Co krokodyl jada na obiad?

"Nieznośne słoniątko" - reż. Robert Drobniuch - Teatr Lalek Guliwer w Warszawie

Po co słoniom długie trąby? Dlaczego żyrafy są takie wysokie? Dlaczego struś chowa głowę w piasek? Na pewnym etapie życia dziecko zaczyna zadawać niezliczone ilości pytań, często doprowadzając tym dorosłych na skraj wytrzymałości. Ta naturalna ciekawość świata jest w ciepły, bardzo dobry teatralnie sposób pokazana w Nieznośnym słoniątku Teatru Guliwer

Jest to spektakl skierowany do dzieci w wieku przedszkolnym. Widzowie wypełniający salę przeżywali spektakl niezwykle intensywnie, z ogromnym zaangażowaniem, w pewien sposób oddawali energię aktorom grającym w spektaklu. To niecodzienne wrażenie wymiany między sceną i publicznością daje się chyba najintensywniej obserwować w teatrze dla dzieci. Przed przedstawieniem trzy teatralne dzwonki są wydarzeniem godnym uwagi. W teatrze wszystko jest interesujące. I te dziwnie ustawione siedzenia, i pudełko sceny, i niby dorośli, ale poprzebierani i zachowujący się inaczej, ludzie. Kiedy małe słoniątka wpadają prosto w paszczę krokodyla, emocje na widowni sięgają zenitu. Można nawet zazdrościć dzieciom tej czystości odbioru, prostego zachwytu chłonięcia innej rzeczywistości.

Mimo, że przedstawienie skierowane jest do tak młodej publiczności, w jego przesłaniu nie ma naiwnego dydaktyzmu. Historia jest prosta i chyba wszystkim znana. Podstawą opowieści jest fakt, że kiedyś słonie miały krótkie nosy. Dociekliwy słonik pragnie się dowiedzieć, co takiego krokodyl jada na obiad. Ponieważ nikt nie chce mu tego powiedzieć, bohater postanawia sprawdzić to na własną rękę. Przed znalezieniem się w menu krokodyla ratuje go przypadkowo poznany wąż. Ale w wyniku starcia z gadem nos słonika wydłuża się do rozmiarów trąby. Początkowo nie jest to dla słonika miła odmiana, jednak z czasem odkrywa w tym stanie rzeczy sporo zalet. Zatem przekaz jest w moim odczuciu prosty, dopasowany do wieku odbiorców, ale nie jednoznaczny. Z jednej strony pojawia się zagrożenie i przykre konsekwencje nieposkromionej ciekawości, z drugiej zaś główny bohater jest przedstawiony jako zdecydowanie najinteligentniejsza, najbardziej myśląca postać. A nad tym wszystkim unosi się, wbrew pozorom pełen stoickiej mądrości przekaz, że nie ma sensu się martwić, bo w końcu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

W „Nieznośnym słoniątku” urzekł mnie kunszt aktorskiej gry. Nie było w niej czuć charakterystycznej dla teatrów dla dzieci przesady, sztuczności. Mimo to, że widzowie byli bardzo młodzi, aktorzy nie próbowali w agresywny sposób walczyć o ich uwagę. Naturalna energia aktorów, wyraźna przyjemność wynikająca z zabawy teatralnej udzielała się dzieciom i automatycznie kazała im się skoncentrować na tym, co działo się na scenie. Wykorzystanie świetnych aktorskich możliwości: pięknych wokali, poczucia humoru, uroku na malutkiej scenie dawało poczucie, że twórcom rzeczywiście zależy na tym, żeby dać dzieciakom prawdziwy teatr, nie tylko banalną rozrywkę.

Klimat stworzony na scenie był, dzięki odpowiedniemu światłu i kolorom, naprawdę upalny. Scenografia tworzyła jakby zmyślną układankę, pozwalając na to, żeby niewiele zmieniać w trakcie spektaklu, a jednocześnie oddać różne miejsca akcji. Poza słonikami, które prezentowane były przez kukły, zwierzaki będące bohaterami spektaklu były zrobione, podobnie jak scenografia, z drewna albo tektury (dwuwymiarowe) i w układance scenografii pojawiały się tylko ich głowy. Plastycznie przypominało to trochę puzzle dla małych dzieci, składające się z niewielu dużych elementów, intensywnych barwnych plam. Trzeba przyznać, że ta prostota zawierała wiele wdzięku i zostało to skomponowane w całość z dużym wyczuciem smaku.

Na pewno dużą rolę w oczarowaniu publiczności pełni muzyka. Jest bardzo urozmaicona, ale we wszystkich piosenkach słychać inspiracje muzyką afrykańską. Pojawiają się elementy reggae, afrykańskiego folku, a nawet jazzu. Jak wspomniałam wcześniej, ogromne wrażenie robią wokale aktorów. W muzyce, w śpiewie jest coś takiego, że łatwo wyczuć w nich nie tylko fałsz melodii, ale także fałsz przekazu, intencji. W piosenkach śpiewanych na scenie Teatru Guliwer nie było ani jednego, ani drugiego. Była prawda i autentyczne zaangażowanie.

Judyta Berłowska
Teatrakcje
24 stycznia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...