Coś ty, Dejmku, uczynił Polsce (Ludowej)
"Dziady" - reż. Kazimierz Dejmek - Teatr Narodowy w WarszawieOd wydarzeń Marca'68 mija 50 lat, a wydarzenia tamtego okresu wciąż budzą żywą dyskusję, pozwalają snuć domysły i zadawać pytania. Inscenizacja Dziadów Kazimierza Dejmka przeszła do historii jako spektakl będący początkiem przemian w Polsce Ludowej. Wydarzenia, które zaczęły narastać w naszym kraju po ostatnim publicznym przedstawieniu Dejmka spowodowały, że samo dzieło teatralne przestało być przedmiotem dyskusji artystycznej, stając się początkiem dywagacji politycznych.
Los straszny spotkał to dzieło i tego artystę. Dejmek od czasu premiery w Teatrze Narodowym był nieustającą inwigilowany, stał się kafkowskim bohaterem wydarzeń Marca'68. Władza Polski Ludowej, która początkowo aprobowała wystawienie arcydramatu Mickiewicza, szybko stała się katem przedstawienia i samego dyrektora. Kazimierz Dejmek nie mógł pogodzić się z polityczną nagonką i obcinaniem przedstawień, chciał interweniować u Zenona Kliszko, jednak ten pozostawał głuchy na próby kontaktu. Ministerstwo nie przyjęło również trzykrotnej rezygnacji Dejmka ze stanowiska dyrektora sceny narodowej, aby ostatecznie odwołać Dejmka ze sprawowanej funkcji z końcem sezonu.
Zakończenie współpracy z dyrektorem Narodowego przybrało formę gorzkiej groteski, o czym przypominają Janusz Majcherek i Tomasz Mościcki w Kryptonimie „Dziady". Teatr Narodowy 1967-1968:
- To co, panie Kazimierzu - zaczął Rusinek - podał się pan do dymisji?
- Nie, panie ministrze.
- Jak to: nie?
- Składałem dymisję aż trzy razy, (Po raz pierwszy (ustnie) 3 I 1968; po raz drugi (chyba też ustnie) 16 I 1968; po raz trzeci na piśmie, 19 II 1968.) w wiadomych okolicznościach, ale żadna z nich nie była przyjęta. A teraz nie składałem i nie składam, bo nie widzę powodu.
- Ach, to tak pan gra.
- Ja w ogóle nie gram panie ministrze. To mną grano. - W odpowiedzi na to, nie mając wyjścia, p. minister Rusinek musiał oświadczyć, że Dejmek otrzymuje wymówienie z końcem obecnego sezonu. Zespół wolno o tym powiadomić, ale dopiero ostatniego dnia. W tej chwili zwolnienie Dejmka jest tajemnicą. [J. Majcherek, T. Mościcki, Kryptonim, Dziady". Teatr Narodowy 1967-1968, Fundacja Historia i Kultura, Warszawa 2016, za: Z. Raszewski, Raptularz, t. 1, Londyn 2004].
Przytoczony przez autorów zapis z Raptularza Zbigniewa Raszewskiego jest finałową sceną rozgrywek władzy z Dejmkiem.
Reżyser od 27 listopada 1967 roku z każdym dniem stawał się coraz większą raną na czole Polski Ludowej. Wszelkie próby podejmowane przez władze w celu wyciszenia afery z Dziadami, kończyły się niepowadzeniem. Za Dejmkiem i jego inscenizacją stało środowisko artystyczne, akademickie, studenckie. Kompromitujące komentarze w telewizyjnym „Pegazie", czy nieprzychylne recenzje w prasie krajowej nie pomogły, a jedynie tworzyły tragikomiczny obraz wydarzeń i władzy. Dejmek chcąc zażegnać nieprzyjemną atmosferę wokół spektaklu i narastające napięcie społeczne, apelował do władz o wznowienie spektaklu. Prognozował, że nieobecność przedstawienia w repertuarze może jedynie zaszkodzić i doprowadzić do poważnych konsekwencji społecznych, zwłaszcza w środowisku studenckim. Równocześnie podkreślał, że pracując nad inscenizacją wiernie odtworzył intencje Mickiewicza i był daleki od aluzji politycznych:
Moja interpretacja „Dziadów" jest wierna literze i duchowi arcydzieła Adama Mickiewicza.
W wyborach tekstu oparłem się o decyzję samego Autora, który dla wydania utworu w przekładzie na język francuski wybrał cześć II i cześć III. (...)
Jako materialista przesunąłem chrystianizm i mistycyzm Autora ze sfery dewocyjnej na grunt ludowej obrzędowości, akcentując rewolucyjność i patriotyczność utworu.
Wydany do przedstawienia program podkreśla związki dekabrystów i Polaków, naszą wspólną walkę przeciw carskiemu despotyzmowi [K. Dejmek, Casus Dziady, „Dialog" 1981 nr 6].
Losy Dziadów nie pozostawały obojętne również Jarosławowi Iwaszkiewiczowi, który korzystając z sympatii władzy, wyraził swój sprzeciw wobec decyzji Ministerstwa Kultury i Sztuki, zwracając się do Motyki o wyjaśnienia. W imieniu literatów polskich, Iwaszkiewicz, podkreślił również niezręczność podejmowanych czynności, które miały złagodzić sytuację, a zamiast tego urągały twórczości Mickiewicza, samemu autorowi i całemu polskiemu środowisku literackiemu (wypowiedź Witolda Lassoty w „Pegazie" oraz przedruk tejże w „Trybunie Ludu" oraz „Życiu Warszawy"). Lucjan Motyka nie mogąc uciec od odpowiedzi obarczył winą za zamieszanie wokół spektaklu wrogów politycznych i samego Dejmka, który w przekonaniu ministra nie czuł bądź nie lubił polskiego romantyzmu. Motyka podczas spotkania zapowiedział, że dalsze demonstracje będą tłumione przez siły podległe władzy, aby zapobiec wciąganiu młodzieży w deprawujące awantury.
W czasie, kiedy Gomułka i jego podwładni borykali się z niewygodną inscenizacją, w Polsce Ludowej rosła w siłę moczarowska „partyzantka", dla której wydarzenia końca lat 60. były idealną sytuacją do rozwinięcia skrzydeł. Zasadna wydaje się hipoteza postawiona przez Majcherka i Mościckiego, ze protesty przeciw zdjęciu Dziadów były prowokacją, która miała wpłynąć na nastroje społeczne i czym prędzej zakończyć karierę Gomułki. Posłużenie się Dejmkiem i inscenizacją, wydaje się być możliwym scenariuszem tych wydarzeń. Jednak hipotezę przywołana przez autorów rozmowa Karola Modzelewskiego i Andrzeja Werblana:
Karol Modzelewski: Ja nie mówię, że to była prowokacja, to była głupota. Andrzej Werblan: Głupota. Zgadzam się. To znaczy, Moczar prawdopodobnie cieszył się, te demonstracje teatralne były mu na rękę [ J. Majcherek, T. Mościcki, Kryptonim „Dziady". Teatr Narodowy 1967-1968, Fundacja Historia i Kultura, Warszawa 2016, za: R. Walenciak, Modzelewski Werblan Polska Ludowa, Iskry 2017].
Dziady Dejmka i fala wydarzeń, jakie spektakl za sobą pociągną przyćmiły wymiar artystyczny przedsięwzięcia. W całej tej historii najbardziej brakuje pełnej rejestracji audiowizualnej przedstawienie, która pomogłaby ocenić słuszność bądź niesłuszność oceny aspektów politycznych inscenizacji. Niewątpliwie czasy sprzyjały odczytywaniu Mickiewicza właśnie z tej perspektywy, niezależnie od zamiarów reżysera. Wydarzenia końca lat 60. należałoby postrzegać również jako nauczkę, że działania artystyczne powinna być początkiem dyskusji politycznej, ponieważ nie ma rzeczy bardziej dotkliwej dla sztuki, niż zdetronizowanie jej przez politykę.