Co można zobaczyć w krzywym zwierciadle?

"Poczekalnia. 0" - reż. Krystian Lupa - Teatr Polski we Wrocławiu

Najnowszy spektakl Krystiana Lupy działa jak deformujące lustra z powieści Nabokova, które jeden z bohaterów wymarzył sobie na prezent urodzinowy. Podobno po zetknięciu kilku krzywych zwierciadeł widać prawdziwą rzeczywistość. Czy deformacje wzajemnie się znoszą? Czy też wszystko w gruncie rzeczy jest karykaturą? Lupa nie odpowiada na te pytania, spomiędzy nawiasów, cudzysłowów i meandrów ironii, którymi wypełnia "Poczekalnię. 0", niewątpliwie jednak wyłania się coś autentycznego.

Scenariusz, przy którego „poczęciu była Dorota Masłowska” (na tym, niestety, zakończyła się współpraca pisarki i Lupy), wykorzystuje znany motyw stłoczenia grupy ludzi na małej przestrzeni w sytuacji bez wyjścia. Oto kilkunastu pasażerów pociągu, usłyszawszy w głośnikach o konieczności przesiadki, wysiada na opuszczonej stacji w nikomu nieznanym miejscu. Jest środek nocy, do podróżnych nie docierają żadne informacje, pozostaje im więc schronić się w poczekalni i uzbroić się w cierpliwość. O tę jednak trudno, w tej niecodziennej sytuacji nie trzeba bowiem wiele, by obudzić drzemiące w pasażerach frustracje i lęki.
   
Opowiadana przez Lupę historia na dwa wymiary. Na makropoziomie stanowi ona przyczynek do refleksji nad kondycją współczesnej kultury, tego zadania nie sposób zaś zrealizować bez pewnego zadęcia. Dostrzegamy je w figurze pociągu jadącego z Auschwitz, który wykoleja się po tym, gdy opuszcza go grupa bohaterów spektaklu. Auschwitz urasta do rangi fundamentu naszej kultury, stając się zarazem symbolem jej paradoksalności. Lupa w swoim spektaklu pyta bowiem, co można stworzyć, budując na sakralizacji zniszczenia.
   
Patos tego obrazu łagodzą ironia oraz umiejętne wykorzystanie kameralności sytuacji dramatycznej. Upadek to dla Lupy tyle co wykoślawienie, które w spektaklu śledzimy na przykładzie teatru. Znajdujący się wśród bohaterów młodzi aktorzy wciąż ośmieszają konwencje teatralne, udowadniając, jak bardzo, w dobie niemożliwości dokonania „teatralnego gestu jogurtem” (bardzo dobra scena z udziałem Anny Ilczuk i Rafała Kronenbergera), zużyte są pozornie najbardziej kontrowersyjne rozwiązania (prztyczek w nos dla tych, którzy wierzą, że nagość na scenie sama w sobie powoduje katarktyczny wstrząs). Graficiarze α i β (świetne role Adama Szczyszczaja i Marcina Pempusia) śledzą losy pozostałych postaci, prowokując widza do oglądania na telebimach tego, co dzieje się na scenie. Tak, jakby chcieli zasugerować, że niemożliwy jest już bezpośredni odbiór sztuki.
   
A jednak spektakl Lupy, po raz kolejny – ironicznie, przeczy tej ponurej diagnozie, dzięki temu, iż nie zatraca konkretnego wymiaru portretowanej sytuacji. Pomimo wprowadzenia medium kamery i chaotyczności scenariusza aktorzy nie giną w spektaklu. Inaczej niż w wielu sztukach inspirowanych „dekonstrukcją a lá Lupa”, nie są oni pionkami w rękach reżysera. Spektakl należy do nich – do wspomnianych Szczyszczaja i Pempusia, do Haliny Rasiakówny, Ewy Skibińskiej, Krzesisławy Dubielówny, Anny Ilczuk, Wojciecha Ziemiańskiego i Mirosława Haniszewskiego. Aktorzy wypełniają spektakl wrażliwością, nadając mu ludzki wymiar.
   
Bo choć Lupa unika pojęć ogólnych, coś fundamentalnie ludzkiego ujawnia się po odrzuceniu wszelkich konwencji teatralnych. Kiedy początkująca aktorka Marta (Marta Zięba) rozbiera się „dla sztuki”, nie wydarza się nic artystycznie doniosłego, pozostaje za to wstyd i chęć osłonięcia własnego ciała. Wprawdzie Sylvii (Sylwia Boroń) apel o człowieczeństwo pada w próżnię (co, być może, jest karą za jego patetyczność), ale to człowiek, a raczej ludzie wypełniają spektakl Lupy. Nie są to bohaterowie humanistycznej utopii, lecz dzięki nim z deformacji wyłania się coś rzeczywistego. Nawet jeśli rzeczywiste jest pokraczne.
   
Lupa w „Poczekalni. 0” ośmiesza leitmotivy współczesnego teatru – nagość, seks, wulgaryzmy, granie narodowym sacrum – a jednak, oglądając jego spektakl, można sobie powiedzieć: „To działa”. Na tym chyba polega sztuka.

„Poczekalnia. 0”,  Teatr Polski we Wrocławiu. reżyseria i scenografia: Krystian Lupa. Nie napisała scenariusza, ale była przy poczęciu: Dorota Masłowska
Premiera: 8 września 2011 (w ramach Europejskiego Kongresu Kultury)

Urszula Lisowska
Dziennik Teatralny Wrocław
19 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...