Coś dla dużych i małych

"Kopciuszek" - chor. Giorgio Madia - Opera Krakowska

Przechodząc koło słupów ogłoszeniowych Opery Krakowskiej, można zobaczyć taki oto afisz: "Kopciuszek - balet do muzyki Rossiniego". Coś musimy sobie wyjaśnić. Gioacchino Rossini może i mógł być amatorem tańca, ale nigdy w swoim życiu muzyki do baletu nie skomponował. Opera, utwory fortepianowe, piękne utwory sakralne - to domena jego twórczości, w której, za pomocą swojego mistrzostwa, niejednokrotnie ocierał się o absolut. Balet? Niekoniecznie. Co więc nakłoniło Giorgia Madię - reżysera i choreografa widowiska - do wyboru akurat tego kompozytora?

Giorgio Madia sam dobierał utwory ilustrujące jego własne, odchodzące nieco od tradycyjnego, spojrzenie na znaną wszystkim baśń. Są to, między innymi, fragmenty z oper lub utworów fortepianowych Rossiniego, które często, ze względu na swoją ruchliwość i tempo, wymagają od muzyków ogromnej precyzji, a od samego dyrygenta mądrego prowadzenia. A skocznych i tanecznych fragmentów w spektaklu nie brakuje. Podążając torem logiki, towarzyszą one głównie scenom komicznym i zbiorowym.

No właśnie... Komizm na scenie może być kwestią sporną. Dla jednych gagi wprost wyrwane ze stylistyki „Benny Hill\'a” mogą wydać się wyjątkowo zabawne, innym w takim rodzaju „humoru scenicznego” będzie brakować intelektualnego polotu. Jednogłośnie jednak hitem dla publiczności - dla tych dających porwać się komizmowi od początku i dla tych nieco się przed nim broniących - były złe siostry Kopciuszka grane przez mężczyzn (Maksima Kileyeu, Adam Mośko), które rzeczywiście, po pewnym czasie – w moim przypadku może i po swego rodzaju przyzwyczajeniu się do ich sposobu istnienia na scenie - były zabawne. Bo czyż sam fakt wpakowania faceta w rajstopy i kazania mu paradować w szpilkach nie jest śmieszny? 

Równie komicznie reżyser potraktował postać Dobrej Wróżki, świetnie zagranej przez Gabrielę Kubacką. Lekko nierozgarnięta, chichocząca, co chwilę goniąca swoją chusteczkę Matka Chrzestna dawała kontrastujące tło samej postaci Kopciuszka – melancholijnej, delikatnej a zarazem bardzo silnej w swojej kruchości dziewczynie. 

Cała akcja „Kopciuszka” według twórców spektaklu działa się w okresie lat 50, lecz chyba tylko kroje sukienek i wyżej wspomniana Wróżka (w pończoszkach, białym szlafroczku) mogły nas tam przenieść. Kopciuszkolandia bowiem jest bajkowa i cukierkowa. Białe tło pałacu, pastelowe sukienki i stroje tancerzy, róż i błękit lejący się ze sceny hektolitrami... W tym miejscu rodzi się pytanie, czy rzeczywiście użycie takich kolorów, wręcz nachalnie podkreślających baśniowość treści, było konieczne? Kiedy jednak uświadomimy sobie, że widowisko baletowe skierowane jest również do dzieci – wątpliwości dorosłego widza gdzieś umykają. Może również dzięki temu mocno skontrastowany wydał się dom Macochy (Victora Korpusenko). Mimo że utrzymany w spokojnych odcieniach, za pomocą wzorzystej tapety pozostawał w pamięci. Jak też i początkowa kreacja samego Kopciuszka, która wzorem zlewała się z tapetą, podkreślając nieistotność jej osoby w domu jaskrawo i żywo ubranej Macochy i sióstr.

Kopciuszek nie musiał jednak wyróżniać się strojem, żeby zaistnieć na scenie. Karolina Cichy-Szromnik (Kopciuszek) swoim talentem wyraźnie wybijała się ponad resztę zespołu. Finezja kroków, głębokie przeżywanie każdej emocji widoczna była nie tylko w każdym jej ruchu, ale też i w mimice tancerki. Wydawała się być gdzieś poza humorem przedstawienia (może prócz scen z siostrami i podróży karocą) i dzięki scenom lirycznym, tańczonym przez nią solo, wprowadziła do spektaklu tę prawdziwą bajkowość. I prawdziwy balet.  

Wart uwagi jest również sam Książę, grany przez Maksima Yasinskiego. Ten naprawdę świetny tancerz również pokazał klasę taneczną i aktorską, odgrywając amanta rodem z bajek Disney\'a. Momentami subtelnie zabawny w scenach zbiorowych balu, romantyczny w duecie z Kopciuszkiem, liryczny w scenach solowych z pewnością wniósł swoją osobą coś wartościowego.  

„Kopciuszek” skierowany jest do tych dużych i małych. Mimo że spektakl nie pokazywał ani nowego spojrzenia na wszystkim znaną baśń, ani też specjalnie nowatorskich chwytów scenicznych, to widownia aż bębniła lakiereczkami małych dziewczynek marzących o byciu baletnicą i szpilkami ich mam, które te marzenia zostawiły już dawno za sobą. Z pewnością były to odpowiednie osoby, na odpowiednich miejscach, bo „Kopciuszek” to spektakl lekki i rodzinny, który jest zdecydowanie lepszym wieczornym wyborem niż dobranocka dla tych młodszych, a film po wiadomościach dla tych starszych.

Karolina Skrzyńska
Dziennik Teatralny Kraków
10 stycznia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia