i zamkniętym w przeszłości. Sceny związane z tą postacią bardzo wybijają się na tle wielu chwytów groteskowych i komicznych, wykorzystanych w całym widowisku. Retrospekcja z 1955 roku, związana z tragicznym utonięciem trójki dzieci, wbija w fotel a scena śmierci Grażyny Kuroń – Gaja (w tej roli wspaniała Magdalena Osińska), która znika w przerywanym, ostrym świetle (światło: Paulina Góral) nie może wymazać się z pamięci. Twórcy pokazują Kuronia jako człowieka na granicy – działacza solidarności i zarazem byłego komunistę – krew na jego ubraniu tworzy czerwoną plamę na białym tle.

Nie ginie duch w narodzie
Z boku sceny stoi biały samochód, ustawiony pod kątem, jakby miał zaraz wjechać w widownię. To popularny w PRL – u maluch.
Władysław Frasyniuk, jeden z więźniów politycznych i najważniejszych działaczy Solidarności, w ,,1989" jest człowiekiem bezkompromisowym, marzącym o upodobnieniu Polski do innych państw, bardzo silnie związanym z rodziną i poświęcającym się dla niej. Mateusz Bieryt, dzięki świetnej interpretacji wokalnej piosenek, zagrał to w sposób przejmujący. Scena w więzieniu, dyskusje polityczne z Kuroniem, relacja z żoną i córką, autostrada prowadząca do lepszej Polski... te wątki wspaniale budują postać i pozwalają widzom poznać Frasyniuka nie tylko jako polityka, ale jako człowieka.

Nie zostawiamy w tyle swoich ludzi
Spektakl w reżyserii Katarzyny Szyngiery, chociaż opowiada o historii Solidarności głównie z perspektywy jej ikon, nie pozostawia w tyle nieznanych bohaterów. W pierwszej kolejności głos oddaje kobietom.

Lech stał się niemal symbolem Solidarności, ale Nobla odebrała Danuta. Jacek aresztowany, ale Gaja była internowana. Władek również w areszcie – Krysia została w domu z dziećmi. Karolina Kazoń, Magdalena Osińska i Katarzyna Zawiślak – Dolny odgrywają nie tylko postaci historyczne, żony wielkich przywódców, ale przede wszystkim tworzą symbole kobiet, walczących w różny sposób o Solidarność – tych, które zostały w domach i tych, które wyszły na ulice. Najwyraźniej twórcy spektaklu wpisują historię kobiet komunistycznej Polski w narrację współczesnych feministów we wzruszającej scenie ,,Danuta odbiera Nobla", mistrzowsko zagranej przez Karolinę Kazoń. Nigdy nie wygłoszony monolog Danuty Wałęsy jest głosem wszystkich wykluczonych, zapomnianych działaczek Solidarności, które zniknęły pod ciężarem męskiej narracji zwycięstwa.

Połowa z tych mitycznych dziesięciu milionów
Oto matki aktywistek, które w przyszłości przyjdą Was obalić. Alina Pienkowska (Karolina Kamińska), Henryka Krzywonos (Dominika Feiglewicz), Anna Walentynowicz (Małgorzata Majerska) zostały przedstawione przez autorów jako działaczki równie ważne jak zapamiętani i opisani w podręcznikach mężczyźni. Kiedy nadchodzi grudzień 1981 r. spektakl przez dłuższy moment przestaje być historią całej Solidarności, a staje się opowieścią o silnych osobowościach kobiecych. O tych kobietach, które aktywnie walczyły z komunizmem oraz o strachu tych, których mężów więziono. To opowieść o aresztowaniu Pienkowskiej, Krzywonos i Walentynowicz, o śmierci Gajki, opowieść o lęku Krysi i Danusi, opowieść o smutku córki Frasyniuka (Julia Latosińska), która, jako dziecko, została rozdzielona z tatą. ,,To my, połowa z tych mitycznych dziesięciu milionów" – śpiewają bohaterki spektaklu, bo każda z nich jest częścią Solidarności – więzione, internowane, córki i żony.

Ten tłum robi bum!
Twórcy spektaklu wpisują legendę protestów Solidarności w całkiem nowy, współczesny kontekst. Najsilniej wybrzmiewa to właśnie w głosach kobiet - ,,jesteśmy wnuczkami tych czarownic, których nie zdążyliście spalić" – to nie było hasło działaczek walczących z komunizmem, lecz kobiet, które wyszły na ulicę w obronie swoich praw w 2020 roku (przynajmniej wówczas to hasło najpełniej wybrzmiało - był to przecież największy protest w historii naszego kraju od 1989 roku). Cała historia strajków została wpisana w dzisiejszą rzeczywistości. Spektakl zaczyna się przed 1980 rokiem, tańcem i muzyką w stylu rap/ hip hop, której wtedy w Polsce jeszcze nie było.
Mimo że idea ta w pierwszej chwili może wydać się kontrowersyjna, okazuje się ona bardzo trafna. Poprowadzenie wystąpień i dialogów znanych postaci Solidarności poprzez tak współczesną formę jak rap, pokazuje nam ich jako młodych, pełnych zapału ludzi, którzy chcą zorganizować bunt w państwie. Aktorzy doskonale odnajdują się w tej formie. Bartosz Bandura zachwyca popisami tanecznymi, Antek Sztaba zaskakuje nowoczesną interpretacją postaci Kwaśniewskiego, młodego wizjonera i powiewu świeżości dla polskiej polityki, tancerki Paulina Narożnik i Dasha Melekh sprawiają, że każda scena jest dynamiczna (choreografia: Barbara Olech). Bardzo cenne są odniesienia do tekstów słynnych piosenek z czasów PRL – u, np. ,,Psalmu dla stojących w kolejce", ,,Deszczy niespokojnych", ,,Janek Wiśniewski padł" – gdyby jednak, zamiast muzyki dzisiejszego, młodego pokolenia, wykorzystano utwory z epoki, efekt byłby zupełnie inny i znacznie mniej spektakularny.

Upiory komunizmu
Cała historia zostaje opowiedziana z perspektywy protagonistów. Komuniści pojawiają się, jednak są przedstawieni skrajnie groteskowo. Honecker (Antek Sztaba), Ceausescu (Wojciech Dolatowski) i Breżniew (Bartosz Bandura) zlatują na linkach w czarnych kostiumach, upodabniających ich do wron lub upiorów (kostiumy: Arek Ślesiński), i tańczą razem z Wojciechem Jaruzelskim (Rafał Dziwisz), wspaniałym w scenie piosenki do Polski upersonifikowanej jako dziewczyna. Po tym zostanie ogłoszony stan wojenny – wojna polsko-jaruzelska.

Bardzo trafnie pokazano różnice w podejściu do wyborów między komunistami a opozycją. Komuniści z Kiszczakiem (Dominik Stroka) na czele – pewni wygranej, praktycznie nieprowadzący kampanii wyborczej, Solidarność – zaangażowana, w końcu wydająca własną gazetę. Ostateczne starcie w samo południe wymyślono jako bitwę na taniec, która kończy się grupowym odliczaniem w rytm wskazówek zegara do ogłoszenia wyników wyborów.

Chocholi taniec wokół okrągłego stołu
Jedną z najbardziej wymownych scen są rozmowy w Magdalence, prowadzące do obrad okrągłego stołu, podczas których doszło do zbliżenia między przedstawicielami władzy i opozycji. Był to chocholi taniec Solidarności.

Twórcy widowiska znaleźli w tej scenie łącznik, między ,,Weselem" Stanisława Wyspiańskiego a polską zabawą w rytmie disco – polo. Taniec Solidarności i przedstawicieli partii, prowadzony przez Małgorzatę Majerską przebraną za Chochoła, pokazuje, że Polacy, mimo trwających na przestrzeni lat podziałów, są w stanie połączyć się tylko podczas wesela, przy prostej muzyce i alkoholu. W tej groteskowej scenie wybija się Daniel Malchar w roli Bogdana Borusewicza, który jako jedyny nie dołącza do tego błędnego koła i biernie uczestniczy w zabawie.

Mury urosną jak u Kaczmarskiego
Pozytywny mit prowadzi do bardzo gorzkiego finału. Marcin Czarnik, jako Jacek Kuroń, zostaje sam na scenie. Zadaje pytanie ,,Co, jeśli się uda?" (tekst utworu ,,A co jeśli wygramy – Adam "Łona" Zieliński). Co zostanie z Solidarności po tych wszystkich latach walki o lepszą przyszłość i czy przyszłość faktycznie będzie lepsza? Odpowiedź nie musi wybrzmieć ze sceny, bo odpowiedzią jest wszystko co nas otacza i o co walczymy dzisiaj.

Młode pokolenie krzyczy
Do spektakularnego sukcesu musicalu ,,1989" prawdopodobnie przyczynił się fakt, że jest to spektakl stworzony z perspektywy młodych ludzi, nie pamiętających tamtych czasów. To pozwoliło podejść do tematu z dystansem, spojrzeć na realia PRL – u świeżym okiem, porównać sytuację ludzi żyjących wówczas do obecnej sytuacji. Warto też zwrócić uwagę, że w spektaklu obsadzeni zostali młodzi aktorzy, również troje studentów krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych – wspaniali Julia Latosińska, Antek Sztaba i Wojciech Dolatowski.

Proszę Państwa, 2 grudnia 2022 roku w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i 19 listopada 2022 roku w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim reżyserka Katarzyna Szyngiera przedstawiła Państwu jak wygląda polski, pozytywny mit. Sądzę jednak, że nie był to spektakl tylko o latach 80. XX wieku w Polsce.

Solidarność nie była gotowa do tego, aby objąć władzę. Być może również Polacy nie byli gotowi, żeby się obudzić. Jednak nasz pozytywny mit, historia Solidarności i ostatnich kilku lat, pokazuje, że jesteśmy w stanie się zjednoczyć.

W recenzji wykorzystano cytat z wypowiedzi Joanny Szczepkowskiej: ,,Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm" oraz cytaty z tekstów piosenek z recenzowanego spektaklu.

Zofia Ścigaj
Dziennik Teatralny Kraków
18 czerwca 2024

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia