Cogito ergo sum

– nie dotyczy to każdego, jednakowoż sens oddaje stricte.

Lubię się czasem zagłębić w siebie i jak Pan Cogito poczuć, że jestem.
Tylko czym jestem?

Zbigniewa Herberta rozmyślania nad sensem istnienia zobrazował w 1981 roku Zbigniew Zapasiewicz, który również odegrał w spektaklu główną rolę.

Minimalistyczny obraz mrocznego podwórka z jedną ławką i obdrapanym murem przywodzi na myśl studnię biednej wielko- bądź też małomiasteczkowej kamienicy. Reżyser zgrabnie podkreślił w ten sposób uniwersalność bohatera. Bo Pan Cogito to każdy z nas.

Pierwsze, co przyszło mi na myśl, kiedy w spokojny letni wieczór odpaliłam spektakl na moim zdezelowanym laptopie, to słynna Guernica Pabla Picassa. I nie, bynajmniej mój umysł, zmęczony doskwierającym upałem, nie popłynął w stronę gorącej Hiszpanii, lecz w stronę zawartej na płótnie tematyki. Co prawda Guernica powstała jako protest przeciwko wojnie domowej, to wzbudza (przynajmniej we mnie) specyficzne emocje. Patrząc na obraz, utrzymany w monochromatycznych barwach, na którym wiją się rozczłonkowane ciała, zawsze myślę tylko o jednym: Dokąd to wszystko zmierza? Co my robimy z tym światem? Co JA robię ze SWOIM życiem?

Choć obraz powstał 83 lata temu, to jest równie ponadczasowy jak tezy powstałe w głowie Pana Cogito. Wojny i niesnaski zawsze będą pojawiać się na świecie, niezależnie od ich położenia. Mogą nie dotykać nas fizycznie, ale czy psychicznie nie przeżywamy śmierci każdej istoty np. w Donbasie czy w Aleppo?

Okrojona wizualizacja w spektaklu świetnie pasuje do wierszy o Panu Cogito, które same w sobie niosą zbyt wiele treści, by czytelnik (bądź widz) mógł znieść jeszcze dodatkowe bodźce. Nasz bohater, myśliciel, z zagubionym wzrokiem, opowieścią oddaje ogólny marazm naszej egzystencji, w której nic nie pozostaje trwałe ("Ani żadnej rzeczy, która nasza jest"), i w której podejmowane przez nas działania, nie sięgają wyższego sensu ("Nie chodzą, bo nie zajdą, Nie chodzą, bo nie mają dokąd").

Każdy z nas wpada czasem w dół. Każdy ma swój. Jak Pan Cogito swoją przepaść. Potem czyta gazetę. Obłędnym wzrokiem pochłania treści o codziennej makabrze, a znudzony odwraca wzrok od informacji o śmierci 120 żołnierzy w trakcie wojny, która "trwa długo". Jak typowy element masy ludzkiej daje się ponieść płytkim emocjom, rozbudzanym w nas przez środki masowego przekazu.

Fakt jest taki, że media chcą w nas wywołać ten smutek i karmić naszą potrzebę sensacji i nawet Pan Cogito przeżywa je w spektaklu.
Każdy z nas ma rozum i własne emocje, własne przemyślenia. Cogito, czyli myślę. Wierzę, że każdy z nas, chociaż czasem, myśli. Choć ten świat, te elity, tak bardzo chcą nam wmówić, że jest inaczej, to wciąż każdy z nas pozostaje herbertowskim bohaterem.

Aleksandra Karpińska
Dziennik Teatralny Warszawa
3 sierpnia 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia