Co za cud

"Najzwyklejszy cud" - reż: W. Kobrzyński - Teatr Lalki i Aktora Arlekin w Łodzi

W 2008 roku Teatr Lalki i Aktora Arlekin w Łodzi obchodził szczególną rocznicę. Dokładnie 60 lat wcześniej wystawił bowiem pierwszą w swojej historii sztukę. Od tego czasu raczy widzów - tych najmłodszych, jak i dorosłych - teatralnym kunsztem. Z tej okazji powstał spektakl "Najzwyklejszy cud" w reżyserii Wojciecha Kobrzyńskiego. W przypadku Teatru Arlekin twierdzenie, że im starszy, tym lepszy jest jak najbardziej prawdziwe.

Oficjalna premiera „Najzwyklejszego cudu” w łódzkim teatrze miała miejsce w dzień szczególny. 27 marca przypada bowiem Międzynarodowy Dzień Teatru. Czy można wymarzyć sobie lepszą datę? Jest to dzień niezwykły zarówno dla twórców, jak i miłośników teatralnego rzemiosła.  

Spektakl „Najzwyklejszy cud” został oparty o baśń Eugeniusza Szwarca, która niestety doczekała się w Polsce tylko jednego wydania. Może zabrzmi to nieco banalnie, ale jest to przedstawienie o wielkiej sile miłości, której niestraszne są jakiekolwiek przeciwności. Przedstawiona na deskach teatru historia to opowieść o niedźwiedziu przemienionym w człowieka. Rzucone na niego zaklęcie zadziała jednak tylko wówczas, gdy nie zakocha się on w pięknej królewnie. Jak można przypuszczać moc miłości jest ogromna i jest w stanie pokonać wszelkie przestrogi i klątwy. 

W spektaklu została wykorzystana koncepcja teatru w teatrze. Oto Gospodarz (Tomasz Pieczątkowski), wychodząc ze swej roli, opowiada Gospodyni (Maria Sowińska) historię, której widz nie jest w stanie odczytać bezpośrednio z przebiegu przedstawienia. Kreuje tym samym nową teatralną rzeczywistość. Najlepiej zdaje się w niej odnajdywać postać Króla (Mieczysław Dyrda), który swoim strojem oraz słowem bawi widzów do łez. Wraz z Małgorzatą Wolańską w roli Damy Dworu udaje im się wprowadzić na scenę pewną dozę energii.  

Aktorzy zostali wystylizowani na postaci pochodzące wprost ze świata marionetek. Poruszają się w sposób typowy dla świata zabawek, twarze mają pomalowane niczym porcelanowe lalki o różowych policzkach. Ich stroje zaś przenoszą widzów w bajkowy świat, oddalony od jakiejkolwiek rzeczywistości. Dekoracja i kostiumy zostały wykonane w tej samej konwencji. Scenografia nadaje przedstawieniu surrealistyczny wymiar, chociażby dzięki stojącemu na środku ogromnemu zegarowi. Podobną rolę zdaje się w spektaklu pełnić muzyka, miejscami imitująca nawet brzmienie pozytywki. To po prostu istny cud.

Monika Macur
Dziennik Teatralny Łódź
31 marca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia